Rozdział 4

821 58 2
                                    

- Rose ile Ty będziesz tam jeszcze siedzieć?- krzyknęła zza drzwi Kate

- No już wychodzę, chwila- odpowiedziałam dokonując ostatnich poprawek 

- Pamiętaj, że...

- Nie jestem tutaj sama. Tak wiem Kate- wyszłam uśmiechając się od ucha do ucha, nawet jak przygotowywałyśmy się na jakieś imprezy u mnie to zawsze to mówiła, a jak nie ona to Mike

- Ale wyglądasz, WOW- jedyne co Kate z siebie wydusiła

- Ty też świetnie wyglądasz- powiedziałam. Ja miałam na sobie spódniczkę we wzory jak z komiksów i biały crop top i do tego wściekle różowe szpilki, byłam zadowolona ze swojego wyglądu, jednak nie chcąc porzucać do końca wszystkiego założyłam bransoletkę z ćwiekami oraz łańcuszek do kompletu. Natomiast Kate miała czarną, niezwykle krótką spódniczkę, czerwoną obcisłą koszulę i tego samego koloru szpilki. Kwintesencją całego jej wyglądu była obdarta jeansowa kamizelka. Wyglądała na niegrzeczną dziewwczynkę- pomyślałam i zaśmiałam się w myślach na mój głupi komentarz. Już za dużo przebywałam z Michaelem.

- Wyglądasz jak nie ty- wyszczerzyła się jak nienormalna 

- I to Cię cieszy, wiem, ale ogarnij- zaśmiałam się i udałam do mojego pokoju. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam naprawdę dobrze. Zdałam sobie sprawę, że odpychanie od siebie ludzi nie jest dobrym sposobem na życie. Szkoda, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero po śmierci rodziców, ale nie mogę się tym zamartwiać. Przecież nie o to w tym chodzi. Oni z pewnością nie chcieli abym przez to była jeszcze bardziej zamknięta w sobie 

*retrospekcja*

- Rose, chodź do nas na chwilkę- krzyknął mój ojciec, gdy przechodziłam obok ich gabinetu

- Czego?- odpowiedziałam bez jakichkolwiek emocji. Teraz im się wzięło na rozmowę?! Zawsze gdy ja chcę z nimi porozmawiać to mnie ignorują, albo tylko powiedzą, że nie mają czasu, więc dlaczego ja miałabym wykazywać jakąkolwiek chęć rozmowy z nimi?

- Nie takim tonem- moja matka lekko uniosła głos

- Dobra. Więc czego byście chcieli ode mnie?- zapytałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy

- Mamy do Ciebie nietypową prośbę- powiedział niepewnie tata

- Od razu mówię, do żadnej szkoły z internatem się nie wybieram- zastrzegłam, bo myślałam, że znowu wracamy do tematu mojej szkoły 

- Nie o to nam chodzi...- zabrała głos moja mama. Byli spięci i mieli smutne miny. Czy to aby na pewno moi rodzice? 

- Dobrze, już się uspokoiłam- powiedziałam i usiadłam na fotelu naprzeciwko rodziców, po czym dałam im znak, że mogą zacząć mówić

- Rose obiecaj nam coś. Obiecaj, że kiedy my umrzemy ty się nie załamiesz, że nie będziesz płakać. Masz żyć jak teraz. Wiem, że nasze stosunki nie są najlepsze, ale mamy nadzieję, że nie nienawidzisz nas aż tak bardzo- powiedziała mama. Miała ból w oczach. Czy ja do tego doprowadziłam? Oczywiście, że tak!! Tak mi głupio....

- Mamo, o czym ty mówisz?- zapytałam nie wiedząc o co chodzi

- Po prostu obiecaj, jesteś naszym jedynym dzieckiem, chcemy abyś na siebie uważała. Oczywiście cały majątek będzie zapisany na Ciebie- no i cały czar prysł. Oni znowu tylko o pieniądzach!!

- Kiedy w końcu zrozumiecie, że ja nie potrzebuję do szczęścia pieniędzy! Nie chcę majątku, waszej firmy czy domu.- wykrzyczałam i wstałam z fotela- ja po prostu potrzebuję miłości- dodałam szeptem, lecz jestem pewna, że tego nie usłyszeli

- Będziesz mogła zrobić z tym wszystkim co tylko będziesz chciała. My chcemy tylko twojego dobra córciu- dodał tata

- Nie mów do mnie córciu- syknęłam- ale w porządku. Obiecuję, że jeśli was zabraknie będę dalej sobą, a kto wie, może nawet zmienię swój pogląd na świat- uśmiechnęłam się delikatnie i zauważyłam, że na twarzach moich rodziców również maluje się cień uśmiechu

-Dziękujemy- mama chciała mnie przytulić, jednak ja odwróciłam się i wyszłam z pokoju.

*koniec retrospekcji*

- Rose, może ty mi doradzisz. Lepiej koszulka  Iron Maiden czy Rolling Stones- Mike jak zwykle przed wyjściem przyszedł się poradzić czym przerwał moje przemyślenia

- Zdecydowanie Iron Maiden. Dużo lepiej na Tobie wygląda - uśmiechnęłam się

- Dzięki, a tak w ogóle, to świetnie wyglądasz. Czy wyście się z Kate zamieniły czymś? Zazwyczaj to ona była ubrana jak cukierek- Michael zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu 

- A pieprznąć Cię za tego cukierka?- spojrzałam na niego i ze względu na to, że bardzo blisko się znajdował walnęłam go w tył głowy

- Ej no, co jest? Przecież to był komplement- Michael uniósł ręce i zaczął masować obolałe miejsce

- Nie jestem cukierkiem- rzuciłam i chciałam udać się poprawić jeszcze mój makijaż, ale niestety ręce Clifforda uniemożliwiły mi jakikolwiek ruch, przyciągając mnie do jego osoby

- No już się nie gniewaj Rosie- Jezu, ile on ma siły? Przytulił mnie tak mocno, że myślałam, że zaraz się uduszę

- Dosyć tych czułości, bo zaraz zamiast na imprezę pojedziesz ze mną na cmentarz, żeby wykopać mi grób. Cholera Mike dusisz!- krzyknęłam i dopiero to na niego podziałało- Idź się przygotować, a ja idę pospieszyć Kate- zarządziłam i dosłownie wykopałam go z pokoju. Mimo tego iż miałam na sobie na prawdę wysokie buty nie miałam problemu z bieganiem, chodzeniem i przede wszystkim obroną. Zawsze lubiłam nosić wysokie buty, tylko one były czarne.... ale kolor nie ma różnicy no nie?

*

Alkohol buzował w moich żyłach, jak i u moich przyjaciół. Miałam rację, że to będzie impreza życia! Najlepszy klub w Londynie i do tego najlepsze towarzystwo. Czego chcieć więcej?

- Rose zobacz, tamci dwaj przystojniacy pożerają Cię wzrokiem- Kate szturchnęła mnie i dyskretnie pokazała mi dwóch chłopaków. Faktycznie patrzyli się w naszą stronę, a gdy zauważyli, że i my patrzymy się na nich, jeden wysoki blondyn pomachał nam. Nie byłyśmy już do końca trzeźwe więc zaczęłyśmy się śmiać z tego, jakby ten mały gest był najzabawniejszą rzeczą na świecie. Gdy już trochę się opanowałam pociągnęłam za sobą Kate, szukając naszych dwóch towarzyszy. Znalazłyśmy Michael'a i Harry'ego niemal od razu, gdyż wpadliśmy na siebie. Hazz porwał Kate na parkiet i bardzo szybko zniknęli nam z pola widzenia. Ja zostałam z naszym drugim towarzyszem. My również uderzyliśmy na parkiet, szaleliśmy jak jeszcze nigdy. Michael jest na prawdę dobrym tancerzem, ale potrafi wymęczyć jak nikt inny. Po kilku piosenkach udaliśmy się do baru, aby zamówić kolejnego drinka. Usiadłam na wysokim barowym krześle i czekałam, aż Mike zamówi nam drinki. W tym czasie ktoś przysiadł się na krześle obok mnie. Poznałam go, to ten chłopak, który "pożerał"  mnie wzrokiem, jak to twierdzi Kate

- No i spotykamy się po raz pierwszy kochanie- powiedział, a cień uśmiechu pojawił się na jego ustach.

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz