- Gdzie masz swojego towarzysza?- zapytałam widząc, że chłopak nie ma zamiaru odejść
- Gdzieś się pewnie szlaja- odpowiedział cały czas starając się patrzeć mi w oczy, jednak ja odwracałam wzrok. Robiłam wszystko, żeby nie patrzeć w jego, jak już zauważyłam, piwne oczy- a ty nie masz partnera?- zapytał uśmiechając się
- Moja koleżanka gdzieś tańczy ze swoim chłopakiem, a mój, można by powiedzieć, partner poszedł po napoje- odpowiedziałam szukając wzrokiem Michael'a
- A może mógłbym poprosić panią do tańca?- zapytał wstając z miejsca
- Przepraszam, ale nie mam ochoty już tańczyć- w tym momencie wrócił Mike. Idealna chwila, dzięki Ci Mikey
- Co jest Rose?- zapytał uważnie lustrując nieznajomego
- Nic, chciałem tylko zatańczyć. Już się zmywam- nieznajomy powiedział w stronę Clifford'a i podszedł do mnie, żeby mnie przytulić. Stałam jak wryta, nie znałam tego chłopaka, ale myślę, że jego zachowanie wynika ze spożycia alkoholu. Bądźmy szczerzy, kto w tym wieku nie pije na imprezach?! No właśnie...- do zobaczenia kochanie- usłyszałam, gdy nieznajomy wypuszczał mnie ze swoich objęć. Nie odpowiedziałam nic, stałam i patrzyłam jak odchodzi.
- Okeeeeej, to było dziwne. Rose znasz go?- usłyszałam głos Michael'a
- No właśnie w tym rzecz, że nie mam pojęcia kim był, ale mam wrażenie, że kojarzę skądś jego głos, chociaż może to przez te litry alkoholu, które w siebie wlałam- zaśmiałam się, co również uczynił Mike. Chwilę jeszcze posiedzieliśmy po czym ruszyliśmy znaleźć naszych przyjaciół...
*
- Jak mnie głowa napierdala- zawyła Kate, schodząc ze schodów
- Nie drzyj się tak, nie tylko Ciebie głowa boli- powiedziałam łykając już chyba trzecią tabletkę na ból głowy
- Ale wiecie co, skoro boli nas łeb, to znaczy, że była impreza życia- po raz pierwszy tego dnia odezwał się Mike
- Ej Rose, wczoraj, a w sumie to już dzisiaj, jak wchodziłam do domu znalazłam kolejną różę pod drzwiami. Która to już? 6?- uśmiechnęła się i wskazała na wazon stojący na stole
- Nie ogarniam, kto i po co to robi, ale kwiatki zawsze mile widziane- wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a chwile później wyć z bólu. Przeklęty kac...!!
*
Tydzień później
*Ashton's POV*
- Jak Ci zajebie w ten twój głupi łeb, to będziesz mnie kurwa słuchać- wydarłem się na Hemmings'a, który jak zwykle spieprzył sprawę- jakim cudem oni Cię widzieli? Przecież mówiłem, że ten cały Michael jest w domu. Miałeś być ostrożny- byłem wściekły, ten gówniarz mnie dobija- powiedz mi chociaż, że Rose Cię nie widziała, inaczej cały misterny plan pójdzie się jebać- powiedziałem już spokojnie i dałem dojść do słowa młodemu
- Mówiłem już, widział mnie tylko on, dziewczyn nie było. Po za tym, myślisz, że one by nas pamiętały z tego klubu? Uspokój się, nic wielkiego się nie stało- powiedział spokojnie, a we mnie się jeszcze bardziej zagotowało
- Człowieku, lepiej zejdź mi z oczu bo serio Ci zajebie, za to Twoje głupie gadanie- jak powiedziałem tak zrobił. Jak ja z nim wytrzymuję?- A Luke- krzyknąłem jeszcze za nim- pamiętaj, że za 2 tygodnie zabieramy ją do Melbourne- ten tylko skinął i wyszedł.
Muszę wszystko dokładnie przemyśleć. Wszystko musi pójść tak jak zaplanowałem. Po prostu musi mi się udać. Muszę jescze wszystko ustalić z bliźniakami, żeby mi nie wywinęli żadnego numeru..... co ja gadam? Brooks'owie to moi przyjaciele, to u nich spędziłem pół roku, gdy policja chciała mnie zamknąć, ale i tak do nich zadzwonię. Wybrałem numer i czekałem...
- Siema Ash, co tam?- usłyszałem głos Jai'a w słuchawce
- Cześć Jai, całkiem spoko, nasza umowa dalej aktualna?- wiedziałem, że młody Brooks ogarnie o co mi chodzi
- Tak, oczywiście. Jak tylko będziesz w Melbourne daj nam znać- powiedział po czym usłyszałem jakieś krzyki, to pewnie banda idiotów przyszła
- Dobra to zobaczenia za jakieś 2 tygodnie i pozdrów braci- uciąłem rozmowę, bo nie chciało mi się dłużej słuchać krzyków całej bandy z Melbourne.
*Rose's POV*
- Jak się trzymasz?- zapytał Mike wchodząc do pokoju
- A jak mogę trzymać się z grypą?- spojrzałam na niego jak na idiotę, po czym oboje się roześmialiśmy
- Nie rozumiem jakim cudem zachorowałaś. Jest gorąco i jesteśmy w Australii- Clifford usiadł na brzegu łóżka i zaczął mi się przyglądać
- W Australii też ludzie chorują geniuszu- walnęłam go w ramię i kontynuowałam moją wypowiedź- po za tym to przez to, że zrobiłeś mi i Kate żart i oblałeś nas lodowatą wodą- wytknęłam mu język, a on się oburzył, że zwalam winę na niego
- Ale Kate nic nie jest- podniósł ręce w geście niewinności
- Ona ma widocznie lepszą odporność niż ja. Właśnie Mike, mówiłeś, że widziałeś jakiegoś chłopaka, który podrzucał różę pod nasze drzwi- powiedziałam, a Mike przestał się śmiać
- Tak, ale nie znam go. Tylko przez ułamek sekundy widziałem jego twarz. W sumie to i tak miał na głowie kaptur więc jeszcze mniej dało się zauważyć- powiedział przybity
- Spokojnie, to na pewno jakiś mój chichy wielbiciel- roześmiałam się, żeby rozluźnić atmosferę i dźgnęłam Clifford'a w bok
- Ej, to ja jestem twoim jedynym cichym wielbicielem- udał. ze strzelił focha i odwrócił się do mnie plecami
- Jak widać już nie jesteś jedyny Mikey- przytuliłam się do jego pleców
- Odejdź bo mnie jeszcze czymś zarazisz- oburzył się, ale po chwili roześmiał się tak jak ja. Od pewnego czasu dni spędzałam głownie w towarzystwie Michael'a, ponieważ Kate zaczęła pracować. Natomiast Mike wziął sobie urlop, bo stwierdził, że musi się mną zajmować. A niech robi jak chce. Chwilę naszego śmiechu i moich przemyśleń przerwał mój telefon.... zastrzeżony...mimo to, odebrałam
- Witaj kochanie, dawno nie rozmawialiśmy- powiedział ten sam głos co zwykle..... Ashton.
***
Ogłoszenia parafialne, czy coś ;)
No to wstawiam rozdział na koniec wakacji! To już jest koniec :'( Czy tylko ja tak bardzo nie chcę iść do szkoły? No nic, mniejsza o to.
Zmieniłam okładkę jak widać i bardzo, bardzo, ale to bardzo dziękuję Hemmingsowej za wykonanie jej. Kocham Cię!
Mam nadzieję, że rozdział nie jest, aż tak beznadziejny :)
No to powodzenia w szkole i do napisania! :*
CZYTASZ
Freedom
FanfictionDziewczyna złapana w sidła niepozornego chłopaka.... Czy zwróci jej wolność? A może to właśnie w jego ramionach Rose poczuje się wolna....