Rozdział 9. Nic nie wiem o żadnych wrogach

1.4K 53 17
                                    

17 listopada 2018 r., Bełchatów

Gdy weszłam do mieszkania Kuby, przytłoczył mnie bałagan.

– Co tu się wydarzyło? Bomba wybuchła? – zakpiłam.

– Sorki, nie spodziewałem się gości – zarumienił się.

Na kanapie leżał zwinięty ręcznik, który wydał mi się znajomy.

– Czy tego nie rzucił tu jeszcze Fornal ponad dwa tygodnie temu? – zwróciłam uwagę.

– Może i tak – burknął Kuba i zaczął usprawiedliwiać. – Nie miałem czasu posprzątać. Dużo trenujemy, a gdy wracam do domu, to chcę odpocząć, a nie zajmować sprzątaniem.

Nie odpowiedziałam na to, pozostawiając tylko wymowne milczenie.

– I tak więcej mnie tu nie ma, niż jestem.

– Wrzuć to do prania – odparłam.

– Jutro posprzątam.

– Jutro obiecałeś, że mnie odwieziesz.

– Oj, Gabryśka, zdążę ze wszystkim.

Próbował przyciągnąć mnie do siebie.

– Posprzątaj w sypialni, zanim tam wejdę – wywinęłam się.

Westchnął, ale posłusznie ruszył do pokoju.

– Sprzątanie jest kontuzjogenne – usłyszałam jego marudzenie. – Nie boisz się, że zrobię coś sobie przez to? Naciągnę nierozgrzane mięśnie na przykład...

– Bałam się, gdy ci but spadł na meczu z Belgią – odpowiedziałam, stając w drzwiach.

Serio, serce stawało mi z przerażenia, gdy sobie to przypomniałam. Generalnie cała ta akcja została zbyta śmiechem, ale ja pamiętam, jak jeszcze chwilę po niej sprawdzałam zamocowanie stabilizatora na jego nodze. To się mogło skończyć groźną kontuzją.

Kuba pozbierał brudne ciuchy, posłał łóżko i uznał, że jest sprzątnięte. Nie sprzeczałam się już z nim o to. Nie, kiedy znowu mogłam poczuć jego ciepłe wargi i duże dłonie na swoim ciele. Znowu zasnęliśmy późno.

Rankiem sprawdziłam godzinę na jego telefonie. Na tapecie zobaczyłam to samo zdjęcie, które wcześniej było na Instagramie.

– Miałeś to usunąć – przypomniałam nieprzytomnym głosem.

– Co? To jest mój prywatny telefon i nie będę z niego niczego usuwał – zaoponował.

Zaczęłam bawić się łańcuszkiem na jego szyi.

– Właściwie dlaczego to nosisz? Gdzie zgubiłeś medalik? – Przyznaję. Próbowałam go sprowokować.

– Nie zgubiłem – odpowiedział mi cały zaspany. – Łańcuszek to talizman.

– Chroni cię?

– Przynosi szczęście.

Kuba zaczął wygrzebywać się z pościeli.

– Gabryśka... Yyy... Czy wszystko w porządku? – spytał z lekkim niepokojem.

– Tak, dlaczego pytasz?

Spojrzałam w miejsce, na które on patrzył, czyli na prześcieradło na środku posłania. Widniały na nim brunatne plamy.

– Czy ja cię uszkodziłem? – zapytał przejęty. – Coś cię bolało? Dlaczego nic nie powiedziałaś?

– Nie, kończy mi się okres. Przepraszam. Powinnam cię była uprzedzić. Teraz to już będziesz musiał zrobić pranie.

– Aha – znów burak na buźce. – Bo jak coś jest nie tak, to masz mi mówić.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz