Rozdział 9

2.1K 96 4
                                    

     Czuła się tak, jakby wszystko, co do tej pory stworzyli, runęło. I chociaż wręcz starała się niczego nie tworzyć, dręczyło ją poczucie winy. Żadne z rodzeństwa nie odezwało się. Przez chwilę patrzyli na nią w bezruchu, a potem spuścili wzrok, zastanawiając się nad czymś.

      Siedzieli przy jednym stole z córką Białej Czarownicy. Z dziewczyną, która należała do organizacji powołanej do działania przeciwko monarchii w Dragonii, więc także przeciwko nim. Nie mogli w łatwy sposób połączyć tego z wydarzeniami, których byli częścią przez ostatnie kilka tygodni. Mieli wrażenie, że to nie ta sama Annabell.

- Rozumiem waszą reakcję – powiedziała ostrożnie, cały czas ich obserwując. – Nie musicie nic mówić. Możemy wejść do Narnii kiedy będziecie na to gotowi.

       Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Edmund rzucił okiem na zegarek.

- Zróbmy to jutro rano – zdecydowała Zuzanna, a pozostali skinęli głowami. – Dzisiaj jest już zbyt późno.

- Skoro teraz czas tam i tutaj płynie tak samo, dobrze, że będziemy mieli cały weekend na ogarnięcie się – dodał Edmund, powoli wstając od stołu.

- Nie zrozum nas źle, ale chyba dobrze będzie, jeśli pójdziemy porozmawiać w naszym gronie – Łucja poszła w ślady brata, a za nimi także Zuzanna i Piotr. Annabell skinęła ze zrozumieniem głową.

      Patrzyła jak wychodzą z salonu i idą do najbliższego pokoju. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, wzięła głęboki oddech.

      Była zdecydowanie zbyt blisko nich. Teraz to wiedziała. Nigdy wyjawienie prawdy nie bolało ją tak jak teraz i winiła o to tylko i wyłącznie siebie.

***

     Kiedy Pevensie zbyt długo nie wychodzili, Annabell zabrała swoje rzeczy i poszła do swojego pokoju. Starała się nie myśleć o błędach, które popełniła, ale mimowolnie wracała myślami do każdej chwili spędzonej z rodzeństwem Pevensie. Rodzeństwem, które dopiero od jutra będzie traktować według zasad, co powinna robić już od początku.

      Ich wspomnienia, które zafundowała im Jadis, to jedno. Ale to, że sama zaciągnęła się do Straży, to drugie. A jeszcze inną sprawą, znacznie pogarszającą pozostałe, było to, jak się z nimi związała.

     Po raz setny poprawiała szklane figurki na swoim biurku, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Niewiele myśląc, wydukała zaproszenie.

     W następnej chwili poczuła ramiona Łucji, obejmujące ją delikatnie. Odwróciła się, a za drzwiami zobaczyła jeszcze Zuzannę.

- Możemy jeszcze chwilę porozmawiać? – zapytała starsza Pevensie, lekko się uśmiechając. – Wiemy, że jest późno, ale chcielibyśmy załatwić to przed wejściem do Narnii.

      Annabell przytaknęła i wróciła z nimi do salonu. Bracia siedzieli na swoich dawnych miejscach, lakonicznie o czymś rozmawiając. Kiedy dziewczyny usiadły, przestali i skinęli do siebie głowami.

- Słuchajcie, zrozumiem, jeśli nie będziecie chcieli... - zaczęła pierwsza Annabell, ale Edmund przerwał jej, kręcąc głową. Niepewnie wycofała się i zaczęła słuchać.

- Jeśli chodzi o twoją matkę, to nie twoja wina – zaczęła Zuza, spokojnym tonem.

- Straż to twój wybór, którego nie powinniśmy krytykować – dodał Edmund. – Najwidoczniej miałaś swoje powody, dla których to zrobiłaś. To, czy nam o tym kiedyś powiesz, zależy od ciebie, my nie będziemy nalegać.

       Annabell przytaknęła ledwie zauważalnie.

- Wkrótce wszystko wam wyjaśnię, obiecuję. Po prostu... to nie jest coś, czym powinniście się przejmować przed samym wejściem do Narnii.

      Przyznali jej rację. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia zanim Łucja zadała pytanie.

- Jesteśmy tylko ciekawi, dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej? Skoro Aslan zgodził się na nasz powrót, musieliście mieć to wcześniej zaplanowane.

- Wybrałam ten dom, bo wiedziałam, że profesor wie o Narnii. Nie wiedziałam, że tutaj jesteście. Kiedy już was rozpoznałam, powiedziałam o tym Aslanowi – przerwała na chwilę, by wziąć głęboki oddech. – Nie było łatwo go przekonać, ale razem z Kaspianem, Bobrami, Panem Tumnusem i pozostałymi jakoś daliśmy radę.

       Pevensie spojrzeli na nią ze zdziwieniem.

- Jak to „z Panem Tumnusem"? Jak z „Bobrami"? Przecież... - zaczęła Zuzanna, marszcząc brwi, jednak Annabell przerwała jej.

- Przez zmianę Czasu naprawdę wiele rzeczy przewróciło się do góry nogami. Ale chyba najważniejsze jest to, że najbliższych będziecie mieć przy sobie – zauważyła, uśmiechając się słabo.

        Powoli przytaknęli, nie chcąc rozdmuchiwać kolejnej sprawy.

- No dobrze – Zuza pokręciła głową z niezrozumieniem – ale kiedy już przekonaliście Aslana, czemu wtedy nam nie powiedziałaś?

       Ann zastanowiła się chwilę. To zdecydowanie nie był czas na to, żeby ich okłamywać, co przyznała z lekkim niepokojem.

- Chciałam, żebyście najpierw poznali mnie jako Annabell, a nie jako córkę Białej Czarownicy.

      Zapadła cisza, ale żadne z nich nie wyglądało ani na zaskoczonych, ani tym bardziej na złych. Widać było, że wspólna rozmowa im pomogła sobie wszystko poukładać.

- Wszystko wszystkim, Straż Strażą – zaśmiała się Łucja, uprzednio wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z rodzeństwem – ale nie chcemy zrywać z tobą kontaktu. Czy jest możliwość, żebyśmy pogodzili zasady Arbaro z kontynuowaniem naszej relacji?

      Ann mimowolnie uśmiechnęła się, podobnie jak pozostali.

- Dopóki nie będę was specjalnie traktowała podczas służby, to nikt nie może nam niczego zarzucić.

      Ku zdziwieniu zarówno Annabell, jak i reszty rodzeństwa, Łucja uśmiechnęła się szeroko i przytuliła Annabell, która musiała wstać, by w pełni jej to umożliwić. Zaraz za siostrą dołączyła Zuza, co do reszty rozluźniło napiętą atmosferę.

- Nikt nigdy niczego mi nie zarzucał, a z Kaspianem utrzymuję kontakt od waszego odejścia – powiedziała zanim zbliżyła się do Zuzanny. Kiedy przytuliła się do niej, dodała znacznie ciszej – nie bój się, czeka za tobą i cały czas się na mnie złości, że tak długo to trwa.

      Gdy Annabell, Łucja i Zuzanna były tak zajęte sobą, bracia Pevensie spojrzeli po sobie niepewnie z lekkim rozbawieniem. Po jakimś czasie nie umknęło to uwadze dziewczyn, które popatrzyły na nich z oczekiwaniem. Edmund uderzył lekko dłonią w stół i pokręcił głową.

- A co tam, dopiero od jutra będą nam patrzeć na ręce – powiedział, a potem, powodując śmiech pozostałych, wylewnie uściskał Annabell.

       Annabell wyswobodziła się z jego objęć i oddała w ręce sióstr, które zajęły się żartowaniem z niego. Korzystając z ich rozkojarzenia, zwróciła się do Piotra.

- Nie odezwałeś się ani razu – zauważyła, gdy podszedł trochę bliżej. – Czy...

- Nie – przerwał jej, nie mogąc dłużej powstrzymać chociaż lekkiego uśmiechu. – Te słowa były od nas wszystkich. Bez względu na to, kto je wypowiedział.

- Chodźcie już spać, jutro wielki dzień! Później sobie pogadacie – Edmund wkroczył pomiędzy nich, teatralnie wymachując rękami.Piotr zaśmiał się, a Annabell przewróciła oczami, ale oboje skorzystali z jego rady.

Opowieści z Narnii: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz