Rozdział 14

1.5K 67 6
                                    

     Późnym wieczorem Annabell siedziała przy stole w salonie w domu profesora Kirke, próbując nadrobić zaległości ze studiów. Kiedy przepisywała kolejne notatki, Piotr wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się.

- Gdzie reszta? – spytał, siadając przy stole z własnymi podręcznikami i notatkami.

- Wydaje mi się, że pracują nad wizerunkiem, pielęgnując relacje interpersonalne korzystne dla waszej rodziny – odpowiedziała wymuszonym, poważnym tonem, a gdy rzucił jej rozbawione spojrzenie, wyjaśniła – Zuza jest z Kaspianem, Edmund zabrał Arianę na przejażdżkę, a Łucja... - zastanowiła się chwilę, obserwując reakcję Piotra. – Łucja poszła na przyjęcie do znajomej z Narnii.

- Czyżby? – powiedział z ironią, unosząc brwi.

- Nie powiedziałam, że nie będzie tam Anthony'ego – zaznaczyła z uśmiechem, wracając wzrokiem do notatek.

- Opowiadała ci o nim? – zapytał po chwili ciszy, nie mogąc się powstrzymać. Annabell tylko westchnęła znacząco, ale nie odpowiedziała. – A zresztą, nie wygląda na złego chłopaka.

        Ann podniosła wzrok ze zdziwioną miną. Otwierając szeroko oczy, położyła dłoń na sercu.

- O mój Boże, jesteś chory? – zażartowała przejętym tonem, a on zaśmiał się i przewrócił oczami.

       Na chwilę zapadła cisza, którą przerwało dopiero ciche ziewnięcie Annabell.

- A właśnie miałem zapytać, która z was poprzedniej nocy ciągle chodziła po schodach i salonie – spojrzała na niego zaskoczona, więc dodał – te drzwi nie są w ogóle dźwiękoszczelne, uwierz mi.

       Westchnęła ciężko, nie odrywając wzroku od kartek. Czując na sobie nieustępliwy wzrok Piotra, wzruszyła ramionami.

- Zboczenie zawodowe – stwierdziła, siląc się na obojętny ton. – Po tylu latach w Arbaro nie potrafię całkiem spokojnie spać. Kiedy jest pełnia, nie śpię wcale, bo wtedy atakuje najwięcej Vrokonów. Ale spoko, jakoś to przeżyję – zapewniła niezbyt przekonywująco.

- Domyślam się, że próbowałaś już wszystkich metod – Annabell przytaknęła ruchem głowy, więc zastanowił się chwilę i spojrzał na zegarek.

      Po krótkiej chwili zaczął z powrotem zbierać swoje książki i wstał od stołu. Annabell zdziwiła się, ale nie chcąc tego w żaden sposób komentować, ponownie pochyliła się nad kartkami.

- Chodź – powiedział, stając w drzwiach salonu – skoro nie możesz spać, lepiej obejrzyj jakiś film, a nie zamęczaj się nauką.

        Zaśmiała się krótko, nie ruszając się z miejsca.

- I kto to mówi.

- Przecież idę z tobą – stwierdził i westchnął ciężko. Kiedy rzuciła mu nieprzekonane spojrzenie, rozłożył ręce w obronnym geście, wcześniej odkładając książki na najbliższą szafkę.

      Widząc, że nie zamierza odpuścić, Annabell poskładała swoje rzeczy na jedną stertę i powolnym krokiem poszła za Piotrem do jego pokoju.

      Za jego pozwoleniem usiadła wygodnie po jednej stronie łóżka, patrząc jak robi coś przy telewizorze wiszącym naprzeciwko. Zaczął przeglądać płyty z filmami, ale na chwilę wrócił wzrokiem do Annabell.

- Słyszałem, że piszesz – zagadnął, wciąż czytając opisy z tyłu płyt. Nie odpowiedziała, więc niezrażony ciągnął dalej. – Pani Bóbr powiedziała, że czytała twoje prace i były świetne. Zastanawiam się, dlaczego przestałaś? Tylko mi nie mów, że przez brak czasu.

     Pokręciła głową ledwie zauważalnie.

- Racja, gdybym chciała, znalazłabym czas – stwierdziła, powoli dobierając słowa. – Właściwie, nie powiem ci nic nowego – przerwała na chwilę, mając nadzieję, że powie coś, co pozwoli jej na nietłumaczenie się ponownie, ale Piotr milczał. – Praca w klubie, a potem wiadomy styl życia raczej kłóciły się z siedzeniem kilka godzin przy laptopie.

     Skinął głową z takim wyrazem twarzy, jakby jej odpowiedź w ogóle go nie zdziwiła. Odłożył płyty na miejsce i usiadł obok niej, opierając się plecami o poduszki.

- Czyli teraz już możesz do tego wrócić – powiedział swobodnym tonem, a ona przewróciła oczami. – Skoro byłaś w czymś dobra, nie powinnaś z tego rezygnować.

- I mówi to...

- Nie wyjeżdżaj mi teraz z tym, że zniechęcałem cię do tańca – przerwał jej i oboje zaśmiali się. Chwilę siedzieli w ciszy, wsłuchując się w świerszcze i lekki wiatr za oknem. – Przemyślisz to?

       Podniosła głowę w zastanowieniu, ale zaraz spuściła wzrok.

- Okay, przemyślę to – westchnęła, a Piotr z zadowoleniem pokiwał głową.

- No, to teraz kolejna kwestia – powiedział, poruszając się nagle. – Jest jedna metoda na szybsze zaśnięcie, udowodniona...

- Oh, proszę cię, miało nie być nauki – przerwała mu zmęczonym głosem, a on machnął ręką.

- Nie każę ci się niczego uczyć. Po prostu, skoro jest metoda – Annabell uniosła ostrzegawczo palec, więc zwolnił tempo mówienia na znacznie ostrożniejsze – udowodniona przez psychologów – unikał słów jakkolwiek kojarzących się z nauką i medycyną – to może będziesz chciała jej spróbować.

- Mam się bać? – spytała sarkastycznie, unosząc brwi.

- Wystarczy, że stwierdzisz, czy mi ufasz, i czy nie masz mentalności dwunastolatki.

- O ile na pierwsze mogłabym odpowiedzieć, że tak, tak za drugie chętnie strzeliłabym ci w łeb.

      Zaśmiał się, ale zgodnie z planem podniósł lekko kołdrę i ruchem głowy kazał Annabell się położyć. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i prychnęła śmiechem.

- To jak z tą mentalnością? – spytał retorycznie, a ona przewróciła oczami i położyła się na boku tyłem do niego. Starała się nie poruszyć niespokojnie, kiedy położył się obok i delikatnie objął ją ramieniem w pasie. – Dobranoc.

- I to miałoby niby...

- Dobranoc – ponownie przerwał jej stanowczym tonem, więc tylko westchnęła z rezygnacją.

***

     Kiedy tylko rano otworzyła oczy, szybko usiadła. Wzięła głęboki oddech i zamrugała kilka razy, próbując się przebudzić. Rozejrzała się i przy biurku zobaczyła Piotra, który obserwował ją, powstrzymując śmiech.

- I co, bezsensowna metoda zbadana przez grupę ważniaków? – spytał żartobliwie, kiedy podniosła się i przeczesała dłonią włosy.

- Już teraz wiem, dlaczego Edmunda denerwuje to, że zawsze masz rację – powiedziała, kręcąc głową. Odetchnęła, dziwnie czując się z tym, że w okresie pełni wstała z łóżka wypoczęta. – Przepraszam. Po tylu próbach po prostu nie mogłam być mniej sceptyczna.

- Polecam się na przyszłość – uśmiechnął się, a ona odwzajemniając to, wyszła z pokoju.

     Nie minęło kilka sekund po zamknięciu się drzwi za Annabell, a do pokoju Piotra wparował Edmund.

- Jak tam przejażdżka? – spytał Piotr, patrząc na niego z ciekawością. Mimo chwilowego, zadowolonego uśmiechu, nie wyglądał na kogoś, kto przyszedł z dobrą nowiną.

- Dobrze, że nie masz dzisiaj zajęć – przerwał, próbując najbardziej skrócić to, co miał do przekazania. – Wczoraj zauważyłem coś, co powinno przykuć też twoją uwagę.

- O co chodzi?

- Lepiej będzie, jeśli wrócimy do Narnii i samsię przekonasz – stwierdził, z przejęciem łapiąc oddech. Piotr poskładał rzeczy na biurku i wnastępnej chwili byli już przy starej szafie.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz