Rozdział 1. Będziemy tak się całować w progu?

2.3K 62 85
                                    

październik 2018 r., Warszawa

Ledwo wróciłam z Włoch, a już musiałam ruszać do pracy w Onico. Może to i lepiej, bo każda wolna chwila sprawiała, że kierowałam myśli w kierunku Kuby. On mi też nie pomagał. Ciągle wymienialiśmy snapy i wiadomości. Kończyłam masaż i natychmiast zerkałam, czy nic nie napisał. Na zmianę fale rozczarowania, że jeszcze nie ma wiadomości, i fale motyli w brzuchu, że jest.

"Jutro: Giżycko -> Warszawa (?) -> Bełchatów" – przeczytałam.

"A skąd ten znak zapytania? :)" – odpisałam, nie bacząc na naoliwione palce robiące plamy na wyświetlaczu.

"Chcę zrobić dłuższy przystanek w stolycy ;> Przygarniesz mnie?".

– Kochan? – usłyszałam głos Kwolka, w którym wyczułam wyraźną kpinę, ale też nutę rozbawienia.

– Co? – udawałam głupią. – Potrzebujesz ode mnie jeszcze czegoś?

– Tylko pytam. Kurde, Gabryśka, serio myślisz, że nic nie widać?

– Ale co ma być widać? – próbowałam zrobić groźną minę, żeby już sobie poszedł, bo przecież musiałam coś odpisać Kubie, a nie mogłam się skupić na wymyśleniu sensownego komunikatu.

– Ty i Kochan. Po necie latają wasze zdjęcia.

– A od kiedy Bartosz Kwolek jest plotkarzem, który wtyka nos w nie swoje sprawy?

– To plotka, że się lizaliście po finale? Wszyscy mieli zwidy? – kpił Kwolo.

– Oj, daj spokój. To pod wpływem emocji.

Bartosz nie wyglądał na przekonanego. Uniósł niedowierzająco brew, a potem wzruszył ramionami.

– Masz rację, nie moja sprawa. Tylko nie złam mu serca.

– O to się nie martw – prychnęłam.

W końcu poszedł, a ja mogłam wystukać do Kuby: „Jak bardzo dłuższy? Kolacja plus śniadanie?".    


Dwie godziny później zastanawiałam się, jak mogłam coś podobnego napisać. Friends, just friends. Wysłałam mu wyraźne zaproszenie do mojego łóżka. Cóż, zawsze mogłam udawać, że to był żart... Ale chyba nie chciałam. Zamiast wszystko odwołać pojechałam do marketu i zrobiłam większe zakupy, żeby Kochan miał co jeść. Trochę słodyczy, gdyby mu brakowało cukru. Białko i węglowodany dla sportowca... Po namyśle jeszcze butelka wina, jeśli mielibyśmy problem z rozmową na trzeźwo.

Jest moim gościem, muszę zadbać o jego komfort, tłumaczyłam sobie.

*

Parę tygodni wcześniej...

Byliśmy szczęśliwi po awansie do finałowej szóstki. Po przegranych z Argentyną i Francją było sporo nerwowości, ale teraz mogliśmy odetchnąć. Po tym jak w końcu trafiliśmy do Turynu, skontrolowałam zdrowie każdego z zawodników i uzgodniłam z trenerem plan na następne dni, myślałam, że w końcu wypocznę. Położyłam się do łóżka i próbowałam odpłynąć w sen, ale nie dane mi to było. Z pokoju obok dobiegała głośna muzyka i śmiechy. Przewracałam się, próbując to ignorować, aż w końcu stwierdziłam, że nie wytrzymam.

Zapukałam energicznie w drzwi, gdzie najwidoczniej trwała impreza. Jeden raz i drugi. Zero odpowiedzi. Nacisnęłam klamkę. Grupa młodszych zawodników – Szalpuk, Śliwka, Kwolek, Kochanowski i Bieniek – grała w karty, popijając coś bursztynowego ze szklanek i dałabym sobie rękę uciąć, że nie był to sok jabłkowy.

– Chłopaki! – zawołałam.

Dopiero teraz zwrócili na mnie uwagę. Wyglądali, jakby nie wiedzieli, co mają zrobić, by ukryć to, co właśnie robili. Jak dzieci na kolonii.

Kuba wstał i wypchnął mnie z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

– Chcesz powiedzieć, że to nie tak jak myślę? – spytałam, opierając ręce na biodrach. – Co wy wyprawiacie? Jesteście poważni? Poczekajcie, aż się trener dowie!

– Trener pozwolił – odpowiedział Kuba.

Podniosłam brew.

– Mam iść spytać?

– Gabryśka, nic się nie dzieje.

– Macie jutro trening! – pisnęłam.

– Wiem, i obiecuję ci, że wszyscy będziemy w formie – uśmiechnął się.

– Chuchnij!

– Gabryśka, powiedziałem ci. Trener pozwolił, nie będziemy szarżować. Pójdziemy spać przed pierwszą. Dopilnuję tego.

Mówił to takim odpowiedzialnym tonem, że nie byłam w stanie dłużej go objeżdżać.

– Co to za nuta? – prychnęłam.

– Teraz? Zdaje się, że Cypis. Wiedziałaś, że ma feat z Gospelem?

Westchnęłam ciężko.

– Nie przeginajcie, bardzo cię proszę. I ściszcie to. Nie mogę spać.

– Nic się nie martw – odpowiedział, pochylił się i dał mi mokrego całusa w czoło. Wtedy rzeczywiście wyczułam od niego woń alkoholu.

– Uważajcie na siebie – burknęłam jeszcze.

*

Wszystko to niepotrzebne myślałam, wybierając pieczeń z piekarnika. Tyle starań dla typa, z którym nic nie będzie.

"Jestem pod drzwiami. Otwórz :)" – prawie się poparzyłam gorącym brzegiem naczynia, gdy odczytywałam tę wiadomość. On chyba nie jest poważny, myślałam. Dlaczego nie zadzwonił domofonem? Mimo to podbiegłam do drzwi i otworzyłam. Jego wyszczerz zauważyłam nawet pod bukietem kwiatów, którym zasłaniał sobie twarz.

Fala gorąca. A teraz tylko pocałunek w policzek... Nie, żadnych pocałunków w policzek. Natychmiastowe połączenie warg. O boże, jego język.

– Będziemy tak się całować w progu? – wykrztusiłam, gdy udało mi się od niego oderwać.

– Każde miejsce jest dobre – uśmiechnął się.

Wciągnęłam go do środka i zamknęłam drzwi.

– Jak podróż? – spytałam grzecznie.

– Bez problemów. – Wcisnął mi kwiaty do rąk. – Co to za nuta?

Muzykę puściłam cicho, żeby raczej była gdzieś w tle.

– No nie jest to twój ulubiony Cypis – uśmiechnęłam się drwiąco.

– Oj, co ty z tym Cypisem? – skrzywił się. – Chłopaki puszczali.

Zaśmiałam się.

– Jesteś głodny?

– Straaaasznie! – przyznał. Oczy mu się zaświeciły.

– To umyj rączki przed posiłkiem.

– Gabryśka! – zachichotał. – Skoro chcesz, żebym mył ręce, to niech tak będzie.

Zniknął w łazience, a ja zaczęłam się przeglądać w lusterku w przedpokoju. Miałam zmierzwione włosy i zaczerwienione policzki. Ruszyłam nakładać na talerze. Nie zdążyłam tego robić, bo Kuba wrócił, objął mnie w pasie i całował po policzku i szyi. Cholera, a jeszcze jakiś czas temu był taki nieśmiały i niedostępny. Odwróciłam się, by oddać mu pocałunki. Podniósł mnie za uda i zaczął nieść w kierunku sypialni.

– Przecież mówiłeś, że jesteś głodny – protestowałam słabo.

– I chcę ciebie zjeść.

Znowu leżałam w jego ramionach, próbując nie myśleć o przyszłości.

– Życzę ci samych wygranych meczów w nadchodzącym sezonie, oczywiście oprócz tych z Onico Warszawa. Te musicie przegrać.

– Nie ma szans – odpowiedział i pocałował mnie w czoło.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz