Rozdział 6

763 61 2
                                    

-Kto dzwonił?- zapytał Mike, gdy tylko się rozłączyłam.... rzucając telefonem o ścianę

- Ashton- powiedziałam cicho i schowałam twarz w dłoniach

- Kto taki?- no tak, Michael jak zwykle nie ogarnia 

- Osoba, która wydzwania do mnie od dwóch tygodni, ale nigdy nie mówi czego chce- powiedziałam bliska płaczu. Byłam bezsilna. Bezsilna i wściekła na samą siebie! Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie? Czego on ode mnie chce? To pytania, na które nie znam odpowiedzi

- Rosie, spokojnie- Mike przysunął się do mnie i objął ramieniem, chcąc dodać mi chociaż odrobinę otuchy- co mówił tym razem?

- To się niedługo skończy kochanie, a potem się spotkamy. Już niedługo- zacytowałam słowa Ashton'a- ale co się skończy? Jego telefony? Róże? Mike ja nic nie rozumiem- rozpłakałam się i wtuliłam w chłopaka

- Rose, proszę nie płacz, on nic Ci nie zrobi. Nie dopuszczę do tego, obecuję- szeptał wprost do mojego ucha i gładził moje plecy. Z czasem zaczęłam się uspokajać i zasnęłam. 

*

Obudziłam się następnego dnia rano. Głowa mnie strasznie bolała od wczorajszego płaczu. Michael'a nie było obok mnie, ale znalazłam kartkę 

Przepraszam, ale od dzisiaj wracam do pracy.

Calum się Tobą zajmie, będę wieczorem, trzymaj się :*

Michael xx   

     

Dlatego właśnie chciałam znaleźć pracę, żeby nie siedzieć całymi dniami sama w domu. Jak tylko wyzdrowieję, idę szukać pracy. Błagam grypo odpuść już sobie! Wracając do kartki, Calum mnie odwiedzi! Już dawno się z nim nie widziałam, cieszę się jak dziecko, do którego ma przyjechać babcia, którą się widuje dwa razy do roku. Koniec leżenia na dzisiaj. Muszę trochę ogarnąć, bo mój pokój wygląda jak po przejściu tornada. Wszędzie walają się moje ubrania i chusteczki. Istny syf, ale co się dziwić, chora Rose to jeszcze bardziej leniwa niż zwykle Rose. Wstałam, co przyszło mi z trudem i powlokłam się do kuchni, aby zjeść jakieś śniadanie. Czekała tam na mnie niespodzianka  w postaci kanapek z nutellą. Mike codziennie odkąd jestem chora robił mi śniadania, więc i tym razem nie było inaczej. Zjadłam spokojnie wszystkie kanapki, wzięłam lekarstwa, które zapisała mi lekarka i poszłam się ubrać. Zdecydowałam się na zwyczajne granatowe jeansy i czarną, ciepłą bluzę, ponieważ było mi zimno. Takie uroki grypy..... czujecie ten sarkazm prawda? Włosy związałam w luźnego koka na czubku głowy i wróciłam na swoje śmieci. DOSŁOWNIE. Najpierw zaczęłam sprzątać zużyte chusteczki i opakowania po różnego typu przekąskach. Mój pokój wyglądał jak pokój jakiegoś chłopaka. Wszystkie ubrania walające się po podłodze wrzuciłam od razu do prania. Zrobiło się od razu więcej miejsca, dziwne co nie? Pościeliłam moje łóżeczko, otworzyłam okno i od razu zrobiło się lepiej.

Dzisiejszy dzień, a przynajmniej do przyjścia Calum'a postanowiłam spędzić przed telewizorem. Przez cały czas oglądałam filmy romantyczne. Wypłakałam w tym czasie chyba wszystkie płyny z mojego organizmu. Głupie romansidła, jak tak dalej pójdzie to się odwodnię. Na szczęście od oglądania kolejnego filmu uratował mnie dzwonek do drzwi. Musiałam iść otworzyć, bo ja mądra, zamknęłam drzwi na klucz. Pierwsze co zobaczyłam po otwarciu ich to uśmiechnięta twarz Calum'a

- Cal, jak ja Cię dawno nie widziałam- krzyknęłam na tyle, ile moje gardło mi pozwalało i przytuliłam się do czarnowłosego 

- Cześć mała- powiedział po czym zmierzwił mi włosy, nie zrobiło to i tak wielkiej różnicy, ponieważ i tak były w nieładzie

- Tylko nie mała- oburzyłam się i wpuściłam go do domu

- Przepraszam, że jestem dopiero teraz, ale miałem kilka spraw do załatwienia- powiedział i ruszył za mną do kuchni 

- Nie masz za co przepraszać i tak dziękuję, że mnie odwiedziłeś- uśmiechnęłam się i zrobiłam nam kawy 

- No wiesz, dawno się nie widzieliśmy i się już stęskniłem- zaśmiał się, co wywołało śmiech także u mnie

- No to opowiadaj co u Ciebie? Jak Twoja kapela?- zapytałam ciekawa. Pamiętam jak kiedyś byłam na ich próbie, chłopaki serio dobrze grają, nawet chcieli grać z Michael'em, ale ten stwierdził, że woli grać sam dla siebie

- No cóż, mogę się pochwalić, że za równe 16 dni i 4 godziny będziemy grać nasz pierwszy poważny koncert. Czuj się zaproszona- wyprostował się i wypiął dumnie pierś

- Genialnie, na pewno przyjdę- wyszczerzyłam się 

- A jak tam Ci idzie z bębnami?- no tak, cały Cal, zawsze pyta o to samo

- Już nie gram- powiedziałam cicho, jakbym bała się jego reakcji. Cal zawsze był pod wrażeniem, tego jak grałam. Według niego byłam mistrzem... Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy nie wrócić do tego, ale jakoś mi nie wyszło

- Co? Jak to? Przecież tak świetnie grałaś- wytrzeszczył oczy ze zdziwienia

- Tak jakoś wyszło. Możne powiedzieć, że nie miałam już motywacji- uśmiechnęłam się blado

- Co ty gadasz? Już siadaj do perkusji, ja wezmę gitarę Michael'a i idziemy grać- klasną w dłonie i pociągnął mnie do salonu. Czekaj do salonu? Po co?

- Masz tu w ogóle bębny?- no tak przecież ja tu nie mieszkałam jak ostatnim razem się widzieliśmy 

- Mam, zabrałam je jak się wyprowadzałam. To, że już nie gram nie znaczy, że się ich pozbędę. Wspomnień się nie wyrzuca Cal- uśmiechnęłam się i poprowadziłam go do piwnicy, w której trzymaliśmy wszystkie instrumenty, a było ich sporo. Moja perkusja, bas, gitara elektryczna i akustyczna Clifford'a oraz stało tam także pianino. Tak tak, sporo tego. Na początku, gdy Kate, powiedziała, że chce gać na pianinie, Mike nie zgodził się, bo stwierdził, że nie ma gdzie go trzymać, jak się później okazało piwnica była odpowiednim miejscem na trzymanie wszystkich instrumentów z tego domu. Wystarczyło zrobić tam porządek.

- No to zabieramy się do pracy- Cal złapał gitarę i już chciał coś grać, ale w ostatniej chwili zrezygnował- jaki ja jestem głupi. Miałem się Tobą zająć, a nie zmuszać do gry. Przecież jesteś chora i osłabiona- strzelił facepalma i podrapał się po karku. Czy on tak serio, czy jest jakiś chory? Nie po to złaziliśmy do piwnicy, żeby po kilku minutach wracać.

- Cal, normalnie to bym Cię już chyba zabiła, ale nie wiedzieć czemu mi się nie chce. Mam w końcu jakąś minimalną motywację, żeby znowu grać, więc nie pieprz głupot tylko już graj- usiadłam za perkusją, tak dawno nie grałam- to może "American Idiot" tak na początek. W końcu to zawsze był nasz ulubiony kawałek no nie?- uśmiechnęłam się i zaczęłam sobie przypominać jak to było grane. Nie używałam moich bębnów od jakiegoś roku, więc dłuższą chwilę zajęło mi ogarnięcie wszystkiego, ale jakoś dałam radę. Co prawda nie było to, to co kiedyś, ale małymi kroczkami powrócę do formy. Gdy tylko zaczęliśmy z Calumem grać, poczułam się jak za dawnych czasów. Już zapomniałam ile przyjemności mi to sprawiało. Tyle lat mojej nauki nie mogło iść w las.Perkusja to była moja największa pasja, nie mogę tego porzucić. Od dzisiaj znowu zaczynam grać! Świecie szykuj się na przyjęcie najlepszego perkusisty jaki chodził po tej planecie! Kurwa, jaka skromność Rose. Przecież wiesz, że wcale nie jesteś, aż taka dobra. Och zamknij się głupi głosiku w mojej głowie.

**

Dziękuję wam za gwiazdki pod rozdziałami! I dosyć szybko wstawiam następny, puki jeszcze mam czas.

Przepraszam, że puki co jest to masło maślane, ale obiecuję, że jeszcze kilka takich rozdziałów i będzie się więcej działo :)

Dziękuję także @mousehs za komentarze, to naprawdę motywujące, więc dzięki kochana :*

No to tyle pde mnie, soooo powodzenia w szkole (ugh jakie to okropne) i do następnego! ;)

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz