Rozdział 25

540 57 15
                                    

*Rose POV*

Dlaczego odeszłam? Jest jeden bardzo prosty powód. Ja nie potrafię kochać, tak myślę. Nie mam pojęcia co to jest miłość.

Może i czułam się przy Ashtonie bezpieczna, może czułam to dziwne ciepło w dole brzucha, gdy mnie przytulał czy całował, może i czułam się przy nim zupełnie inaczej, niż przy chociażby Luku, ale czy to była miłość? Skąd mogę to wiedzieć, skoro nigdy jej nie zaznałam?

Nie chciałam dać 'nam' szansy, ponieważ bałam się zobowiązać. Bałam się, że nie będę w stanie dać Ashtonowi tego, czego ode mnie oczekuje. Nie będę potrafiła powiedzieć mu prosto w oczy, kocham Cię. To mnie bolało najbardziej, bo gdy już myślałam, że faktycznie warto byłoby spróbować, pojawiały się te myśli.

Nie chcę go zranić. Nie chcę dawać mu nadziei, by potem odejść i zostawić go ze złamanym sercem.

- Rose, gdzie Ty jesteś do cholery?- usłyszałam krzyk Luka, a już po chwili zobaczyłam go na tarasie gdzie siedziałam.

 - Czemu tak krzyczysz?- spojrzałam na niego, a potem na broń znajdującą się w jego ręce.

- Czy to już?- zapytałam niepewnie, a on skinął głową. Od razu zerwałam się na równe nogi i pobiegłam szukać Ashtona. Był w salonie i rozmawiał z kimś przez telefon, a gdy tylko mnie zobaczył, rozłączył się.

- Rose, musisz uciekać. Nie wiadomo za ilę Parker tu będzie.- Ashton był zdenerwowany. To było widać. Tak jak Luke, miał przy sobie broń.

- A co z Tobą? Ash nie chcę Cię tu zostawiać, a co z Tobą Luke? Błagam nie róbcie mi tego.- panikowałam. Co jeśli któremuś z nich, coś się stanie? Nie chciałam, żeby coś im się stało..

-Rose spokojnie. Luke pojedzie z Tobą i będzie jeszcze dwóch policjantów z wami. Za kilka minut powinni tu być. Parker przyjedzie tu. Matt jedzie z nimi i jest naszą wtyką. Znamy każdy jego ruch. Nie zaskoczy nas. Ja sobie poradzę, ze mną będzie więcej policji. Nic mi nie będzie i wam również, ale nie możecie tu zostać- Ash próbował się uspokoić i zachować zimną krew . Podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam. 

- Obicaj mi, że nic Ci się nie stanie i zaraz po tej całej akcji się zobaczymy.- wyszeptałam w jego koszulkę i poczułam silne ręce oplatające moje ciało. 

- Rose, przecież wiesz, że...

- Obiecaj- przerwałam mu i spojrzałam do góry, wprost na jego zatroskane oczy, Nie kryłam łez, ponieważ nie potrafiłam ich kryć. 

- Obiecuję słońce, a Ty obiecaj mi, że będziesz trzymać się dzisiaj Luka. To Ty musisz być bezpieczna- wyszeptał, a potem złożył kótki pocałunek na moich ustach. Miałam wrażenie, jakby był to pocałunek pożegnalny. Nie chciałam tego. Nie poradzę sobie bez niego. Przez ostatnie kilka miesięcy stał się mi naprawdę bliski. Nie może go teraz tak, po prostu zabraknąć. 

- Dobrze- tylko tyle udało mi z siebie wydusić, zanim dołączył do nas Lucas.

- Ash, Will i reszta właśnie przyjechali. Rose musimy się zbierać- spojrzał na mnie i widziałam współczucie w jego oczach. On doskonale wiedział jak ciężko mi było. Ten człowiek znał mnie na wylot, wystarczyło, że na mnie spojrzał i już wiedział co czuję. 

Jeszcze raz mocno wtuliłam się w Ashtona i wstałam. Musiałam stąd uciec, tak jak kazał Ash. Razem z Lukiem wsiedliśmy do samochodu, gdzie byli dwaj policjanci, -tak jak mówił Ash- i odjechaliśmy. Siedziałam i gapiłam się w szybę. Bałam się, i to jak cholera, całe moje ciało drżało a ja byłam pewna, że to nie ustąpi dopóki nie zobaczę Ashtona, całego i zdrowego. Luke najwyraźniej widząc moje ogromne zdenerwowanie, przysunął się do mnie i objął ramieniem. 

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz