Rozdział 21

1.2K 70 9
                                    

      Annabell obudziła się chwilę przed południem, czując silny ból głowy. Podniosła się do pozycji siedzącej i zmarszczyła brwi. Spojrzała na białego misia obok niej, na swoją sukienkę i w końcu na pokój, w którym się znalazła. Przeklnęła, po czym wypowiedziała zaklęcie, które miało jej przypomnieć wszystkie wydarzenia poprzedniego wieczoru.

      Obrazy przelatywały jej przed oczami, a ona coraz bardziej chciała to przerwać. Zmusiła się jednak, by obejrzeć do końca, po czym bezsilnie opadła na poduszki.

- Przynajmniej mam ciebie... - mruknęła cicho, sadzając pluszowego misia obok siebie. Zerknęła na zegarek i ponownie podniosła się. Tym razem spojrzała na karteczkę, która leżała na szafce obok niej i odczytała wiadomość.

      Odetchnęła głęboko i odłożyła ją na miejsce, powoli rozglądając się po pokoju. Poczuła, jak jej policzki lekko się zaczerwieniły, ale nie zwróciła na to uwagi. Zastanawiała się tylko nad tym, jak dawno odpuściła sobie próby niezbliżania się do rodzeństwa Pevensie i czym to skutkowało. Przez całe swoje życie w obu światach nie miała czasu i ochoty pozwalania sobie na słabości, a ostatnio zaczęła zadziwiać samą siebie. Wiedziała, jak mężczyźni, których do tej pory znała, zachowaliby się w takiej sytuacji jak wczorajsza. I wiedziała, jak zachował się Piotr. To wcale nie polepszyło jej sytuacji.

      Na regale przy drzwiach leżały nowe klucze do jej mieszkania, więc bez zbędnych rozmyślań, które i tak nie opuszczały zakamarków jej umysłu, zabrała swojego nowego kompana i wróciła do siebie, po drodze wysyłając wiadomość Clarisse z wytłumaczeniem spóźnienia na służbę.

***

      Późnym wieczorem Piotr wszedł do swojego pokoju, rzucając marynarkę na najbliższe krzesło i odkładając gdzieś resztę rzeczy. Zmęczony po całym dniu jeżdżenia po królestwie marzył tylko o prysznicu i położeniu się do łóżka.

      Chwilę przed położeniem się spojrzał na miejsce, w którym zostawił wiadomość Annabell, a gdy nie zobaczył żadnej odpowiedzi zaczął się zastanawiać, czy wszystko nie poszło aby w złym kierunku. Pokiwał głową powoli, wzdychając ciężko.

     Jego dalsze rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Chwilę później zobaczył, jak Annabell, tak jak zwykle wieczorami, wchodzi do jego pokoju. Uśmiechnął się, mimowolnie przypominając sobie ich trudną drogę przez Ker-Paravel.

- Czekałam, aż wrócisz – powiedziała niepewnie, podchodząc bliżej. – Chciałam ci podziękować. I przeprosić. Wiem, że... nie było łatwo – pokiwała głową ze zrozumieniem i oboje zaśmiali się.

      On jedynie wzruszył ramionami, a gdy zapadła cisza, która po ich ostatnich przemyśleniach nie była już tak komfortowa, Annabell poruszyła się niespokojnie i kontynuowała.

- No wiesz... - zaczęła ze zmieszaniem. – Nasza praca polega już tylko na pilnowaniu waszego prowadzenia polityki, ale mimo to nadal mam problem z zaśnięciem podczas pełni – spojrzała na niego niepewnie, ale z ulgą dostrzegła, jak Piotr uśmiechnął się i skinął głowę w stronę łóżka.

***

     Obudził ich dźwięk telefonu. Piotr sięgnął po niego i z zaspanym głosem odebrał.

- Mam nadzieję, że wstałeś, bo zaraz będę – usłyszał tylko, po czym Edmund rozłączył się. Piotr odłożył komórkę i położył się z powrotem obok Annabell.

      Nie chcąc dopuścić do kolejnej ciszy, wytłumaczył sytuację z Edmundem. Skinęła tylko głową ze zrozumieniem, ale nie skomentowała tego. Kiedy zobaczył, że ewidentnie coś ją trapi, zwrócił jej na to uwagę.

- Zastanawiałam się tylko... to znaczy nie miałam okazji wcześniej zapytać... - zaczynała różnie, nie potrafiąc dobrać słów. Piotr zmarszczył lekko brwi i oparł się na łokciu, by móc spojrzeć jej w oczy. – Po tym, co zrobiłam podczas bitwy, a raczej jak to zrobiłam... chcę tylko wiedzieć, czy to nie sprawiło, że będziecie widzieć we mnie tylko moją matkę.

      Wyglądała na naprawdę zmartwioną, więc Piotr objął ją delikatnie drugą ręką. Spojrzał jej w oczy i ledwie zauważalnie pokręcił głową.

- Nigdy – powiedział cicho, uśmiechając się niepewnie przez ułamek sekundy, co równie skromnie odwzajemniła. Spojrzał jeszcze raz na iskierki w jej oczach, które tak uwielbiał. W powstałym w głowie „za i przeciw" pominął wszystkie "przeciw" i pocałował ją.

      Kiedy ona to odwzajemniła, zatracili się bez reszty. Na te kilkanaście sekund wszystko wokół stało się mało znaczącą iluzją, którą zmaterializował dopiero głos Edmunda, rozmawiającego z kimś przed wejściem do pokoju Piotra. Gdy go usłyszeli, podnieśli się z łóżka i jednocześnie wpadając na ten sam pomysł, usiedli przy biurku z byle jakim podręcznikiem.

- Z tobą się na cokolwiek umawiać... - zaczął marudzić od wejścia Edmund, przerwał jednak gwałtownie, gdy zobaczył Annabell. – No, no, dzień dobry. A na pewno „dobra-noc" – pokiwał głową, utrzymując poważny wyraz twarzy, podczas gdy oczy same śmiały się do brata. – Myślałem, że zdałaś już egzaminy.

- Bo zdałam – przytaknęła Annabell, z trudem uspokajając głos po całej sytuacji. – Ale teraz muszę sobie poradzić na samym kursie, a to też nie będzie łatwe.

       Piotr potwierdził i wzruszył ramionami, rzucając Edmundowi ostrzegawcze spojrzenie.

- No tak, rozumiem – stwierdził chłopak, z uznaniem potakując.

- Więc o co chodzi? – spytał Piotr, przerywając dalsze pytania brata.

       Edmund uśmiechnął się, zauważając jego zagrywkę, ale tego nie skomentował.

- Ariana powiedziała mi, że jej ojciec dopracował już plan, o którym podobno rozmawialiście na poprzednim przyjęciu...

- Na tym, na którym zostawiłeś mnie, żeby „gdzieś" z nią pójść? – zapytał kąśliwie Piotr, a Edmund pokręcił głową i zakląskał niezadowolony.

- Odważny przytyk zważywszy na okoliczności... - zauważył, rzucając obojgu znaczące spojrzenie. Uśmiechnął się triumfalnie, gdy starszy brat nie odpowiedział. – Samochód już czeka.

- Ja już lepiej pójdę, przygotujcie się do drogi – powiedziała zaraz Annabell, po czym pospiesznie wyszła z pokoju.

       Piotr westchnął ciężko i zerknął na brata, który kołysał się na boki z miną, jakby wygrał na loterii.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz