Rozdział 10

2.1K 90 4
                                    


- Gotowi? – spytała stojące kilka kroków za nią rodzeństwo. Gdy skinęli głowami na potwierdzenie, dłonią nakreśliła znak na starej szafie.

     W następnej chwili powierzchnia drzwi zafalowała, a ciemne drewno powoli zamieniało się w zamazany, zielono-niebieski krajobraz. Annabell po chwili namysłu odsunęła się, puszczając ich przodem.

     Patrzyła jak powoli przechodzą przez portal. Odczekała chwilę i z lekkim wahaniem poszła za nimi.

     Ledwie zdążyła przekroczyć granicę, a już słyszała wylewne powitania pani Bóbr, radosną przemowę Ryczypiska i głos Łucji, witającej się z Tumnusem. Kilka metrów za nimi zauważyła Kaspiana, który czekał na przekazanie rodzeństwu podstawowych informacji, takich jak termin najbliższej debaty czy sposób międzynarodowych konsultacji. Skinęła do niego głową, po czym odeszła w stronę Ker-Paravelu, by poinformować dworską służbę o przybyciu władców.

***

- Jeszcze jedno. Ubrania – mówił Kaspian, oprowadzając ich po Ker-Paravelu. – Jak już zauważyliście, są znacznie nowocześniejsze – wskazał na mijających ich ludzi, a potem na swoją białą koszulę i ciemne spodnie. – Z tego co wiem, w waszym świecie ubieracie się podobnie, a przynajmniej na ważniejsze okazje.

     Przytaknęli z niemałą ulgą. Raz po raz zwalniali tempo, by Bobry i Ryczypisk mogli za nimi nadążyć.

- Mimo to, kobiety z wyższych sfer nie powinny nosić spodni i bardzo krótkich spódnic – dodał i uśmiechnął się, kiedy Łucja i Zuzanna wymieniły niezadowolone spojrzenia. – Lepiej będzie, jeśli od razu zaprowadzę was do krawców. Zmierzą was i uszyją potrzebne rzeczy.

***

- Rzeczywiście, trochę się pozmieniało.

      Edmund, Piotr i Kaspian czekali w jednym z królewskich ogrodów na Łucję i Zuzę. Narnijczycy mijali ich i kłaniali się, a ci, których dobrze znali, zatrzymywali się na krótką rozmowę. Mimo całej odpowiedzialności i ograniczonej prywatności musieli przyznać, że niczego im tak nie brakowało jak życia w Narnii.

     Kilka minut później dołączyła do nich Annabell. Była ubrana na czarno, co, jak powiedział im wcześniej Kaspian, było niepisaną zasadą Straży Arbaro. Usiadła obok nich na trawie, nie odzywając się ani słowem.

     Ciszę przerwało dopiero pojawienie się sióstr Pevensie, rozpływających się nad przygotowywanymi dla nich strojami. Zuzanna usiadła tuż obok Kaspiana, co nie uległo niczyjej uwadze, ale jednocześnie nikt nie zdecydował się tego skomentować.

- U krawca widziałyśmy dość dziwną rzecz – powiedziała Łucja, przerywając litanię na temat kolejnej sukni. – Na szafce stało kilka szklanych figurek, a kiedy chciałam dotknąć jednej z nich, zaczęła się ruszać! Krawiec powiedział, że dostał je od czarownika. Myślałam, że w Narnii nie ma ich wielu.

      Annabell uśmiechnęła się, widząc ekscytację dziewczyny takim drobiazgiem.

- Bo to prawda, nie ma ich wielu – potwierdziła, wyjmując z torby butelkę wody. – Większość zajmuje się uzdrawianiem, to jedna z najprostszych dziedzin – ku zdziwieniu pozostałych, wylała trochę wody na otwartą dłoń. – Która z figurek spodobała ci się najbardziej?

      Łucja, nieco zdezorientowana, odpowiedziała, że ta w kształcie konia. Annabell drugą dłonią wykonała kilka ruchów nad rozlaną wodą, zamieniając ją w połyskującą kulkę. Delikatnie pociągając za jej odpowiednie miejsca, stworzyła szkielet konia. Chwilę później, po dopracowaniu szczegółów, Ann postawiła figurkę na ziemi pomiędzy nią i Łucją. Wymawiając w myślach zaklęcie, dotknęła głowy szklanego konika, który poruszył się i pobiegł w kierunku nowej właścicielki.

- Niesamowite – stwierdziła Zuza, z uśmiechem przyglądając się młodszej siostrze zafascynowanej figurką. – Nie mówiłaś, że władasz magią.

      Kiedy Annabell nie odezwała się i na chwilę odwróciła wzrok, bracia Pevensie i Kaspian wymienili zrozumiałe spojrzenia. Zuzanna chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Piotr zwrócił jej bezgłośną uwagę.

- To przez to, że twoja matka to potrafiła, prawda? – spytała cicho Łucja, przyglądając się Ann z empatią.

      Dziewczyna przytaknęła i odwróciła głowę w ich stronę, nadal jednak unikając kontaktu wzrokowego.

- To ona mnie tego nauczyła – przyznała. Westchnęła cicho i dodała – kiedy... rządziła Narnią, robiłam taką figurkę za każdym razem, gdy zamieniła kogoś w kamień – uśmiechnęła się niepewnie. – Wiedziałam, że to nic nie da, ale to jedyne, co mogłam wtedy zrobić.

      Na chwilę zapadła cisza. Kaspian, który już słyszał kilka razy tę historię, pokiwał głową ze zrozumieniem i uśmiechnął się pokrzepiająco do Ann.

- Jak to jest, że mimo tego, że jesteś córką Jadis, Narnijczycy nie traktują cię... inaczej? – spytał Edmund, a Kaspian spoważniał nagle, wodząc wzrokiem między nim a Annabell.

- Bo znają prawdę – odpowiedziała z pozornie obojętnym wyrazem twarzy. Widziała ich ciekawość i mimo że mieli na tyle zrozumienia, by nie dopytywać, sama rozpoczęła historię. – Moja mama nie zawsze była taka, jaką ją poznaliście. To ona była córką poprzedniego króla Dragonii, typową Panną ze Smoczego Gniazda. Piękna, mądra, ludzie ją uwielbiali. Wtedy poznała mojego ojca – przerwała na chwilę, z zamyśleniem patrząc na morskie fale. – Pobrali się, ale niedługo po ślubie porwał ją Aryman. Jak wszyscy, którzy władają magią, mógł zmieniać swoją postać. Wtedy, kiedy był człowiekiem, porwał moją matkę, rozkochał i porzucił, gdy przestała mu być potrzebna. Załamała się, ale mój ojciec wybaczył jej chwilową słabość do Arymana i pomógł wrócić do normalności. Niedługo potem mama zaszła z nim w ciążę, a kiedy i oni, i poddani myśleli, że wszystko już będzie dobrze, Aryman wrócił. Kilka dni przed porodem zagroził, że jeśli nie odejdzie z nim i nie pomoże mu w szerzeniu zła, zabije jej dziecko. Wiedział, że mając w sobie geny Jadis i poprzednich królów Dragonii, dziecko będzie władało potężną magią. Bał się tego – Annabell wzięła głęboki oddech. Nikt nie odważył się odezwać nawet słowem. – Po rozmowie z moim ojcem, mama zdecydowała się urodzić i odejść z Arymanem. Wtedy opętał ją i stała się zła, a tata zabrał mnie do waszego świata. On wrócił tu dopiero, gdy Aslan poprosił go o ponowne objęcie władzy. Ja wracałam, by widywać się z matką – uśmiechnęła się słabo. – Nigdy nie stała się znów dobra, ale przy mnie miała lepsze momenty. Nauczyła mnie magii. Na samym początku, gdy moc Arymana była słabsza, mama napisała dla mnie kołysankę, opowiadającą tę historię. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, to było jedyne, co usypiało mnie w jej pałacu – zakończyła, nie odwracając wzroku od falującego horyzontu.

      Rodzeństwo, które wcześniej rzucało w stronę Kaspiana zdziwione spojrzenia, teraz tylko w ciszy myślało nad historią Annabell.

      Gdyby Jadis postawiła się Arymanowi, Annabell nie urodziłaby się, ale Biała Czarownica nigdy nie zawładnęłaby Narnią. Z drugiej strony, gdyby tak było, oni nigdy nie trafiliby do Narnii, bo nie byliby tu potrzebni. I żadna z opcji nie mogła wykluczyć tego, że Aryman mógł zawładnąć światem nawet bez pomocy Jadis. Nie było sensu by zastanawiać się, „co by było, gdyby..." – ta historia była zbyt złożona, by zmienić w niej choć jeden szczegół.

     Jedno wiedzieli na pewno – nikt jeszcze nie zna zakończenia historii, która już tyle razy wpłynęła na dzieje tego świata.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz