Rozdział 30. To tylko sport

1.2K 49 35
                                    

27 kwietnia 2019 r., Kędzierzyn-Koźle

Zachowaj to w tajemnicy – rzekł mi Heynen. Właściwie to kazał mi to ukrywać tylko do ostatniego meczu ligi, potem miałam rozpowiadać wszystkim wokół. Nie do końca rozumiałam tę strategię, ale wiedziałam już, że Vitalowi warto ufać. Kusiło mnie jednak, żeby powiedzieć Kubie, ale nie chciałam zawieść zaufania trenera.

Po pierwszym finałowym meczu z Zaksą, który zostanie zapamiętany głównie z powodu decyzji sędziowskich, Kuba i Tomek próbowali mnie w nieudolny sposób pocieszać. Stałam z nimi w hali, a oni poklepywali mnie po plecach. Skończyło się jednak jak zwykle na słownych przepychankach.

– Weź w końcu odwiedź fryzjera – "doradził" Tomek.

– Moje włosy, moja sprawa. A ty, synu, zgol ten koper – odparował Kuba.

– Jaki koper? Jaki koper, panie!? – Fornal przesunął dłonią nad górną wargą. – Przecież tu nie ma żadnego kopru! Zaraz twoja dusza odleci w niebyt...

– Ale jestem zła na tego sędziego! – przerwałam im.

Kuba objął mnie i pogłaskał po plecach.

– Wiem, nie przejmuj się.

– Łatwo ci mówić – burknęłam, ale chętnie do niego przylgnęłam.

– Ja ci dam koper... – Fornal zaczął się przeglądać pod różnymi kątami w telefonie.

Mimo wciąż kotłujących się negatywnych emocji nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam. Dobrze, że jesteście tu ze mną – pomyślałam. Szkoda tylko, że nie mogłam im powiedzieć o nowej osobie w kadrze. Przynajmniej na razie.

– A gdybyśmy tak sobie skoczyli na wakacje gdzieś do ciepłych krajów? – zaproponował nagle Fornal.

– Jestem za – powiedział Kuba.

Posmutniałam.

– Nie wiem, jak długo przeciągną się mecze finałowe. Ja liczę w tym momencie na co najmniej trzy. A to oznacza, że nie mam w tym roku wakacji. Zgrupowanie zaczyna się niedługo. Jeśli wy chcecie, to jedźcie.

– Gabryśka, znajdziesz przecież cztery dni – argumentował Tomek. – I zawsze możemy porzucić ciepłe kraje i wybrać się do Malborka.

– Dlaczego akurat Malborka? – zdziwił się Kuba.

– Dobra, niech ci będzie, do Giżycka, gdziekolwiek na jakąś wycieczkę.

– Cztery może znajdę – zgodziłam się w końcu.

*

1 maja 2019 r., Warszawa

Szybkie 3:0 w drugim meczu finałowym i do domu. Szkoda, że nie dla nas. Siedziałam w samochodzie z Kubą, który prowadził, Tomkiem, który był z nami, i Karoliną, której przecież obiecałam, że poznam ją z siatkarzami. Dość szybko znalazła wspólny język z chłopakami, ale ja pozostawałam milcząca. Brała mnie wściekłość na to wszystko.

– O matko, widzieliście, co ludzie wypisują? – spytała Karolina, przewijając coś w telefonie.

– Nie czytaj tego – odpowiedział natychmiast Kuba.

– „Kibice warszafki znowu powiedzą, że wina sędziego"... – przeczytała Karo. – To strasznie smutne, ja nigdy nie obraziłam kibica przeciwnej drużyny, bez względu na okoliczności. Dlaczego ludzie coś takiego piszą? To chyba normalne, że jak się komuś kibicuje i pojawiają się takie sytuacje, to człowiek jest zły i rozgoryczony?

– Nie czytaj tego – powtórzył Kuba.

Zamilkliśmy na dłuższą chwilę, ale w końcu nie wytrzymałam.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz