31 marca 2019 r., Bełchatów
Kacper wypił jeszcze jeden kieliszek wódki, choć po poprzednim myślałam, że nie da już rady.
– Stary, wystarczy już – powiedział Karol Kłos i zabrał szkło sprzed nosa libero.
– Nie mów mi, jak mam żyć – wybełkotał Piechocki i próbował zagarnąć kieliszek do siebie, ale zamiast tego przewrócił szklankę z napojem.
Zerknęłam na Kubę. Miał chyba podobną minę co ja – wyrażającą współczucie, a trochę niesmak. Kacper źle znosił krytykę, która spadła na niego po ostatecznej przegranej z Jastrzębskim Węglem. Jeszcze gorzej niż ktokolwiek z drużyny. Może oprócz Mariusza Wlazłego, który nie zjawił się na spontanicznym spotkaniu następnego dnia po przegranej.
– Nie macie jutro rano treningu? – spytałam Kubę.
– Mamy – odpowiedział i się podniósł ze swojego miejsca.
– Pomóż – rzucił do Karola. – Chodź już, Kacper.
Środkowi próbowali dźwignąć Piechockiego z jego miejsca.
– Puszczajta! – rozdarł się. – Ja jestem synuś prezesa i nikt mnie nie lubi...
– Nikt tak nie powiedział – łagodził Szalpuk.
– Ale wszyscy tak myślą...
– Oho – mruknęłam – płyniemy.
Potem była jeszcze scena płaczu i próby przekonania Kacpra, że czas do domu, żeby wyspać się przed jutrzejszym treningiem. Zrobiło się nieprzyjemnie. Towarzystwo postanowiło w końcu się rozejść.
– Przespacerujemy się? – zaproponowałam Kubie.
Wyszliśmy w ciemną bełchatowską noc. Ulice były opustoszałe.
– Przejdzie mu. Trochę odchoruje i przejdzie mu – stwierdził Kuba.
– Pewnie tak – zgodziłam się. – A ty się lepiej czujesz?
– Tak. Trzeba walczyć dalej. Liga Mistrzów czeka.
Ścisnęłam jego rękę.
– Po meczu w Łodzi chciałabym już wrócić do Warszawy.
– Rozumiem – odpowiedział, a mi ulżyło, że nie oponuje. – Odwiozę cię – dodał.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
– Wyobrażałeś sobie po finale mistrzostw, że tak to wszystko będzie wyglądać po paru miesiącach?
– Jak? Że Skra skończy na piątym lub szóstym miejscu? Nie wyobrażałem.
– Też, ale bardziej mi chodziło o to, co między nami.
Milczał chwilę, jakby zbierał myśli.
– Kiedy cię zobaczyłem pierwszy raz w Spale, zostałaś przedstawiona jako nowa fizjo kadry, to pomyślałem, że będziesz miała ciężko. Ale wtedy też nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, jakim wariatem jest Vital. I teraz myślę sobie, że on wiedział, co robi. To był jego kolejny szalony pomysł, który się sprawdził.
– Szalony pomysł – prychnęłam.
– A co? Mam udawać, że kobieta w męskiej kadrze to coś spotykanego na co dzień?
– Okej, kontynuuj.
– Byłem trochę głupi.
– Nadal jesteś... – mruknęłam pod nosem.
– Gabryśka! Byłem głupi, bo przez dłuższy czas nie ogarniałem, dlaczego tak się cieszę na zabiegi fizjoterapii. Myślałem sobie, że to chodzi o relaks, regenerację, które stamtąd wynosiłem. Pewnie trochę też, ale głównym powodem byłaś ty, więc potem dalej się oszukiwałem. Przyjaźń z fizjo to nie jest coś rzadko spotykanego. Nie uważałaś nas za przyjaciół?
– Ja nie wierzę w przyjaźń – odpowiedziałam. – Wiem, jak to brzmi, ale przyjaźń dla mnie to jest coś idealnego, musi być poparta latami przywiązania i sympatii. Przyjaźń trzeba „udowodnić". Ktoś, kogo się uważało za przyjaciela, a już nim nie jest, to tak naprawdę nigdy nim nie był. A taka prawdziwa przyjaźń zdarza się chyba tylko w książkach. Uważałam nas raczej za potencjalnych przyjaciół, ale właściwie nie wierzyłam, że to się uda. Mnie się nie zdarzają przyjaźnie.
– Bo odpychasz ludzi.
– Polubiłam cię, nie zaprzeczę. Więc co mówiłeś o przyjaźni z fizjo?
– Że się często zdarza i myślałem, że mnie się zdarzyła.
– A słyszałeś, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje? – zaśmiałam się. – Zawsze któraś ze stron będzie liczyła na coś więcej.
– Daj żyć, Gabryśka.
– Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czy spodziewałeś się, że po kilku miesiącach tak to będzie wyglądać? Wygląda na to, że jesteśmy ze sobą już... – policzyłam szybko w głowie – sześć miesięcy, pół roku!
– Myślałem, że będzie trudniej, gorzej. Spodziewałem się, że nie będziemy się za często widywać. Związki na odległość nie są łatwe.
– Nie widywaliśmy się wcale często.
– Częściej, niż myślałem. A ty?
– Ja?
– Jak sobie to wyobrażałaś?
– Zupełnie inaczej. Nie dawałam nam szans na związek. Myślałam, że parę razy się spotkamy i tyle. Poziom hormonów spadnie i damy sobie spokój. Nie chciałam tylko, żebyśmy potem patrzyli na siebie z niechęcią.
– Poziom hormonów – prychnął. – Wszystko sprowadzasz do medycyny? Proza życia?
– Uczucia to w dużej mierze hormony – wzruszyłam ramionami.
– Widać, że twoi rodzice są lekarzami – stwierdził z przekąsem.
Przerwaliśmy rozmowę, bo doszliśmy już do mieszkania Kuby. Z ulgą weszłam do środka, bo zdążyłam już zmarznąć w czasie tego spaceru. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Dopiero zobaczyłam wiadomość sprzed godziny od Anotine'a, który pytał, co słychać.
– Piszesz z nim? – usłyszałam wrogi głos Kuby obok.
– Po pierwsze, nie zagląda się ludziom przez ramię, a po drugie, przyjaźń z fizjoterapeutą zdarza się całkiem często.
– Nie uspokaja mnie to – odburknął.
– Oj, Kuba.
Odpisałam Antoine'owi, że wszystko gra i że niedługo wracam do pracy. Kuba stał z założonymi rękoma i przyglądał się mi z uwagą. Przewróciłam oczami, a potem wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. Odpowiedział mi pocałunkiem w usta. Przymknęłam oczy.
– Tylko ty się liczysz – szepnęłam. – I miałeś mi ufać.
– Ufam.
– To nie wracajmy do tego. Nie odetnę kolegi z drużyny, bo jesteś o niego zazdrosny.
– Ale jeśli cię dotknie, to skręcę mu kark, dobra?
– Kuba, nawet sobie nie żartuj. Poza tym dobrze wiesz, że nie pozwalam się dotykać pacjentom. A skręcony kark wymagałby długiej rehabilitacji i ciężkiej pracy po mojej stronie.
– Nie wymagałby, gdybym zrobił to skutecznie.
– Kuba!
CZYTASZ
Coś ponad siatką | Kuba Kochanowski
RomanceGabryśka robi głupotę - całuje się z Kubą podczas finału mistrzostw i jeśli myśli, że on o tym zapomni i odpuści, to zdecydowanie jest w błędzie. Mleko się rozlało i jakoś trzeba je posprzątać. Na przykład idąc z nim do łóżka? Tak, to na pewno się u...