Rozdział 22

1.1K 66 8
                                    

     Kilkanaście minut później przejeżdżali już przez miejsce w lesie, w którym ostatnio spotkali Vrokona. To tylko przypomniało im o tym, jak wiele zmieniła ostatnia bitwa.

     Piotr taktycznie zajął się dokumentami, nie chcąc zaczynać dyskusji z bratem, który wyraźnie takiej oczekiwał. Ponadto nadal zasypywały go wiadomości, więc dla świętego spokoju wyłączył telefon. Droga do Archelandii nie zapowiadała się zbyt pozytywnie.

     W pewnym momencie usłyszał znaczące chrząknięcie Edmunda, ale udał, że nie zwrócił na to uwagi.

- A tak na serio – powiedział mimo to młodszy Pevensie – co się dzieje?

- Z czym? – spytał Piotr, nie podnosząc wzroku znad papierów.

       Podirytowany Edmund prychnął śmiechem i przewrócił oczami.

- Z kim, bracie, z kim, jeśli już – odparł, patrząc na niego z politowaniem. Ten wziął głęboki oddech i w końcu zdecydował się na powiedzenie prawdy. Zaczynając od pierwszego wspólnego wieczoru, przez wszystkie po drodze, kończąc na dzisiejszym poranku. Edmund słuchał go, po mistrzowsku zachowując poważny wyraz twarzy. Kiedy Piotr skończył, spojrzał na brata, czekając na jakikolwiek komentarz.

       Chłopak pokiwał powoli głową, udając, że się zastanawia.

- No cóż – skwitował, ledwo już powstrzymując uśmiech. – Zdarza się – Piotr przewrócił oczami i oboje zaśmiali się. – Czyli co, królowa wybrana? – zapytał, a kiedy brat zaprzeczył, naprawdę spoważniał i zmarszczył brwi w zdziwieniu. – Jak to?

      Wyjrzał przez okno, zastanawiając się nad jednoznaczną odpowiedzią. Ubranie tego, co czuł, w słowa nie było łatwe, a przekazanie tego komuś tym bardziej. Zresztą, to co czuł, a co powinien zrobić jako król w żaden sposób się nie pokrywało.

- Jest mnóstwo powodów, dla których to nigdy nie powinno się wydarzyć, a tylko jeden...

- Aha, i ten jeden nie jest ważniejszy niż te pozostałe, tak? – przerwał lekko podirytowanym tonem i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Mógłbyś choć raz...

- Czas na nas – teraz to Piotr mu przerwał, gdy samochód zatrzymał się przed pałacem Gregory'ego.

***

- Jedzcie, moi drodzy – powiedział z typowym dla siebie uśmieszkiem Gregory, kiedy dwie starsze kobiety podały każdemu z nich talerz z przygotowanym jedzeniem. – To jak, Piotrze, podoba ci się mój plan? – spytał, nawiązując do ich rozmowy sprzed chwili.

      Piotr i Edmund spojrzeli po sobie nieprzekonani. Nowe plany Gregory'ego nie były dla nich zbyt korzystne, szczególnie, że musieliby udzielić mu naprawdę dużej ilości informacji o Narnii.

- Niewiele ma on wspólnego z planem, który omawialiśmy na przyjęciu w Wereonie – zauważył Piotr, ostrożnie dobierając słowa. Gregory pokiwał ze zrozumieniem głową, ale zwlekał z odpowiedzią, więc pozostali wrócili do obiadu.

- Bardzo zależy mi na jego realizacji – stwierdził król po kilku minutach ciszy. – Wam też powinno.

      Pevensie wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Ariana uśmiechnęła się promiennie do Edmunda. Oboje zamrugali szybko, czując jak ich powieki zaczynają im ciążyć. Nie minęło kilkanaście sekund, a pochłonęła ich ciemność, a ostatnią rzeczą, którą zobaczyli przed nienaturalnym snem, był pewny uśmiech króla Archelandii.

***

- No, pobudka, panowie! Interesy czekają.

     Zaczynali się przebudzać, gdy usłyszeli kpiący głos Gregory'ego. Kiedy dotarło do nich, co właściwie się stało, desperacko próbowali się poruszyć. Liny jednak uniemożliwiły im jakiekolwiek ruchy, przytrzymując ich na krzesłach. Gregory i generał jego wojska zaśmiali się.

- Chyba nie sądziliście, że odpuścimy sobie coś takiego – powiedział król, krzyżując ręce na piersi i zbliżając się do ich krzeseł.

- Będziesz musiał – warknął Piotr, próbując chociaż rozluźnić sznury na rękach. Bezskutecznie.

       Gregory uśmiechnął się z kpiną i wyjął nóż zza pasa.

- Jesteś pewny, że będę musiał? – spytał retorycznie, jeszcze bardziej się do nich zbliżając.

       Piotr zgromił go wzrokiem, ale Edmund przerwał ich dalszą rozmowę.

- Ariana wie, co nam zrobiłeś? Chyba nie byłaby zadowolona – stwierdził, a zarówno Gregory, jak i jego generał zaśmiali się głośno.

- Oj, chłopie... - król pokręcił głową z niebezpiecznym błyskiem w oku. – Moja córka mi w tym wszystkim pomogła – stwierdził, wzruszając skromnie ramionami. Piotr spojrzał na Edmunda, ale ten wzrok miał utkwiony w ich oprawcy. – Dzięki niej łatwiej było was tutaj zwabić.

      Edmund poruszył się gwałtownie na krześle, ale nic to nie dało. Generał wyciągnął swoją broń, a Gregory kilka razy przekręcił sztylet w dłoni.

- To jak będzie? – zrobił kolejny krok w ich kierunku, niebezpiecznie przybliżając broń.

      W tym momencie usłyszeli trzask drzwi i okna, a sekundę później krzyk generała. Piotr i Edmund oderwali swój wzrok od Gregory'ego, który rozejrzał się zdziwiony po pomieszczeniu.

- Zawsze znajdzie się taki, który przyjdzie z nożem na strzelaninę – Annabell wycelowała broń w króla Archelandii, a ten od razu odrzucił swój sztylet. Pevensie spojrzeli na pozostałych Strażników, którzy „zajęli" się generałem i ludźmi, którzy pilnowali wejścia do pokoju.

- Odłóż, dziadku, ten scyzoryk, bo się pokaleczysz – zaśmiał się Strażnik, wytrącając generałowi broń z ręki.

      Gregory i jego podwładni zdezorientowani wodzili między sobą wzrokiem. Podobnie jak władca, odrzucili swoją broń, dając się wyprowadzić z pałacu. Dwóch młodych mężczyzn, na polecenie Annabell, zabrało Gregory'ego do ich samochodu.

- Nawet nie wiesz, jak...

- Później podziękujecie – przerwała Edmundowi Ann, sprawnie przecinając sznury sztyletem króla Archelandii. – Teraz mamy coś ważniejszego do zrobienia.

***

     Jeszcze tego samego wieczora wszystkie stacje pokazywały nagrania z kary wymierzonej przez Straż. Król Archelandii złamał wystarczającą ilość zakazów, by Arbaro mogło pozwolić sobie na własny wymiar kary.

      Po niezbyt długiej dyskusji Strażnicy wystawili go na gniew ludu. Wszyscy, których poruszyło to, czego się dopuścił, zebrali się na placu, na którym wojownicy wysadzili go z samochodu.

      Podczas gdy Łucja, Zuzanna i Kaspian oglądali tę scenę w salonie w Ker-Paravelu, Piotr i Edmund siedzieli przy najbliższym stole i starali się poskładać myśli.

      Ledwie zdążyli zakończyć rozmowę o tym, co zrobiła Ariana, a do salonu weszła Annabell z dość niezadowoloną miną. Wszyscy spojrzeli na nią w zaciekawieniu, szczególnie po zauważeniu jej nastroju.

- Przykro mi, że tak to się wszystko ułożyło – powiedziała cicho do Edmunda, stojąc przy stole. Chłopak skinął głową, więc zwróciła się do pozostałych. – Rozmawiałam z ojcem.

        Pevensie wymienili niepewne spojrzenia, gdy Kaspian gwałtownie wstał z kanapy.

- Spokojnie, tym razem nie miał do mnie o nic pretensji – uspokoiła go, więc król powoli usiadł z powrotem. W każdej takiej sytuacji rodzeństwo dostrzegało to, jak wiele ich ominęło przed poznaniem Annabell. – Zgodził się odebrać Gregory'emu tron. To trochę wynagrodzi wam to, co się stało – powiedziała do braci Pevensie, a gdy spojrzenia jej i Piotra się spotkały, oboje poruszyli się niepewnie. – To... to był długi dzień. Pójdę odpocząć, wam też to radzę – przerwała niezręczną ciszę, żegnając się z pozostałymi i odeszła w stronę swojego pokoju.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz