9 listopada 2018 r., Warszawa
Telefon od Kuby. Lekkie zdenerwowanie, przesunęłam rurkę od kroplówki, żeby mi nie przeszkadzała i dopiero wtedy odebrałam.
– Gabryśka?
– A kogo się spodziewałeś? – odpowiedziałam, próbując być dziarska.
– Gdzie jesteś?
Westchnęłam głośno.
– Leżę sobie...
– Gabryśka, przestań się wykręcać. Gdzie jesteś? W szpitalu?
– Na izbie przyjęć – przyznałam się.
– Co się stało?
– Kto na mnie doniósł? Kwolek? Skręcę mu kark przy następnym masażu.
– Gabryśka – Kuba wszedł na błagalne tony. – Powiedz, co się dzieje. Strasznie się martwię.
Troska w jego głosie trochę mnie zasmuciła, a trochę sprawiła mi przyjemność. Martwi się o mnie. Martwi!
– Nic takiego. Serio. To zmęczenie. Pompują we mnie kroplówkę wzmacniającą i wypisują – uspokajałam go.
– Czyli... czyli... nie jesteś w ciąży?
– Co proszę? – prychnęłam. – Nie! Skąd w ogóle taki pomysł? Kuba! Przecież zawsze, zawsze się zabezpieczaliśmy. Błagam, nie!
– Niby tak – zgodził się ze mną. Usłyszałam westchnienie ulgi.
– Kwolek ci tak powiedział? Zanim skręcę mu kark, będzie cierpiał.
Usłyszałam w końcu, że Kuba się zaśmiał, a potem znowu spoważniał.
– Zemdlałaś.
– Powiedziałam już, to przez zmęczenie. Sama sobie jestem winna. Mało dziś jadłam.
– Gabrysia...
– Moja matka tak do mnie mówi – przerwałam mu. – Wymyśl coś innego.
– Kotku... Może być?
Roześmiałam się.
– Nie dziw się, że się martwię – usłyszałam ciepłe tony w jego głosie. – Za dużo pracujesz.
– Serio zamieniasz się w moją mamę. Za dużo pracujesz? Taką mamy Plusligę.
– Tęsknię za tobą.
Moje serce się rozpuściło po tym zdaniu.
– Zobaczymy się w następną sobotę.
– Przyjedziesz? – spytał z wyraźną nadzieją.
– Oczywiście, razem z całą ekipą, i pokażemy wam, gdzie raki zimują.
– To raczej wy wrócicie do Warszawy z płaczem.
– Zobaczymy.
*
16 listopada 2018 r., Bełchatów
W Bełchatowie byliśmy dzień wcześniej przed meczem Skra-Onico. Nie mogłam jednak zostawić chłopaków z drużyny, którzy ciągle potrzebowali mojej pomocy, żeby potajemnie spotkać się z Kubą. A przynajmniej nie powinnam tego robić, ale o godzinie dwudziestej trzeciej zamknęłam okienko masaży i zbiegłam na dół do recepcji hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, a potem na parking. Kuba czekał na mnie oparty o swój samochód. Ostatnie kilka metrów dzielącej nas przestrzeni pokonałam biegiem, by wpaść w jego ramiona. Raczej nie byliśmy dobrze zakamuflowani. Oboje mieliśmy na sobie kurtki z herbami naszych klubów.
CZYTASZ
Coś ponad siatką | Kuba Kochanowski
RomanceGabryśka robi głupotę - całuje się z Kubą podczas finału mistrzostw i jeśli myśli, że on o tym zapomni i odpuści, to zdecydowanie jest w błędzie. Mleko się rozlało i jakoś trzeba je posprzątać. Na przykład idąc z nim do łóżka? Tak, to na pewno się u...