Rozdział 11

1.9K 83 5
                                    

- Dobra, zaczynam rozumieć to całe zamieszanie nad Strażą Arbaro – stwierdził Edmund, gdy ledwo zdążyli wyjść z sali, w której uczestniczyli w swojej pierwszej debacie.

      Podczas wypowiedzi króla państwa z zachodu, wśród mieszkańców Kalormenu zrobiło się niemałe zamieszanie. Ludzie przekrzykiwali siebie nawzajem, rzucali obelgi pod adresem przemawiającego władcy. Po obu stronach sceny Strażnicy obserwowali całą debatę. Kiedy rozpoczął się bunt, Annabell stanęła po jednej stronie króla, a inny Strażnik po drugiej. Wystarczyło jedno spojrzenie ubranych na czarno ludzi, mających przy sobie kilka rodzajów broni, by Kalormeńczycy zamilkli i z obawą w oczach obserwowali Strażników.

- Tak jest zawsze – zaśmiał się Kaspian. – Mało który władca wzbudza taki respekt co Arbaro. Ale fakt, pierwszorzędowych, w tym Annabell, szanują najbardziej.

- Pierwszorzędowych? – spytał z zaciekawieniem Piotr, rozglądając się. Nawet teraz, gdy władcy opuszczali salę, Strażnicy obserwowali ich, pilnując spokoju.

- Straż dzieli się na trzy grupy, w zależności od zdolności i długość służby. Pierwszorzędowi to ci najlepsi – wyjaśnił, podobnie jak Piotr przyglądając się Strażnikom.

     Kiedy Kaspian odwrócił wzrok w stronę innych wojowników, Piotr obserwował zachowanie Annabell. Idąc i obserwując wychodzących z sali władców, rozmawiała z inną kobietą ze Straży. W takim stroju, z całym wyposażeniem, wyglądała inaczej. Nie jak Annabell, którą poznali w tamtym świecie. Wyglądała jak wojowniczka, jak ktoś, kto nie musi starać się o szacunek i czyjąś uwagę. Jak następczyni tronu Dragonii.

- Ale pogrom! Warto było tu przyjść, żeby zobaczyć miny tych Kalormeńskich... - zaśmiał się głośno pan Bóbr, wyrywając Piotra z zamyślenia. Jego żona szybko go uciszyła.

- Uszanowałbyś trochę powagę sytuacji. Mogliśmy być świadkami strzelaniny – upomniała, rozpoczynając sprzeczkę. Pevensie wymienili rozbawione spojrzenia uświadamiając sobie, jak brakowało im słownych potyczek tej dwójki.

      Rozdzielili się po wejściu na teren Ker-Paravelu. Piotr, Kaspian i Edmund pogrążeni byli w rozmowie o zorganizowaniu sił zbrojnych, a Zuzanna i Łucja poszły przymierzyć swoje pierwsze kreacje.

      Kiedy temat królów zszedł z powrotem na Straż Arbaro, pani Bóbr postanowiła wtrącić swoją opinię.

- Nie rozumiem, czemu wszyscy tak plotkują o tych dziewczętach ze Straży – zaczęła, a gdy Piotr rzucił niezrozumiałe spojrzenie Kaspianowi, ten machnął ręką z uśmiechem. – Nie mają mężów, to prawda. Ale takie dobre i uczynne... i porozmawiają, i po służbie w domu pomogą... - pan Bóbr, nadal udając obrażonego po sprzeczce, zaczął przedrzeźniać swoją żonę, która zaraz go uciszyła. – Oj, cicho już! – powiedziała ostrym tonem, zaraz wracając do opowiadania z rozmarzeniem o kobietach ze Straży. – Och, a Annabell... Niby taka groźna, tak zawsze postraszyć umie, jak dzisiaj na przykład, ale jakie piękne historie pisze! Z żoną borsuka zawsze czytamy jak ci nasi znowu na piwo pójdą – dokończyła, rzucając mężowi nieprzychylne spojrzenie.

- Annabell pisze? – wtrącił Piotr, próbując jakkolwiek zapobiec kolejnej sprzeczce państwa Bobrów.

- A jak! No ale oczywiście, przecież wy, mężczyźni, nie wpadniecie na to, żeby samemu zapytać o...

- Musimy już iść, Piotr ma jutro pierwsze spotkanie – przerwał Kaspian, wyciągając go z ostrzału pani Bóbr.

***

      Piotr był już w swoim gabinecie, przez okno obserwując granice swojego królestwa. Wdzięczny Kaspianowi za to, że wprowadził go w obecny polityczny system, po jego niejednoznacznym pytaniu powiedział, że nie ma nic przeciwko jego związkowi z Zuzanną. Zaśmiał się, widząc u niego tak wielką ulgę.

     Kaspian wyszedł od niego kilka minut temu, a Przywódca Straży nadal się nie zjawił. W momencie, w którym Piotr miał już zająć się czymś innym, Darren nareszcie przyszedł.

- Przepraszam, Wasza Wysokość, koniec kwartału zawsze jest pełen załatwiania – powiedział zaraz po powitaniu, zajmując miejsce po drugiej stronie biurka. – Ja właśnie w tej sprawie. Jak już pewnie wiecie, Arbaro zajmuje się obroną Dragonii przed Vrokonami. Każdemu państwu przysługuje kilka oddziałów do obrony terenu. Można je zmieniać co kwartał i właśnie taką wolę przekazał mi król Kaspian.

- Zgadza się – potwierdził Piotr, przypominając sobie ich wczorajszą rozmowę.

- W związku z tym, macie prawo wyboru oddziałów. Pierwszorzędowi są oczywiście najdrożsi, jeśli chodzi o opłatę za ich służbę – wyjaśnił, podsuwając mu kartkę z wypisanymi wolnymi grupami. Przy każdym oddziale zapisane było imię i nazwisko jego dowódcy. Nie zdziwił się, widząc wśród nich Annabell.

- Co oznacza ten znak? – zapytał, wskazując na czerwony miecz przy nazwisku Ann.

      Darren pochylił się, by sprawdzić o czym mówi. Powoli oparł się na krześle.

- Jestem Przywódcą Straży jako całej organizacji, ale nie biorę udziału w akcjach. Moim swego rodzaju zastępcą jest ktoś, kto ma uprawnienia do dowodzenia wszystkimi podczas czynnej służby. Od kilku lat to właśnie Annabell Collins zajmuje się organizacją całej armii.

     Piotr pokiwał głową ze zrozumieniem. Podpisał się przy oddziale Annabell i dwóch innych, także pierwszorzędowych i oddał kartkę Darrenowi.

***

- Nie wierzę, że to zrobili – mówiła oskarżycielskim tonem Annabell, pakując swoje rzeczy w głównej siedzibie Arbaro. Clarisse i Mona, które walczyły w jej oddziale i do tej pory dzieliły z nią mieszkanie, zaśmiały się.

- Dlaczego aż tak ci to przeszkadza? – spytała Mona, podając jej rzeczy. Dziewczyna spojrzała na nią z żalem.

- Nie chciałam się do nich zbliżać, a oni wybierają akurat nas do obrony ich królestwa. Będziemy mieszkać z nimi w Ker-Paravelu! – marudziła podczas pakowania, raz po raz z niedowierzaniem kręcąc głową.

        Clarisse i Mona patrzyły i słuchały jej z lekkim niedowierzaniem.

- Mówiłaś, że nie będziesz zrywać z nimi kontaktu – zauważyła Clarisse, a Annabell wyrwała jej z ręki ich wspólne zdjęcie.

- Jest różnica między niezrywaniem kontaktu a pracowaniu bezpośrednio dla nich.

      Zrezygnowana przestała w końcu wyzywać ich decyzję i zabrała swojewalizki do samochodu, który miał je zawieźć przed sam Ker-Paravel.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz