Odcinek 488

28 2 0
                                    

Zespół chłopaków razem ze swoimi dziewczynami, bądź towarzyszkami udał się do kolejnego kraju Ameryki Południowej. Zatrzymali się w małym hotelu.
Den: Koncert mamy dopiero wieczorem. Możemy iść teraz na miasto.
Lu: Ja i tak uważam, że ta wasza cała trasa nie ma sensu bez Federica. On był waszą najjaśniejszą gwiazdą.
Ma: No i odkąd nie ma Federica, na koncerty przychodzi mniej fanek.
Den: Mimo wszystko musimy odegrać jeszcze parę koncertów. Dla dobra zespołu.
D: Gdzie w ogóle ten kretyn pojechał?
L: A kto go tam wie, ale wydaje mi się, że długo go nie zobaczymy.
Chłopcy wyszli na miasto.
D: To co robimy?
Pat: Denis!
Den: O Boże.
Patrycja podleciała do Denisa i się na niego rzuciła.
Pat: W końcu cię namierzyłam kochany! A teraz możemy być razem.
Den: Puść mnie!
Pat: Denis nie odpychaj mnie! Jesteśmy dla siebie stworzeni.
Den: Uroiłaś to sobie.
Pat: Jak możesz tak mówić? Przecież mnie kochasz mój ty bąbelku.
Chłopcy z zespołu krzywili się z boku. Nikt nie zauważył, że obok nich zaczął kręcić się jakiś podejrzany typek w czarnych okularach.
D: O but mi się rozwiązał.
Diego schylił się i wtedy Brodway, który stał obok niego został postrzelony i przewrócił się na Leona.
L: Co do cholery?!
Pat: Jej Denis to dla nas i dla naszej miłości petardy lecą.
Den: Odbiło ci?! Puść mnie! Chłopaki co tu się stało?
D: Ktoś postrzelił Brodwaya.
Leon położył ciało Brodwaya na ziemi. Po chwili obok nich przeszedł gość z czarnymi okularami. Do kieszeni chował pistolet.
L: To on go postrzelił!
D: Za nim.
Gość zaczął wiać po pięciu pyskach, a Leon i Diego polecieli za nim.
Den: Dzwonię po pogotowie. Gdzie dostał?
Maxi zmierzył wzrokiem ciało przyjaciela i zobaczył, że z jego głowy sączy się krew.
Ma: O kur.....on nie żyje...
Parę minut później:
Pogotowie zajmowało się Brodway'em, a Denis i Maxi siedzieli zszokowani pod drzewem. Patrycja tuliła się do Denisa, ale on miał ważniejsze sprawy na głowie niż jej odpychanie. Po chwili przyszli zdyszani Diego i Leon.
L: Goniliśmy go aż do skrzyżowania. Potem przyjechał po niego jakiś samochód.
D: Gość jest psychiczny. Próbował do nas strzelać. To chyba fanatyk naszego zespołu.
Den: Fanatyk czy nie, dopuścił się przestępstwa. Powinni go zamknąć.
Po chwili podszedł do nich ratownik medyczny. Był to Witold Latoszek.
Den: I co z nim?!
Lat: Co się pan tak drze? Badanie było. Przykro mi, nie żyje.
L: Co?!
Lat: No ten Brodway czy jak mu tam.
Den: O Boże.
Lat: Bardzo mi przykro. Zabieramy ciało i już nas nie ma. Czy ktoś ma kontakt z jego rodzicami?
L: Wiemy tylko, że mieszkają w Brazylii.
Lat: Dobrze, wyślemy ciało do Brazylii. Do widzenia.
Latoszek poszedł do karetki.
Den: Nie wierzę.
D: Masakra.
Ma: To niemożliwe. Przecież jeszcze niedawno z nim rozmawialiśmy.
L: Musimy powiedzieć dziewczynom i Gustawowi.
Den: Nie widzę tego dalej. Musimy odwołać trasę.
Tymczasem w mieszkaniu Nikity i Andrzeja:
German skakał po kanałach w telewizji. Obok niego siedziała Nikita i Baba Wanga. Nagle German trafił na jakąś stację z muzyką Disco Polo. Na ekranie ku jego szoku tysiąclecia pojawili się Ramallo i Olga w traktorze. Olga trzymała w ręce pomarańcze.
R: Ona lubi pomarańcze ooo. Lubi kiedy nago tańczę jejeje. Jak poleję jej szampana ooo. Tańczy do białego rana jejeje.
Germana ze zdziwienia wcisnęło do kanapy.
G: Czyli już wiem gdzie są.
Nagle w telewizji ukazały się wiadomości.
Dzien: Przerywamy program ,,Disco Polo na wesoło", żeby przekazać bardzo ważną wiadomość. Zespół Poparzeni kawą 3 zakończył swoją trasę koncertową, którą odbywali po Ameryce Południowej. Powodem jest śmierć jednego z członków zespołu. Niestety nie udało nam się jeszcze potwierdzić tożsamości zabitego, ale będziemy państwa informować na bieżąco.
German zaniepokoił się.
G: Z nimi jechała Violetta...
Baba: Moja przepowiednia się spełniła. Jeden z nich zginął.
Po chwili do mieszkania wpadł sąsiad z dołu.
Sąs: Sąsiad mordo ty moja!
Sąsiad odwrócił się do Nikity.
Sąs: I mamuśka?! To co pochlejemy?

Violetta 17 Trasa koncertowa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz