21 kwietnia 2019 r., Warszawa
Pogłaskałam śpiącego Kubę po uchu. Próbował na wpół świadomie odepchnąć moją rękę. Mruknął coś niezrozumiałego. Spróbowałam znowu.
- Odczep się, Fornal - powiedział w końcu.
Nie powiem, żeby mnie to jakoś mocno zdziwiło.
- Nie jestem Fornal.
Otworzył oczy i odwrócił się w moją stronę.
- Gabryśka? Co jest?
- Wielkanoc jest, jedziemy do moich rodziców.
- Ale już? Nie możemy jeszcze trochę poleżeć? - marudził.
- Chcesz się spóźnić do przyszłych teściów? - spytałam i chwilę później zakryłam sobie usta dłonią.
Kuba wreszcie zrobił bardziej przytomną minę i uśmiechnął się cwaniacko.
- A jednak przywiązałaś się do mnie trochę.
- Ja wcale nie... Tak mi się powiedziało - tłumaczyłam niezdarnie, czując, że krew uderza mi do głowy.
- Wcale nie co? - Ujął mnie pod brodę. - Skoro twoi rodzice to moi przyszli teściowie, to wychodzi na to, że ja jestem twoim przyszłym mężem. Czy nie to dałaś mi przed chwilą do zrozumienia?
Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy. Miał rację, ale nie potrafiłam tego przyznać. Zacisnęłam usta.
- Zaczerwieniłaś się - kontynuował zawstydzanie mnie.
- Nie bądź z siebie taki zadowolony - prychnęłam w końcu.
Wyskoczyłam z łóżka.
- Zbieraj się, bo się spóźnimy.
- A uprasujesz mi koszulę, żono?
- Zamknij się, Kochanowski! Ja nie jestem od prasowania ci koszul. I nie jestem twoją żoną! Żelazko masz tam w szafce na dole.
Usłyszałam, że Kuba się śmieje, więc rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
- Okej, wybacz, PRZYSZŁA żono.
- Przysięgam, że jeszcze słowo i cię odeślę do Giżycka w pudełku od zapałek!
Ogarnęliśmy się w niecałą godzinę i ruszyliśmy w stronę mojego rodzinnego domu. Siedziałam dość spięta w samochodzie Kuby (swojego jeszcze nie kupiłam) i gapiłam się w szybę. Chciałam, żeby Kuba zrobił na wszystkich ciotkach dobre wrażenie.
- Wyglądasz na zestresowaną - stwierdził.
- Wydaje ci się - odpowiedziałam słabym głosem.
Westchnął na to.
- Znam cię już trochę, nie musisz przede mną ukrywać tego, co czujesz.
Przesunął rękę ze skrzyni biegów na moją dłoń. Dopiero w zetknięciu z ręką Kuby uświadomiłam sobie, jak bardzo moja własna jest zimna.
- Będzie dobrze - rzucił wyświechtanym tekstem.
Przełknęłam ślinę.
Całuski z ciociami i wujkami, rozmowy z ludźmi, których widzisz parę razy w roku, czyli koszmar introwertyka.
- A to mój Kuba - powtarzałam wszystkim.
- Przystojniak! - piała ciocia Kasia.
- A jaki wysoki! - wtórowała ciocia Ela.
- Siadajcie do stołu, bo stygnie! - zawołała moja mama, a ja już poczułam mentalne zmęczenie. Czułam opór, żeby ścigać się do stołu, ale w końcu zostałam zmuszona do zajęcia miejsca.
- Cześć, Gabryśka - przywitała się ze mną moja siostra cioteczna, obok której usiadłam. - Ale stuleja, co?
Zaśmiałam się.
- Lepiej bym tego nie ujęła. Poznaj Kubę. Kuba, poznaj, to moja kuzynka Karolina.
- W końcu przedstawiasz mi jakiegoś siatkarza. Obiecałaś mi kiedyś, że mnie z nimi poznasz - odpowiedziała Karolina, ściskając rękę Kuby.
- Wybacz, ciągła praca, brak zabawy - usprawiedliwiłam się. - Nadrobimy to. Po twojej maturze.
- Ja myślę. Jedz bigosik, bo ci stygnie.
Uśmiechnęłam się kwaśno.
- Kuba, weź jeszcze kotlecika - zachęciła moja mama. - Nie smakuje?
Byłam ciekawa, jak Kuba zareaguje na ten szantażyk ze strony przyszłej teściowej.
- Bardzo pyszne - odpowiedział - ale muszę zostawić miejsce na inne pyszności, które tu widzę.
Nie dał się, pomyślałam z dumą.
- A może winka domowej roboty z działki? - zaczął proponować wszystkim mój tata.
- Dziękuję, prowadzę - odmówił Kuba.
- Karolinie nie lej! Jest za młoda! - krzyknęła ciotka Ela.
- Mam już skończone osiemnaście! - przypomniała Karolina.
- Przepraszam, zapomniałam. Jak ten czas szybko leci.
- To prawda - westchnęła moja mama. - Do dziś mam przed oczami widok, jak Gabrysia idzie do pierwszej klasy.
Przewróciłam oczami.
- Dla mnie odrobinkę tylko, tato - poprosiłam, gdy podszedł z butelką.
- E tam, chyba nie jesteś w ciąży? - odpowiedział i buchnął mi napoju do kieliszka.
Zauważyłam uśmieszek na twarzy Kuby.
- Jedz, nie smakuje? - burknęłam do niego.
- Jesteś całkiem urocza, gdy się złościsz, przyszła żono.
Znowu ten przypływ gorąca.
- To ci się zebrało na flirty.
- Co ja słyszę? - wtrąciła Karolina. - Przyszła żono? To znaczy, że się zaręczyliście?!
- Ciszej! - syknęłam, ale było już za późno.
- Zaręczyliście się? - podchwyciła ciotka Kasia. - Cóż za cudowna nowina. W końcu będzie jakieś wesele w naszej rodzinie.
- Pięknie! Gratulacje!
- A gdzie pierścionek?
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - uderzyła z pretensjami moja mama.
Gdybym mogła, to weszłabym pod stół, ale w pewnym wieku już nie wypada.
- NIE ZARĘCZYLIŚMY SIĘ! - ryknęłam, a przy stole zapadła cisza.
Kuba w uspokajającym geście położył mi rękę na plecach, ale ja już miałam tego wszystkiego dość. Rozeźlona strzepnęłam jego dłoń i odeszłam od stołu. Poszłam do łazienki. Mogłam obejrzeć się w lustrze. Nie zaczęłam jeszcze pić wina, które nalał mi tata, a już miałam wypieki.
Ktoś zapukał w drzwi.
- Gabrysia? - zawołała moja mama. - To było bardzo niegrzeczne.
- Mogę zrobić siku? - warknęłam.
Wyszłam po chwili przygotowana na kazanie od mamy, ale mamy już tu nie było. Był za to Kuba.
- Niepotrzebnie się tak denerwujesz - stwierdził.
- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie na takie "żarty"? Jesteśmy ze sobą krótko.
- Ale to wciąż są żarty. A ja nie śmiałbym się pokazywać przed twoją rodziną bez pierścionka - zachichotał.
- Bardzo zabawne.
Wzruszył ramionami.
- Spokojnie, nawet nie wiem, jaki masz rozmiar palca.
Westchnęłam.
- Ale się dowiem - dodał.
CZYTASZ
Coś ponad siatką | Kuba Kochanowski
RomanceGabryśka robi głupotę - całuje się z Kubą podczas finału mistrzostw i jeśli myśli, że on o tym zapomni i odpuści, to zdecydowanie jest w błędzie. Mleko się rozlało i jakoś trzeba je posprzątać. Na przykład idąc z nim do łóżka? Tak, to na pewno się u...