Epilog

589 62 6
                                    

Minęło sześć dni i Ashton wreszcie mógł wyjść ze szpitala. Musiał co prawda musiał chodzić o kulach i na siebie uważać, ale grunt że mógł wrócić do domu.

Z racji tego, że w poprzednim 'naszym' domu nadal było pobojowisko po strzelaninie, postanowiłam, że zrobię mu 'niespodziankę' i kupiłam nowy dom. Nie w centrum. Jest to zwykły dom jednorodzinny na przedmieściach. Kupiłam też Ashtonowi prezent, ale to też niespodzianka. Nareszcie zaczęłam płacić za siebie i jest mi z tym dobrze. Nie lubię być na czyimś utrzymaniu.

- Rose, gdzie jedziemy? Przecież mieszkamy w zupełnie innym kierunku- Ash rozglądał się jakby miało mu to w czymś pomóc, a ja tylko uśmiechnęłam się i mruknęłam ciche 'zobaczysz'.

Po godzinie jazdy w końcu zaparkowałam pod naszym domem. Ashton był zdezorientowany i było to po nim widać.

- Gdzie jesteśmy?- podstawowe pytanie.

- U siebie Ash- uśmiechnęłam się szeroko i pomogłam chłopakowi wysiąść z samochodu.

- Nie wiem o co chodzi i chciałbym, żebyś mi to wyjaśniła- Irwin stanął na nogach i spojrzał na mnie.

- Kupiłam nam mieszkanie. Nie chciałam już mieszkać w miejscu gdzie zginęło kilku ludzi. Poza tym zostały tam dziury po kulach i nadal jest to miejsce gdzie pracuje policja. Pomyślałam, że możemy zamieszkać gdzieś indziej. Tu jest spokojniej- uśmiechnęłam się, gdy Ash mocno mnie przytulił i szepnął ciche 'dziękuję'.

- Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Chodź ze mną- złapałam Asha za rękę, a ten splótł nasze palce razem. Pociągnęłam go do garażu i przed drzwiami wręczyłam mu kluczyki.

- Nie możliwe. Rose, to niemożliwe. Przecież to..

- Ford Mustang Shelby GT500 z 1969 roku. Zgadza się. Chciałam Ci w ten sposób podziękować za to co dla mnie robiłeś- cały czas patrzyłam na Ashtona, jak ten, z podziwem ogląda Mustanga z każdej strony. Zawsze o nim marzył, więc dlaczego miałabym mu go nie sprezentować? Po chwili Ash spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam łzy.

- Hej, dlaczego płaczesz? Coś Cię boli?- od razu do niego podeszłam, a ten wtulił się we mnie.

- Dziękuję. Tak bardzo Ci dziękuję. Nie masz nawet pojęcia..

- Nie ma za co, a teraz proszę chodźmy do domu- Ash jeszcze raz rzucił okiem na samochód i w końcu weszliśmy do środka. Na razie nie był to dom urządzony w naszym stylu, ponieważ nie zdążyłam tego zrobić i chciałam również, żeby Ash mi pomógł, ale nie był już w stanie surowym i można było tam spokojnie spać.

- Rosie, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało- na ustach Ashtona znów pojawił się ten przeogromny uśmiech, który tak uwielbiałam.

- Mówisz tak bo dostałeś Mustanga- zaśmiałam się i położyłam rzeczy Ashtona na kanapie.

- Dobrze wiesz, że nie dlatego to mówię, bo wiesz to prawda?'

- Oczywiście- zaśmiałam się. Miałam dzisiaj bardzo dobry humor. To dzisiaj wszystko miało zacząć się układać.

-Ash co Ty robisz?- zapytałam widząc, jak odkłada kule i kuśtyka po domu o własnych siłach.

- Chodzę proszę Pani- wytknął mi język i poszedł do kuchni.

- Ash musisz na siebie uważać. Nie możesz tak po prostu rzucić kuli w kąt i chodzić o własnych siłach. Wiesz, że teraz czeka Cię rehabilitacja- upomniałam go, pilnując go jak dziecka, za co przeklinałam się w myślach.

- Skoro mam się oszczędzać, to znaczy, że Ty będziesz moją pielęgniarką?- Irwin poruszył znacząco brwiami, a ja wybuchnęłam śmiechem i pocałowałam go. W czasie jego pobytu w szpitalu trochę się zmieniło. Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i teraz jest w porządku.

- No, ale dlaczego? Proszę Cię, Rose. Zawsze marzyłem o takiej pielęgniarce- wydął usta jak pięciolatek, ale na mnie to nie działało. Nie ze mną takie numery.

- Irwin, do łóżka marsz- walnęłam go w ramię i podeszłam do lodówki przygotować mu coś do jedzenia. Dzięki Bogu, że Mike tak jak go prosiłam, zrobił nam zapasy w lodówce. Przez najbliższy miesiąc Irwin miał się oszczędzać, a to oznacza, że będzie naprawdę to robił.

Gdy zrobiłam mu kanapki i ciepłą herbatę do picia, wróciłam do salonu, gdzie Ash rozłożył się na kanapie.

- Jedzonko dla pana- usiadłam obok niego, a jedzenie postawiłam na stoliku przed nami. Ashton zamiast jeść, pocałował mnie, a następnie mocno mnie przytulił i złożył pocałunek na moim czole.

- Teraz już wszystko będzie, tak jak powinno. Kocham Cię aniele- Szepnął mi prosto d ucha, a ja znowu poczułam to przyjemne ciepło w dole brzucha.

- Teraz zaczynamy nowe życie. Razem- również wyszeptałam i uśmiechnęłam się szeroko.

Tak, teraz zaczynaliśmy od nowa.

***

Wygląda jak normalny rozdział nie?

No ćóż, skoro będzie kolejna część to nie chciałam pisać czegoś w stylu prologu z Freedom, jeśli kotś pamięta jak wyglądał ;)

Kochani dotarliśmy do końca tej historii!

Płaczę!!

Dziękuję wam za ponad 8 tysięcy wyświetleń. Dziękuję za ponad 600 głosów i za ponad 100 komentarzy. Nie macie pojęcia jak bardzo cieszę się, że moja historia przypadła wam do gustu.

Nie sądziłam, że ktokolwiek, będzie to czytał,a tu takie zaskoczenie!

Dziękuję wam za każde miłe słowo i dziękuję za każdą groźbę kierowaną w moją stronę, za każdym razem, gdy kóryś z bohaterów cierpiał. Dziękuję wam za wszystko,a przede wszystkim za wytrwałość!

Kocham was tak bardzo bardzo bardzo mocno misie

No i zapraszam za drugą część jak i na nowe opowiadanie. Wszystko na moim profilu ;)

Potzrebuję małej przerwy na zebranie nowych pomysłów, dlatego z Hope for Love startuję na samym początku marca, lub wcześniej, jeśli będę miała pomysły.

Jeszcze raz bardzo wam dziękuję i do zobaczenia w innych ff

Buziaki i Cya xx

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz