Rozdział 19

437 54 3
                                    

Bałam się jak cholera.

To jedyne co odczuwałam, gdy razem z Irwinem parkowaliśmy pod domem Michaela i Kate. Byliśmy już u lekarza i mam trzy szwy na nadgarstku. Lekarz był wstrząśnięty tym, że zrobiłam tak wielką ranę, ale co poradzić? Czasu nie cofnę.

Wysiadłam z samochodu, a zaraz za mną szedł Ashton. Jego nastrój uległ poprawie, ale nadal, gdy byliśmy sami, lub w towarzystwie Hemmingsa, traktował mnie z dystansem. Nie mogę powiedzieć, że kompletnie mnie ignorował, albo znowu pałał do mnie tylko nienawiścią, bo nie w tym rzecz. On po prostu trzymał się z dala, jeśli mogę tak powiedzieć. Ashton to dziwna istota. Nie potrafię go rozgryźć, nawet gdybym próbowała.

Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam na dzwonek. Nie wiem dlaczego, bo zawsze wchodziłam tu jak do siebie, ale tym razem czułam jakąś blokadę. Miałam wrażenie, jakbym czekała na ścięcie, aż w końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanęła moja kochana przyjaciółka.

- Rose, cholera jasna! Masz pojęcie jak się o Ciebie martwiliśmy?- Kate rzuciła się na mnie przytulając, tak, że aż popchnęła Irwina.

- Przepraszam- jedyne co w tamtej chwili potrafiłam zrobić, to przepraszać ich. Byłam w stanie paść na kolana i błagać o wybaczenie, ale Kate stanowczo utrudniała mi jakiekolwiek ruchy. Zanim jednak zdążyłam coś powiedzieć, Kate mnie, jak i Ashtona wciągnęła do mieszkania. Mike siedział na kanapie w salonie, a gdy weszłam doskoczył do mnie i tak jak przed chwilą Kate, mocno mnie uścisnął.

- Nie rozumiem tego wszystkiego i oczekuję od Ciebie wyjaśnień. Jak wczoraj Kate powiedziała mi, że widziała Parkera, to myślałem, że zejdę na zawał! Dziewczyno, w co Ty się wpakowałaś?- no tak, mimo wszystko to właśnie Michael, był najbardziej ogarnięty z naszej paczki. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, albo od czego w ogóle miałam zacząć, ale jak zwykle na pomoc przyszedł mi Ashton.

- Usiądźmy, a ja wam wszystko wyjaśnię, bo to po części moja wina- Mike zacisnął dłonie w pięści i chciał -delikatnie mówiąc- podejść do Ashtona, ale pociągnęłam go tak, że usiadł na kanapie, zaraz obok mnie. Cały czas trzymałam jego dłoń. Musiał wytrwać do końca tej historii w spokoju, a on już miał ochotę uderzyć Ashtona, gdy ten nic nie powiedział. Prawie nic.

- Zacznijmy od tego, że wiem o Jeffie i wszystkim innym, ale nie mam pojęcia dlaczego akurat zainteresował się Rose- Ashton zaczął swoje wywody, a Michael puścił moją dłoń i zakrył twarz.

- To moja wina. Kiedyś wdaliśmy się w małą kłotnię i bójkę z jego ludźmi i wtedy Jeff dowiedział się o Rose. Już wtedy chciał ją mieć 'u siebie'- Michael wydawał się być załamany tą sytuacją bardziej niż ja.

- Dobra dobra, ale skąd w tym wszystkim wziął się Parker? Przecież on siedział w pudle.- Kate nie połączyła jeszcze faktów, tak jak zapewne też Michael, chociaż nie dziwiłam się im.

- No i tu zaczynają się schody. Rose nie trafiła do Jeffa, za to on dowiedział się, że jesteśmy razem i teraz Rose jest u mnie. Powiem tak, Jeff trochę bardzo mnie nie lubi, a skoro, cytując 'ja mam coś co należy do niego', chciał się teraz jej pozbyć. I właśnie dlatego śledził ją wczoraj Jake. Ten skurwiel wyszedł z więzienia.- Ashton już sam się uniósł i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. To chyba był już jego nawyk.

- No to mamy w chuj wielki problem- podsumowanie Michaela wywołało fale śmiechu, która rozniosła się po pokoju. Swoim stwierdzeniem Mike nam wszystkim, chociaż na chwilę poprawił humor.

- Ashton, po części mam ochotę Cię zabić i uwierz mi, zrobię to, jeśli Rosie spadnie z głowy chociaż jeden włos. Rozumiemy się?- Dobra, atmosfera znowu zrobiła się napięta, ale na szczęście Michael uległ zapewnieniom Ashtona, jak to bardzo on mnie kocha i, że ma zamiar mnie chronić. Przy okazji powiedział mu to, co mnie wczoraj.

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz