- Moje kondolencje Rose, przykro mi z powodu śmierci Twoich rodziców. Teraz niestety Ty będziesz musiała zająć się firmą, chyba, że...- podszedł do mnie tym razem Clark, współpracownik taty. Lubiłam tego gościa, ale czasami denerwowało mnie to, że nawet w takiej chwili myśli o intersesach
- Jakoś dam radę- powiedziałam szybko, żeby jak najszybciej się stąd ulotnić- a co do firmy, bo widzę, że pana to interesuje, to jutro wszystkie prawa będą przepisane na pana. Proszę się stawić o 15 pod tym adresem- podałam mu wizytówkę, odwróciłam się i odeszłam. Może nie było to zbyt miłe, ale nikt nie mówił, że muszę być miła. Podeszłam do Michaela, który czekał na mnie przy samochodzie razem z Kate. Stwierdzili, że nie mogę iść sama na pogrzeb rodziców. Wybrali się więc ze mną. To bardzo miłe z ich strony.
- Trzymasz się jakoś?- zapytał widocznie zmartwiony i przygnębiony przyjaciel
- Muszę, mimo że, nie poświęcali mi uwagi jako dziecku i tak będę za nimi tęsknić. To część mnie, mojego życia- powiedziałam i pierwsza łza popłynęła po moim policzku- to była moja jedyna rodzina, teraz zostały już tylko wspomnienia- trochę za bardzo się jednak rozkleiłam, ale to oznacza, że jeszcze jestem człowiekiem, no nie?
- Ej mała, nie płacz. Wszystko się ułoży, my jesteśmy Twoją rodziną. I jak tylko uporamy się z tym wszystkim, zamieszkasz z nami, co ty na to?- uśmiechnął się i przytulił na pocieszenie
- Mówisz poważnie?- spojrzałam na niego i otarłam mokre poliki
- Pewnie, przecież miejsca jest dosyć- włączyła się do naszej rozmowy również Kate
- Dziękuję wam. Jesteście kochani- przytuliłam ich oboje
- A teraz się zbieramy, to był ciężki dzień- zarządził Michael i wsiedliśmy wszyscy do samochodu.
- Za dużo czułości jak na jeden dzień- powiedziałam opierając głowę o szybę samochodu.
Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na gapieniu się w szybę podjechaliśmy pod, jeszcze, mój dom. Umówiliśmy się z Cliffordem, że jutro razem pojedziemy załatwiać sprawy z prawnikami i udałam się do domu. Pod drzwiami znalazłam coś czego się nie spodziewałam. Mianowicie białą różę i kopertę z Moim imieniem, zabrałam to z ziemi i udałam się do kuchni. W kopercie nie było jako takiego listu, jedynie na kartce napisane było "Witaj kochanie, zaczynamy zabawę" i było to podpisane Ashton. Nie znam nikogo o tym imieniu
- Dziwneeeee- powiedziałam sama do siebie i odłożyłam kartkę, a różę wstawiłam do wazonu. W domu nie było już nikogo, wszyscy zostali "zwolnieni", niestety nie miałam co zrobić z wszystkimi ogrodnikami, kucharkami i sprzątaczkami, a dom zostanie sprzedany za 3 dni jeśli wszystko pójdzie dobrze. Jeden ze znajomych rodziców chciał kupić ten dom już dawno temu, jednak nie chcieliśmy go sprzedawać, ale jak już trafiła się okazja. Nie rozumiem tego człowieka, nawet nie przejął się tym, że jego znajomi nie żyją, co więcej ucieszył się, że nareszcie może kupić nasz dom. Jutro dom oraz reszta majątku będzie przepisana na mnie, firma na Clarka, a ja będę miała spokój z prawnikami.
Nie miałam co robić przez resztę dnia, więc poszłam się położyć. Byłam niezwykle zmęczona, nie mogłam zasnąć w nocy i teraz dawało mi to się we znaki. Jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki, zasnęłam.
Obudził mnie mój telefon, który dzwonił już drugi raz, nie chciałam dłużej tego słuchać, więc odebrałam
- Halo?- zapytałam nadal zaspana, nie wiedziałam kto dzwonił, bo wyświetlił się "zastrzeżony"
- Hej kochanie- powiedział ktoś, nawet głosu nie znałam, ale miałam przeczucia, że to tajemniczy Ashton, ale musiałam się upewnić
- Kim jesteś?- od razu się rozbudziłam, nie lubię takich telefonów
- Za dużo chciałabyś wiedzieć- zaśmiał się do słuchawki
- Kim jesteś?- powtórzyłam jeszcze raz, bardziej dobitnie, moje pytanie
- Dowiesz się w swoim czasie, ale nie martw się, nie będę Cię długo męczył. Dobranoc kochanie- i bez możliwości odpowiedzi z mojej strony, rozłączył się. Nie ukrywam przestraszył mnie tym, ale też zdziwił i zastanawiam się, czy był to po prostu jakiś dzieciak, który chciał się z kogoś pośmiać, czy ktoś, kto w sumie nie wiem, czego ode mnie chce. Nie chciałam się tym przejmować na wieczór. Właśnie, przespałam cały dzień, a nadal czuję się zmęczona. Dlatego poszłam coś zjeść, sprawdziłam, czy wszystkie drzwi i okna są zamknięte, umyłam się i znowu położyłam się spać.
To był zdecydowanie najdziwniejszy dzień w moim życiu.
CZYTASZ
Freedom
FanfictionDziewczyna złapana w sidła niepozornego chłopaka.... Czy zwróci jej wolność? A może to właśnie w jego ramionach Rose poczuje się wolna....