Rozdział 14. Please, don't cry

1.2K 50 48
                                    

styczeń 2019 r., Warszawa

Przez następne dni czułam się tragicznie. Ciągle popłakiwałam. W dodatku byłam tak osłabiona, że się przeziębiłam. Próbowałam rzucić się w wir pracy, ale miałam wrażenie, że wszystko robię nie tak. Znikła gdzieś moja pewność siebie. Gdy zasypiałam, ciągle miałam wrażenie, że Kuba jest obok. Obudzę się i okaże się, że zrobił bałagan w mojej sypialni i przypalił mi patelnię przy robieniu naleśników. Albo że jesteśmy w Warnie czy Turynie i przekomarzamy się przy stole do masażu. Powoli jednak uświadamiałam sobie, że stało się to, co nieuniknione. Lista przeszkód na drodze do bycia razem była po prostu za długa.

Mój pierwszy dzień po powrocie do pracy po przerwie świątecznej polegał na zaciskaniu zębów i próbie śmiania się wspólnie z chłopakami na treningu. Potem próbowałam znieść zaczepki podczas zabiegów fizjoterapeutycznych.

– Gabryśka, coś nie tak? – spytał w końcu Kwolek, gdy zamyślona nie odpowiedziałam na jego pytanie.

– Nie, nie – skłamałam szybko.

– Jak sobie chcesz.

– Co jak sobie chcę?

– Nic, nie chcesz to nie gadaj.

Zamilkł na chwilę po czym wypalił:

– A co u Kochana?

– Chyba dobrze. A właściwie to... Nie, nie ma czego ukrywać. Zerwaliśmy ze sobą.

– Co?

– To, co słyszysz.

– Kiedy?!

– W sylwestra – wzruszyłam ramionami i znowu się rozpłakałam.

Odwróciłam się, by jak najszybciej otrzeć łzy i wziąć się w garść. Poczułam, że Bartek otacza mnie ramionami.

– Nie płacz. Gabryśka... Wszystko się wyprostuje, zobaczysz. Wrócicie do siebie. Chcesz, żebym z nim pogadał? Znam go dłużej niż ty.

– Nie, to nie ma sensu. Nie chcę do niego wrócić.

– To dlaczego płaczesz?

– Bo to mimo wszystko strasznie boli.

Podobna sytuacja wydarzyła się przy moim fizjoterapeutycznym tête-à-tête z Antoine'em Brizardem. Ciągle miałam zaczerwienione oczy po płakaniu przy Kwolku.

Muszę się pozbierać, bo mnie wyrzucą z pracy, powtarzałam sobie, ale znowu dałam się objąć kolejnemu koledze z drużyny.

– Gabrielle, you should drink something – powiedział.

– Something?

– Something with alcohol.

Próbowałam protestować, ale najwyraźniej niezbyt skutecznie, skoro Antoine przekonał mnie, bym wsiadła do jego samochodu i pojechała z nim do knajpy. Zamówił mi whisky z colą, a dla siebie samą colę.

– Drink – zachęcał mnie.

Nie musiał długo namawiać. Wychyliłam jedną porcję, drugą, a potem nawet trzecią. Miałam jedynie wyrzuty sumienia, że on wydaje na mnie pieniądze. Pytał, czy chcę porozmawiać. Opowiedziałam mu więc pobieżnie, bez szczegółów, co się zdarzyło. Mówiłam o tym sobie tyle razy w głowie, że nie miałam siły tego powtarzać, zwłaszcza po angielsku, zwłaszcza gdy zaczynał mi się plątać język. Na szczęście już nie miałam siły płakać. W końcu poprosiłam, żeby mnie odwiózł do domu. W drodze rozmawialiśmy o Warszawie i Polsce. Pytałam o to, jak mu się żyje. Odpowiedział, że dobrze, ale zimno. Zaśmiałam się chyba pierwszy raz tego dnia.

Pod moim blokiem powróciło do mnie przygnębienie. Znowu powrót do pustego mieszkania, bez nadziei, że to się zmieni. Zaproponowałam Anotoine'owi, by wszedł na górę. Właściwie tylko po to, by jeszcze przez chwilę nie być samą. Zgodził się. Chwalił moje mieszkanie. Wypił zieloną herbatę, którą mu zaproponowałam i powoli już kończyły mi się wymówki, by go zatrzymać.

Uścisnął mnie na pożegnanie, a ja znowu miałam łzy w oczach.

– Gabrielle, please, don't cry – powiedział, biorąc moją twarz w dłonie.

– I can't.

I gdy znowu wpadałam w rozpacz, pochylił się i cmoknął mnie w usta. Mógł to zrobić w policzek, ale on to zrobił w usta.

– Please, don't cry – szepnął jeszcze raz.

Rzeczywiście nie mogłam płakać, bo byłam zbyt zdziwiona. Co z twoją dziewczyną? – chciałam spytać, ale zaparło mi dech. Kuba ma większe wargi – pomyślałam chwilę potem, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

Antoine chciał pomóc i rzeczywiście pomógł. Teraz, zamiast się użalać nad nieudanym związkiem, myślałam tylko o tym, co zrobił i dlaczego. Myślałam o tym, że to moja wina, że dawałam jakieś znaki, które źle odczytał. Myślałam, że nie powinnam pakować się w takie sytuacje. Tłumaczyłam sobie, że może przesadzam, że może we Francji tak się robi...


Obudziłam się i, jeśli to możliwe, to czułam się jeszcze gorzej. To tylko trzy sekundy, usprawiedliwiałam. Może Francuzi całują swoje przyjaciółki w usta. To było beznamiętne, bez znaczenia – powtarzałam sobie. Może mnie przeprosi.

Ale Antoine nie przepraszał. Pytał, jak się czuję. Odpisałam, że dziwnie.

Gdybym miała przyjaciółkę, to bym teraz do niej zadzwoniła albo się z nią spotkała, ale wszystkie moje przyjaciółki straciłam w toku pogoni za karierą. Studia, praktyki, staże, a później klub i reprezentacja. Nie miałam czasu na podtrzymywanie przyjaźni z kimkolwiek spoza branży. A w samej branży... Cóż, nie dopuszczałam prawie nikogo do siebie.

Zamyśliłam się nad wiadomością od Fornala: "Co ty odpierdalasz?". Właśnie, co ja odpierdalam? Nigdy więcej żadnych spotkań poza gabinetem fizjoterapii, obiecywałam sobie. I co? Zawsze będziesz sama? – pytałam siebie.

Przypomniały mi się pierwsze rozmowy z Kubą, pierwsze spotkania. Jak mu zaproponowałam masaż twarzy, a on był tym strasznie zdziwiony, bo nigdy nie pracował tak z fizjoterapeutą. A potem powiedział, że to było zaskakująco przyjemne i relaksujące. Zawsze tak bardzo doceniał moją pracę, co sprawiało mi sporą satysfakcję. Czułam się zachęcona do wychodzenia poza schematy fizjoterapeutyczne.

Kolejna wiadomość od Fornala: "Wiem gdzie mieszkasz! Pogadaj z Kochanem". "Już gadaliśmy" – odpowiedziałam.

Ktoś zadzwonił do drzwi, przestraszyłam się, że to Fornal przybył wygrażać mi osobiście. Wstałam, by otworzyć albo udawać, że mnie nie ma. Ale to nie był Fornal. To była moja mama.

– Gabrysia, co się z tobą dzieje? – spytała, wchodząc do mieszkania. – W ogóle się do nas nie odzywasz. Nie odwiedzasz. Ten chłopiec aż tak ci zawrócił w głowie?

– Ten chłopiec ma na imię Kuba, a poza tym to już nieaktualne – odpowiedziałam na tyle obojętnym tonem, na jaki mnie było stać.

Próbowałam prowadzić normalną rozmowę z mamą, a w międzyczasie prowadziłam konwersację z Antoine'em. Pytał, dlaczego dziwnie się czuję. Nie odpowiedziałam. Skontrowałam to własnym pytaniem. Dlaczego mnie pocałował? Serce mi waliło młotem, gdy czekałam na odpowiedź. Praktycznie nie słuchałam tego, co mówiła moja mama. Francuz odpisał, że chciał mi pomóc. Miałam w głowie milion znaków zapytania. Potem zaproponował, że możemy o tym porozmawiać i że chętnie do mnie wpadnie wieczorem. Co mi szkodzi? – pomyślałam i zgodziłam się.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz