Rozdział 7

700 58 2
                                    

*Michael's POV*

Wróciłem z pracy około godziny 21. Wszedłem do domu, buty rzuciłem gdzieś w kąt, za co pewnie Rose albo Kate później mnie opieprzą, i poszedłem do pokoju Rose, żeby sprawdzić jak się czuje. Zdziwiłem się, gdy nie zastałem mojej przyjaciółki w pokoju. Dzisiaj miał się nią zająć Cal, a ona jest chora, więc nie mogli nigdzie pójść. Usiadłem na łóżku i już chciałem dzwonić do Rose, ale usłyszałem muzykę z piwnicy. Ciekawy poszedłem sprawdzić co się tam dzieje. Zaskoczony, ale i bardzo szczęśliwy stanąłem w wejściu do piwnicy. Byłem cholernie szczęśliwy, że wraca nasza baaaardzo stara Rose. Rose zanim stała się ponura, zamknięta w sobie. Nasza kochana Rosie zaczyna znowu grać na bębnach? 

- Cześć wam- wszedłem i przywitałem się, gdy ona i Calum skończyli grać

- Cześć Mikey- powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Rose

- Cześć stary- Cal odłożył gitarę i usiadł na kanapie

- Rosie, znowu grasz?- zapytałem, gdy wstawała od perkusji 

- No jak widać geniuszu- uderzyła mnie w ramię, a chwilę później się do mnie przytuliła- kocham Cię Ty mój punk'u

*Rose's POV*

- Do zobaczenia Cal, mam nadzieję, że już niedługo znowu się zobaczymy- przytuliłam przyjaciela na pożegnanie 

- To może wpadniesz do nas pojutrze na próbę?- zapytał z uśmiechem 

- Jeśli będę zdrowa to z chęcią przyjdę- mam nadzieję, że grypa mi odpuści  

- Przyjadę po Ciebie o 18, cześć mała- rzucił i wyszedł. Odwróciłam się, chcąc wrócić do pokoju, ale w progu stał Mikey i się głupio uśmiechał 

- O co Ci chodzi?- zapytałam i się roześmiałam 

- Nawet nie masz pojęcia jak miło jest widzieć, że znów jesteś szczęśliwa- przytulił mnie, tak mocno, że ledwo łapałam oddech

- Mikey, dusisz- krzyknęłam, ale nie przestawałam się śmiać

- Oj tam, narzekasz- walnął mnie w ramię i poszedł do kuchni. Chwila, czy to jest przemoc? Jak on może mnie tak bić? Co ten Michael...?

- Chcesz coś do picia?- krzyknął z kuchni 

- Nie dziękuję! Mike, kiedy Kate będzie w domu?- odpowiedziałam wchodząc do kucni

- Powinna być za chwilę, a tak w ogóle, jak się czujesz?- zapytał siadając naprzeciwko mnie

- Już duuuużo lepiej- zrobiłam minę "dzielnego pacjenta", a Mike zaczął się ze mnie śmiać

- Widzisz? Muzyka jest lekarstwem na wszystko

- Mikey, co z tym wszystkim teraz będzie?- zapytałam poważnie

-Nie rozumiem o czym mówisz- Clifford jak zwykle nieogarnięty 

- Co z Jeff'em, Matt'em i resztą? Mike, ja wiem, że ostatnio widziałeś się z Jeff'em- powiedziałam, a jemu mina zrzedła

- Rose, tym się nie przejmuj- Michael próbował uciąć temat, ale ja się nie poddam, to także moja sprawa!

- Mike, czego chciał!- powiedziałam, może trochę za głośno

- Pytał się o Ciebie. Mówił, że jesteś gorącą laską, ale wie, że jesteś łatwa i niedługo będziesz jego- odparł ledwie słyszalnie, a mi w oczach zebrały się łzy- Nie martw się Rosie, nie dopuszczę do tego, będę Cię chronił- znowu mnie przytulił i trwaliśmy w tym uścisku dobrych kilka minut, aż do domu wróciła Kate.

*Ashton's POV*

 - Jesteśmy pojebani Ash- Luke był już trochę podpity, ale tak zazwyczaj kończą się nasze "turnieje" w FIFA

- No co Ty Luke, jak na to wpadłeś?- zapytałem z ironią, tylko młody chyba nie załapał o co chodzi bo zaczął swój "monolog", który nie będzie trwał długo

- No wiesz, w sumie to życie mamy już spaprane, przez nasze wszystkie przekręty. Do tego, można powiedzieć, że prześladujemy tą dziewczynę i mamy zamiar ją porwać. No proszę Cię, to nie jest normalne- na końcu swojej wypowiedzi Lucas roześmiał się jak nienormalny 

- Po części, robimy to także dla jej dobra- powiedziałem cicho, a potem wróciliśmy do gry. W końcu nie jestem aż takim palanten i nie zrobię jej krzywdy no nie? Czy aby na pewno?

*Rose's POV*

- No to mów co Ci na sercu leży- Kate weszła do mojego pokoju, zamknęła drzwi i usiadła naprzeciwko mnie

- Martwię się. Jeff ostatnio spotkał się z Michael'em, ponoć chce mnie. Do tego te głupie róże codziennie- chciałam mówić dalej, ale Kate mi przerwała 

- A co do tych róż, to dzisiaj znalazłam kolejną pod drzwiami- powiedziała z grymasem na twarzy

- Widzisz? I jeszcze te telefony. Co prawda nie dzwoni już codziennie, ale i tak to jest chore. Kate co ja mam zrobić?- po raz kolejny tego dnia byłam bliska płaczu

- Rose, nie martw się, wszystko będzie dobrze- szczerze mówiąc, słabe pocieszenie

- Zawsze się tak mówi, Kate ja się boję najbardziej o was. Że przez moją głupotę, może się wam coś stać- przytuliłam się do mojej przyjaciółki 

- Przez jaką głupotę, siedzimy w tym wszystkim razem- Kate próbowała mnie podtrzymać na duchu 

- Gdyby nie ja to Mike nigdy nie poznałby Matt'a, a co za tym idzie nigdy nie miałby styczności z Jeff'em i jego "gangiem", czy Bóg wie co to do cholery jest- zaczęłam histeryzować

- Przecież Matt to nasz znajomy, Ty też nie wiedziałaś, że on się obracał w takim towarzystwie. Spokojnie, idź lepiej spać, bo zaczynasz marudzić- odpowiedziała moja starsza towarzyszka i uderzyła mnie w ramię 

- Tak tak, starucho. Idź już- zaśmiałam się, a ona tak jak powiedziałam chciała wyjść z pokoju, jednak przy drzwiach ją jeszcze zatrzymałam 

- Kate, dziękuję- ta nie odpowiedziała nic, jedynie skinęła głową i już jej nie było. Ja natomiast poszłam pod prysznic i szybko położyłam się do łóżka. Chciałam być już do końca zdrowa. Wszystko zaczęło się układać, ale jak zwykle, tak szybko jak się ułożyło tak szybko się spieprzyło. Boję się o moich najbliższych, nie chcę, żeby Jeff, albo ten ktoś, kto do mnie wydzwania, coś im zrobił. Chociaż mam wrażenie, że Ashton, nie chce niczego od Clifford'a i Kate, ale Jeff jest nieobliczalny.

***

Hej hej hej!

I'm so sorry, że taki, krótki, ale taki musi być. Wytrzymajcie jeszcze trochę ;)

Dziękuję wam wszystkim za gwiazdki, no po prostu kocham was nooo

No i proszę o opinię ;)

Co sądzicie na chwilę obecną? Zmienić coś czy zostawić? Macie może jakieś propozycje?

Piszcie w komentarzach ;)

To chyba tyle ode mnie, więc do następnego :*

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz