Rozdział 19

1.2K 65 1
                                    

     Edmund poczuł jak ktoś mocno go szarpie. Po całym dniu treningów szybko zasnął i nie zamierzał budzić się w ten sposób.

- Edmund, obudź się, do cholery – gdy chłopak usłyszał nad sobą głos Kaspiana, momentalnie otworzył oczy i usiadł na łóżku. – Musisz coś zobaczyć.

      Poszedł za mężczyzną w stronę salonu, gdzie była już jego rodzina, państwo Bobrowie, Oreius, Tumnus i Ryczypisk ze swoją świtą, i, o dziwo, ojciec Annabell. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia, Łucja spojrzał na niego z przejęciem w oczach. Wszyscy w salonie wyglądali na spiętych i nerwowych, a Zuzanna, do której szybko podszedł, wycierała łzy spływające po jej młodej twarzy.

     Bał się zapytać, co właściwie się dzieje, więc tylko spojrzał na telewizor, w który pozostali wpatrywali się jak zaklęci.

     Zobaczył scenę walki, bardzo niewyraźną, wyglądającą jak magiczne odtworzenie czyjegoś wspomnienia, czym zapewne było. Widział wybuch w jednym z rogów pola walki i komunikat, że zaraz po tym na walczących spadł deszcz krwi, przed którym osoba, do której należało wspomnienie, schowała się i dlatego nie mogą obejrzeć dalszego ciągu. Dopiero teraz dostrzegł oficjalny komunikat z boku ekranu.

     Najstarszy Vrokon zaatakował ze wszystkimi swoimi poddanymi, powtórzył kilka razy w myślach ten fragment, jakby nadal nie wierząc w jego prawdziwość. Ponad 70 procent Strażników zginęło podczas akcji, a pozostałych przeniesiono do największego szpitala w Dragonii. Dopiero teraz zwrócił uwagę na nieprzerwany głos syreny.

- Ale... - zaczął Edmund niepewnie, jednak Piotr szybko mu przerwał.

- Pokonali Najstarszego Vrokona – król nadal wpatrywał się w komunikat. – Zabraniają rodzinom wchodzić do szpitala, żeby nie przeszkadzali im przy tak intensywnej pracy.

- Nikt nie wie, kto zginął, kto trafił do szpitala, a kto miał na tyle szczęścia żeby uniknąć walki – dodał Kaspian, nerwowo ściskając szklankę. – Annabell wyszła z pałacu, nie zostawiając nawet wiadomości.

      Edmund poczuł się tak, jakby ktoś mocno uderzył go w tył głowy. Nie potrafił wykrztusić nawet słowa.

- Spróbuję jeszcze raz skontaktować się z dyrektorem szpitala – powiedział Kaspian po chwili ciszy. Kilka osób kiwnęło głowami, zgadzając się.

       Kiedy opuścił pokój, Magnus wstał i podszedł do okna.

- Nie możemy tak wszyscy siedzieć całą noc – stwierdził cicho, wpatrując się w horyzont. – Damy wam znać, kiedy czegoś się dowiemy – dodał, nawet nie patrząc w ich stronę.

- Nie zostawimy was tutaj – zaprzeczył zdecydowanym tonem Ryczypisk. – Będziemy czekać.

      Ich dalszą dyskusję przerwało przyjście Kaspiana. Władca głośno westchnął.

- Nadal nie chcą wpuszczać rodzin, ale zgadzają się na udzielenie informacji osobom, którym podlegał dany Strażnik. Pracodawcom czy dowódcom wojsk – powiedział, stając w progu. – Możemy jechać – zwrócił się do Piotra, a ten natychmiast wstał i minął Kaspiana w przejściu, kierując się do głównego wyjścia Ker-Paravelu.

     Pevensie spojrzeli po sobie z niecierpliwością i niepewnością. Ich serca biły jak oszalałe. W tym momencie odczuli, jak niebezpiecznie zbliżyli się do Annabell. To nie powinno się wydarzyć. Nigdy.

- Ktoś jeszcze może jechać z wami? – spytał Tumnus, krążąc po pokoju. Kaspian pokręcił głową.

- Im mniej osób, tym lepiej. Dam wam znać, jak tylko się czegoś dowiemy.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz