Rozdział 17

1.3K 71 4
                                    

       Annabell spacerowała po „swoim" piętrze w Ker-Paravelu, raz po raz zapisując na kartce pomysły, które wpadały jej do głowy. Starała się uciekać myślami od ostatnich niezbyt miłych wydarzeń i sytuacji, które zdecydowanie oddaliły ją od rodzeństwa Pevensie. Oprócz kilku krótkich rozmów z Łucją i doradzaniu Zuzannie w sprawie akcji charytatywnych, praktycznie nie widywała się z nimi. Mimo że takie rozwiązanie było na pewno lepsze dla obu stron, nie czuła się z tym do końca dobrze. Tym bardziej zdziwiła się, gdy przechodząc obok salonu, zobaczyła w nim Piotra, siedzącego w dużym fotelu przed wyłączonym telewizorem.

      Podeszła najciszej jak potrafiła i zmarszczyła brwi, gdy przyjrzała mu się uważniej. Miał pomiętą koszulę, kilka bardzo źle wyglądających siniaków na rękach i małą ranę na łuku brwiowym.

- Jak na przyszłego lekarza niezbyt dobrze ci to wychodzi – powiedziała, obserwując jak nieumiejętnie próbował się sobą zająć. Drgnął lekko, gdy usłyszał jej głos i westchnął ciężko, oddając jej miskę z wodą i kilkoma opatrunkami.

      Annabell uleczyła go znacznie sprawniej niż mógłby sądzić, więc po paru minutach nie miał już śladu po jakiejkolwiek bójce. Podziękował jej, a gdy chciał wstać z fotela, powstrzymała go łapiąc go za ramię i uniosła brew z oczekującą miną. Widząc to, przewrócił oczami i sięgnął po pilota.

      Od razu włączył się program informacyjny, w którym od razu usłyszała najnowsze wieści.

- Dwóch mężczyzn zgłosiło bójkę z udziałem samego Wielkiego Króla, władcy Narnii... - mówiła prezenterka, a Piotr przełączył na kilka innych stacji, głoszących ten sam komunikat.

    Gdy wyłączył telewizor, Annabell odetchnęła głęboko i spojrzała na niego z nieco niezadowoloną miną, na co jedynie wzruszył ramionami.

- Kim są ci dwaj? – spytała zmęczonym tonem.

- Generałowie z Wereony. Nikt ważny – stwierdził i uśmiechnął się od niechcenia.

        Ann pokiwała głową, udając zrozumienie.

- Ale jednocześnie na tyle ważni, by psuć z nimi swój wizerunek – dodała za niego, siląc się na poważny wyraz twarzy. Piotr ponownie wzruszył ramionami i oboje zaśmiali się cicho. Zanim Annabell zdążyła cokolwiek dodać, Zuza i Kaspian weszli do salonu.

- Jeszcze ci mało? – zaatakowała od wejścia Zuzanna, uderzając brata w ramię. Kaspian powolnym krokiem podążał za nią z zamyśloną miną. Kiedy ona wylewała kolejne żale, brunet podszedł do nich i ze zdziwieniem przyjrzał się Piotrowi.

- Spokojnie, spokojnie – powiedział, obejmując Zuzannę ramieniem. – Dobrze wygląda jak na bójkę z dwoma przeciwnikami – zauważył ciszej, a Piotr i Annabell wymienili szybkie spojrzenia.

      Zuza przerwała na chwilę i ze zmarszczonymi brwiami spojrzała na brata. Uniosła palec w zamyśleniu, a gdy chciała coś powiedzieć, Ann przerwała jej.

- Bo nie było żadnej bójki. Mało to ludzi szukających rozgłosu? – stwierdziła z idealnie odegraną swobodą, a Piotr przytaknął i rozłożył ręce w obronnym geście.

      Kaspian westchnął głośno i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyraz twarzy Zuzanny lekko złagodniał, nadal jednak lustrowała brata przenikliwym wzrokiem. Na chwilę zapadła cisza, w tym przypadku niewiarygodnie niezręczna, więc Annabell wstała, przez cały czas utrzymując pozornie swobodne zachowanie.

- Wymyślcie, co na razie powiedzieć mediom. Ja muszę coś załatwić – powiedziała, po czym pospiesznie wyszła z salonu.

***

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz