Rozdział 6. Kto jeszcze z tobą wpadł?

1.5K 50 99
                                    

28 października 2018 r., Warszawa

Wypracowaliśmy z Kubą rutynę, która polegała na wieczornych telefonach i porannym wymienianiu wiadomości. Liga pędziła do przodu. Oboje prawie nie mieliśmy wolnego, a jeśli mieliśmy, to nasze wolne zupełnie się nie pokrywało. Wieczorami zwykle ja dzwoniłam, bo z reguły kończyłam później od niego. Rano bywało różnie. Wysyłaliśmy sobie zdjęcia naszych śniadań albo poranne narzekania: "Jak mi się dziś nie chciało wstawać z łóżka". Selfie Kuby z owsianką, skrzywioną miną i podpisem "Ale pyszne".

- Kacper robi imprezę na Halloween - powiedział mi pewnego razu. Wstrzymałam oddech, czując, co za chwilę nastąpi.

- Jaki Kacper? - spytałam, choć mało mnie to interesowało. Nie miało to znaczenia, jaki Kacper.

- Piechocki przecież.

- Ach, to miło - mruknęłam.

- Przyjedź.

- Kuba...

- Serio, Gabryśka. Co ci szkodzi? Kiedy ostatnio byłaś na imprezie?

- Kuba, ja nie chodzę na imprezy - wyjaśniłam mu jak dziecku.

- Jak to nie chodzisz na imprezy?

- Normalnie, po prostu nie chodzę.

Usłyszałam, jak Kuba bierze głośno wdech.

- Zależy mi na tym. Pójdź ze mną. Przestańmy się ukrywać... I tak wszyscy o nas wiedzą.

Napięcie w brzuchu.

- Zastanów się chociaż - dodał.

- Okej, zastanowię się - zgodziłam się.

- Ile alkoholu potrzebujesz?... Żeby się zgodzić? Choć raz się rozluźnij. Poznasz fajnych ludzi.

- Zastanowię się - powtórzyłam.

- To impreza przebierana, więc myśl też nad przebraniem.

- Żartujesz sobie.

- Gabryśka, proszę cię... Naprawdę, bardzo cię proszę.

Kamień w brzuchu. Panika.

- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Że wpadnę w stroju wampira, napiję się wódeczki z Wlazłym i wszystko będzie miło i fajnie?

- Dlaczego miałoby tak nie być?

- Nie wiem, może dlatego że ja jestem w sztabie trenerskim reprezentacji, a ty jesteś w niej zawodnikiem?

- Teraz jesteśmy w klubach...

- Myślisz tylko o sobie! - przerwałam mu. - Twoje powołanie zależy od dobrej formy. Będziesz dobrze grał, znowu zagrasz w reprezentacji. A moje? Nie jestem niewymienialna. Wezmą sobie po prostu innego fizjoterapeutę, który nie będzie romansował z zawodnikami - mówiłam podniesionym głosem.

- To ty myślisz tylko o sobie - wściekł się. - Ciągle to samo. Ciepło-zimno. Ciągle mnie od siebie odpychasz, jak jakiegoś natręta.

- Nie odpycham cię! - wrzasnęłam. - Po prostu jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji.

- W jakiej?! To wygląda tak, jakbyś się mnie po prostu wstydziła.

- Skończ chrzanić. Wcale nie o to chodzi.

- Zaczyna mnie to wkurzać.

- Mnie też!

- No i chuj, no i cześć - rozłączył się.

Zmusiłam się, by nie rzucić telefonem o ścianę.

Następnego dnia rano żadne z nas nie wysłało fotki rozgotowanej owsianki. Ciążyło mi to. Czułam ucisk w piersi. Nie chciałam się z nim kłócić. I gdzieś w środku tlił się we mnie lęk, że go stracę.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz