Epilog. Nie powstrzymasz mnie

1.6K 41 44
                                    

maj 2019 r., Warszawa

– Dam pani skierowanie do szpitala. Trzeba jak najszybciej podjąć leczenie. No co się pani załamuje? Ja wiem, że to początkowo szok, ale tutaj trzeba działać. Słyszy mnie pani?

Spojrzałam na lekarza, jakby mówił do mnie w obcym języku.

– Słyszę, słyszę – odpowiedziałam wreszcie.

– O tu, wypiszę pani skierowanie. Proszę zadzwonić i jak najszybciej się umówić.

Wcisnął mi jakiś świstek do ręki.

– Dziękuję – powiedziałam, bo nie wiedziałam, co innego mogłabym powiedzieć.

Kiedy byłam po wypadku w szpitalu, lekarze zauważyli coś niepokojącego w wynikach moich badań. Prześwietlenia czaszki naprowadziły na diagnozę o dziwnych zmianach w moim mózgu. Dodatkowe badania, które wykonałam już w Warszawie, potwierdziły najczarniejszy scenariusz – miałam zmiany nowotworowe.

– Ile czasu mi zostało? – spytałam.

– Pani nie myśli teraz o czasie. Pani się zgłosi do szpitala, żeby podjąć terapię.

– Ile? Jak pan ocenia moje szanse?

Lekarz przełknął ślinę.

– Tak z czterdzieści procent.

Wyszłam z gabinetu otumaniona. Czułam się tak, jakby to nie dotyczyło mnie. Nie potrafiłam się rozpłakać. Lekarz wyszedł za mną z gabinetu.

– Pani może zadzwoni do kogoś bliskiego, żeby po panią przyjechał.

– Tak – odpowiedziałam, chociaż od razu odrzuciłam ten pomysł. Musiałam być teraz sama.

Dopiero w domu wyciągnęłam telefon. Komu to powiedzieć? Mamie? Kubie?

Kuba właśnie mnie pytał, jak poszło u lekarza. Miałabym mu na to odpisać: "A wiesz, że mam raka (łakamakafą)?". To przez to mdlałam. Prawdopodobnie zemdlałam też za kierownicą i w ten sposób spowodowałam wypadek.

Już miałam odpisać coś Kubie, gdy na moich oczach pojawiła się wiadomość od Vitala. Pytał, czy powiedziałam już wszystkim. Krew odpłynęła mi od twarzy. Skąd on wiedział o wynikach? Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że pyta mnie o dietetyczkę. Opanowałam się i odpisałam zgodnie z prawdą, że powiedziałam wszystkim kadrowiczom, z którymi miałam styczność.

"Excellent!" – odpisał Heynen.

Nie mogę teraz iść do szpitala. Czterdzieści procent? Nie, nie, nie. Biorę się do pracy. Będę żyła tak, jakbym nie wiedziała o wynikach. Do szpitala jeszcze zdążę pójść, zdecydowałam. Nikt się nie dowie. Nawet Kuba.

Wybrałam z półki pierwszą lepszą książkę i schowałam do niej skierowanie.

Chwilę później odebrałam telefon od Kuby.

– Spakowałaś się już? Będziemy u ciebie za piętnaście minut.

– Tak, jestem gotowa – odpowiedziałam mechanicznie.

– Coś nie tak?

– Nie, wszystko spoko – odpowiedziałam pogodnie, nie wiedząc, ile jeszcze razy będę musiała siłą przywoływać uśmiech na moją twarz.

– Byłaś u lekarza? – dopytywał.

– Tak, trochę anemia – okłamałam go. – Nic takiego, muszę poprawić dietę.

– To dobrze. Widzimy się za chwilę.

*

maj 2019 r., Malediwy

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz