Rozdział 12. Wracaj do swojej Warszawki

1.2K 48 40
                                    

31 grudnia 2018 r., Bełchatów

– ...i wtedy wpada Gabryśka: "Co tu się dzieje?!" – opowiadał Artur Szalpuk rozbawionemu towarzystwu.

Przewróciłam oczami.

– Arti, proszę cię, nie było tak. Po prostu... – ale nie dali mi dojść do słowa.

– Kuba potwierdzi, co nie?

– Nie potwierdzam i nie zaprzeczam – odpowiedział Kuba, który uśmiechał się nieprzytomnie. Wyglądało na to, że alkohol zaczął już na niego działać.

Znowu byliśmy u Kacpra Piechockiego. Wyglądało na to, że to on jest w Bełchatowie tym, który organizuje imprezy. Czekaliśmy na nadejście nowego roku.

– Więc wpada Gabryśka – kontynuował Artur – a Kuba jak nie podskoczy do niej...

– No, dobra, już, morda, skończcie to – próbował przerwać to Kochanowski, ale jego uśmiech mówił wyraźnie co innego.

– Nie wiem, co tam się później miedzy nimi działo, bo ten tutaj zamknął drzwi, żebyśmy nic nie widzieli.

– Nic się nie działo – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale nikt na mnie nie zwrócił uwagi.

Wzięłam Kubę za rękę i poprowadziłam na bok.

– Dobrze się czujesz? – spytałam rozbawiona.

– Wyśmienicie, a co?

Pokręciłam głową.

– Ile już wypiłeś?

– Troszkę.

– Pamiętaj, że nie dam rady cię ciągnąć do mieszkania.

– Nie będziesz musiała – obiecał i w tej samej chwili stracił lekko równowagę.

– Kuba!

Wyciągnął telefon z kieszeni.

– Vital życzy happy New Year.

Mój uśmiech nieco zbladł, ciągle się obawiałam reakcji trenera...

– Nie wytrzymię tego zaraz – jęknął Fornal, który podszedł i próbował uwiesić się Kubie na szyi.

– Zostaw mojego chłopaka! – zainterweniowałam.

– Nawet się poprzytulać nie można – marudził Tomek.

– Weź, bo mi ciężko – westchnął Kuba.

– Jakbym był Gabryśką, to byś tak nie mówił.

– Jakbyś był Gabryśką, to byś ważył kilkadziesiąt kilogramów mniej.

– Tak, rzuć wszystko i przyjedź, żeby spędzić sylwestra z przyjacielem, a ten co? I tak tego nie doceni.

– Rzuciłeś cały Radom? – spytałam.

– Radom, Kraków i okolice!

– Powód do dumy – burknął Kuba. – Przyznaj, że liczyłeś na grubą imprezę i darmowy alkohol.

Tomek zrobił urażoną minę i zabrał ręce z szyi Kuby.

– Gabryśka, nie mam pojęcia, jak ty wytrzymujesz z tym gburem.

Uśmiechnęłam się niewinnie.

– Znam gorszych.

W tym momencie zadzwonił mój telefon, więc odeszłam na bok, by odebrać połączenie od Antoine'a Brizarda. Było mi bardzo miło, że pomyślał o mnie w sylwestrowy wieczór. Złożyliśmy sobie życzenia, a życzyliśmy sobie tego samego – mistrzostwa Polski i zdobycia pucharu. W tym byliśmy zgodni. Ja od siebie dorzuciłam jeszcze "zdrowia", co się wiązało z jego "mało pracy" dla mnie.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz