Prolog. Przecież to ty się wściekasz

4.1K 80 99
                                    

30 września 2018 r., Turyn

Uczucie paniki i falujące prądy nerwowego bólu. Nie możesz go totalnie ignorować, powtarzałam sobie w myślach. Ale gapić się też nie mogłam. Nic się nie stało, prawda? Realizator nie pokazał tego idiotycznego pocałunku, o to mogłam być spokojna. Nie mogłam mieć jednak pewności, że nikt tego nie zarejestrował. Ba, mogłam być prawie pewna, że ktoś zrobił jakieś zdjęcie lub nagrał filmik. Na razie wolałam nie sprawdzać, czy cokolwiek wypłynęło w sieci.

Na razie nikt ze mną o tym nie rozmawiał, choć lada chwila spodziewałam się, że Heynen wezwie mnie do siebie i powie, że to był mój ostatni mecz w kadrze. Ewentualnie zagrozi mi, że mam się trzymać z daleka od zawodników, bo mnie zwolni. Nic takiego się nie działo, być może też dlatego, że unikałam trenera.

Ty idiotko! – skarciłam się kolejny raz w myślach. Co ty sobie wyobrażasz?! Wyrzuty sumienia przeplatane ruchami motyli w brzuchu.

Radość po zdobyciu mistrzostwa odurzyła bardziej niż najlepszy alkohol. Euforyczne uściski wymieniane ze wszystkimi... Ale tylko na Kubę wskoczyłam w ten sposób. Oplotłam nogami jego biodra, a rękoma szyję. Popatrzył na mnie taki rozweselony i jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy się całować. Jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem, że czas połączyć się z jego wargami. A potem dalej euforia, jakby tamtego nie było. Nie oglądaliśmy się na siebie, ściskając innych i fetując, chociaż ciągle czułam na ustach smak jego potu.

Było późno, gdy wróciliśmy do hotelu. Ciągle jechaliśmy na adrenalinie. Szampan i mocniejsze alkohole. Mój wzrok pełzał po Kubie. Byłam zawstydzona, gdy nasze spojrzenia się spotykały. Próbowałam go omijać. Do czasu.

– Gabryśka, wszystko okej?

– Mhmm – potwierdziłam, obawiając się, że kieliszek mi zaraz wyleci z palców.

– Gabryśka...

– Kuba... – zaczęliśmy w tym samym momencie. Uśmiechnął się.

Cholera, przecież on jest młody. Za młody. Ile ma lat? Na pewno jest dorosły? Nie możesz, choćby nawet nie był twoim podopiecznym.

– Może byśmy chwilę porozmawiali? – zaproponował.

– Mhmm – chrząknęłam bardzo elokwentnie.

Porozmawiali o czym?! Koleś, jeden pocałunek pod wpływem emocji nic nie znaczy, serio. Poza tym co ty sobie wyobrażasz? Że teraz będziemy ze sobą chodzić? Nie ma szans. Nasze bajki różnią się.

Nogi poniosły nas do mojego pokoju. Nie zastanawiałam się nad tym. Mieszkałam sama, więc wydawało mi się oczywiste, że nie będzie nam nikt przeszkadzał, gdy będę mu tłumaczyć, że nic z tego, nie będziemy parką.

Zamknął drzwi i oparł się o nie, chowając dłonie za plecami. Uśmiechnął się ze zmęczeniem, ale też z nadspodziewaną pewnością siebie. Już brałam głęboki wdech, by mu wyjaśnić, że koniec romansu, który nawet się nie rozpoczął.

– Co to było? – spytał. Wyglądał na rozbawionego. Smarkacz jeden! Czy on sobie kpi?

– Ale że co? – nastroszyłam się.

– To – dotknął palcem swoich ust i zaśmiał się.

– To przecież ty... – syknęłam. – To twoja wina! – oznajmiłam.

Zachichotał.

– Serio?

– Serio! – prychnęłam trochę rozzłoszczona.

– Czyli nie chcesz tego powtórzyć? – Zerknął na swoje paznokcie.

Chwila zawahania. W co on gra? Prychnęłam, by zyskać na czasie.

– To tak chcesz rozmawiać? – zaatakowałam go.

– To było nawet miłe – zamknął oczy z błogim uśmiechem.

– Kuba, ja naprawdę... Przecież wcale... To było... I w ogóle nawet... – plątałam się, wpatrując w jego usta. – To nic nie znaczy! – huknęłam.

– Przecież wiem – tym razem przybrał minę marudnego dzieciaka. – Nie musisz na mnie krzyczeć.

– To super, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.

– No, super. – Już się nie uśmiechał.

– I co? Foch?

– Przecież to ty się wściekasz.

– Wcale się nie wściekam! – krzyknęłam i zawstydziłam się. – Zresztą nieważne. Nie wiem, czego jeszcze ode mnie chcesz.

Wzruszył ramionami.

Trzy sekundy później lizaliśmy się jak opętani. Znowu na niego wskoczyłam, a on zaniósł mnie na łóżko. Chciałam więcej, więcej, więcej. Szarpałam jego ubrania i włosy.

Pojebało cię – przeskakiwało mi przez głowę. Nie rób tego...

Więcej jego potu na mnie. Moje palce w jego włosach.

– Powinniśmy wracać – powiedziałam śpiącym głosem, zsuwając dłoń na jego kark.

– Nie uciekną – odpowiedział i pomiział mnie po ramieniu.

Co się mówi takim smarkaczom? – zastanawiałam się. Że dobrze? Żeby podbudować jego ego? A jeśli to był jego pierwszy raz? – panikowałam.

– Kuba, wiesz, fajny jesteś – wykrztusiłam w końcu.

– Nie podrywaj mnie – odrzekł.

Gówniarz, pomyślałam. Ale słodki. Zasnęłam, przytulając policzek do jego ramienia.

– Gabryśka, samolot...    

*

1 października 2018 r., Warszawa

Chodziłam kompletnie otumaniona. Po śniadaniu u prezydenta ściągnęłam z szyi medal i wróciłam do domu. Odwiedziłam rodziców, przejrzałam Facebooka, nastawiłam pranie. Gabka, skup się!... Snap od Kuby. Jego znudzona twarz w samochodzie z podpisem: "Friends without benefits?". Roześmiałam się. Sfotografowałam się w łazience z głupim dzióbkiem. "Patrz, co tracisz" – odpisałam. Tym razem odesłał swoją uśmiechniętą buźkę. "Widziałem nawet więcej". "Na przykład co?" – przekomarzałam się z nim na czacie. "Piękne rzeczy :)" – padła odpowiedź. Zrobiło mi się gorąco. No i co? Poflirtować sobie nie można? "Ty lepiej patrz na drogę". "Nie prowadzę" – odpisał po chwili.

Usiadłam z telefonem na brzegu wanny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usiadłam z telefonem na brzegu wanny. Chcesz się bawić? – pytałam sama siebie. I to z nim? Jeszcze raz: jest twoim podopiecznym, w dodatku młodszym o pięć lat, stracisz pracę w reprezentacji, gdy to się wyda, a twoja nadszarpnięta reputacja spowoduje problemy w przyszłości. Serio warto? Pewnie, że nie. Ale przyjaźnić się z nim chyba mogę? Nikt nie musi wiedzieć. Kuba na pewno nie jest głupi, żeby o tym rozpowiadać na prawo i lewo. Poza tym ile będzie okazji do spotkań w czasie sezonu? Skra przyjedzie do nas, a my do Skry. I tyle. To nic groźnego.    

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz