Rozdział 17. Postaram się uzyskać zgodę Antigi

1.2K 56 22
                                    

styczeń 2019 r.

Sytuacja między mną a Kubą była dziwna. On zachowywał się, jakby tego tygodnia od sylwestra nigdy nie było. Nazywał mnie kotkiem i przytulał do siebie, ale nie nalegał na nic więcej, a ja nie protestowałam. Nie będę się oszukiwać. Brakowało mi jego bliskości. Po balu nie było czasu odpoczywać, ponieważ oboje musieliśmy jechać na sparing. Cóż za ironia losu, że też Antiga zachciał sparingu właśnie ze Skrą.

– Przepraszam – usłyszałam od Kwolka w drodze do Bełchatowa.

– Za co? – spytałam nieco zmęczona mentalnie ostatnimi wydarzeniami.

– Za to, co ci ostatnio powiedziałem, że nazwałem cię... suką.

– Nie martw się, zajmę się tym kolanem bez względu na to, jak mnie będziesz nazywać – odpowiedziałam, bo Kwolo ostatnio nabawił się urazu łąkotki.

– No kurde, Gabryśka, to nie tak. Najzwyczajniej w świecie cię przepraszam, okej? Nie chodzi mi o podlizanie się. Głupio mi i tyle. Rozumiesz?

– Okej, okej – powtórzyłam.

– A tak poza tym w porządku?

– Nie wiem.

– Kochan...?

– To skomplikowane.

– On z ciebie tak po prostu nie zrezygnuje.

– Tak myślisz?

– Wiem to. Jak ma jakiś cel na oku, to się nie poddaje.

– W sporcie. A życie to nie sport.

– Jak nie? Życie to sport, a sport to życie.

– Powiedział Paulo Coelho? Wiem, że dla niektórych nie istnieje życie pozasiatkówkowe, ale bez przesady.

– Dobra, nie jesteś na mnie zła?

– Nie – odpowiedziałam.

– A na naszą bagietkę?

Zamarłam. Krew odpłynęła mi od twarzy. Bagietką lub francuską bagietką żartobliwie przez niektórych w drużynie był nazywany Antoine.

– Dlaczego miałabym być na niego zła? – spytałam niewinnie. Przecież Francuz nie powiedziałby nikomu, co między nami zaszło, prawda? Prawda?! Poza tym nic nie zaszło. Wyolbrzymiłam to w swojej głowie.

Kwolek spojrzał na mnie z miną pełną politowania.

– Przecież odesłałaś go do Roberta.

– Odesłałam go do Roberta? Nie odesłałam go do Roberta – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Najwidoczniej Antoine sam postanowił mnie unikać, a więc korzystać z usług drugiego fizjoterapeuty.

– No, to chyba macie do pogadania.

Poszukałam wzrokiem Anotine'a. Drzemał na jednym z siedzeń z otwartymi ustami. Na szczęście siniaki po spotkaniu z zazdrosnym Kubą już mu się zagoiły. Paliły mnie jednak wciąż wyrzuty sumienia. Obiecałam sobie z nim pogadać, gdy już dojedziemy na miejsce. Nie chciałam mu teraz przeszkadzać.

*

Sparing przebiegał po naszej myśli. Nasza gra wyglądała dobrze. Antiga testował różne ustawienia i wydawał się być zadowolony. Ja trochę mniej, gdy po jednym z ataków bełchatowian piłka obiła Antoine'owi mały palec tak mocno, że miał łzy w oczach. Podbiegłam do niego i mocno chwyciłam za śródręcze.

– Nie mogę ci tego zakleić, bo nie będziesz mógł wystawiać – powiedziałam, rozmasowując najbardziej bolące miejsce, by ten ból powstrzymać.

Pokiwał głową, zaciskając zęby.

– Potem się tym zajmiemy – dodałam na pocieszenie, najbardziej kojącym głosem, na jaki mnie było stać.

Zeszłam z boiska, odruchowo zerkając na Kubę, jakbym właśnie zrobiła coś złego. Znowu to poczucie winy. Na szczęście Kuba zdawał się być zbyt skupiony na meczu, żeby się wściekać na mnie, że komuś próbowałam pomóc. Zresztą dlaczego miałby? To absurd. Uspokajałam sama siebie.

Palcem Antoine'a zajęłam się tuż po meczu. Usztywniłam go i zakleiłam. Zaproponowałam coś przeciwbólowego, ale odmówił.

– Masz czas?

Odwróciłam się. Kuba z beznamiętną miną patrzył na moje palce, ciągle rozmasowujące rękę Francuza.

– Przecież widzisz, jestem w pracy, zaraz skończę – odpowiedziałam nieco bardziej oschło, niż zamierzałam.

Antoine opuścił głowę i gapił się na swoje buty, mimo że nie mógł zrozumieć tego, co powiedziałam po polsku.

– Zostaniesz ze mną w Bełchatowie do jutra? – spytał Kuba.

Milczałam, udając skupienie na masażu dłoni, który właściwie nie miał już dalszego sensu.

– Everything is OK? – spytał cicho Antoine.

– Yes – odpowiedziałam pogodnie. – Don't worry.

– Czy obejrzałabyś moje plecy?

Wypuściłam rękę Anotine'a i odwróciłam się w kierunku Kuby.

– A co się stało? Gdzie cię boli? – zaniepokoiłam się.

– Tam, gdzie ostatnio. W krzyżu.

– Och, Kuba, pokażesz mi to, ale powinieneś zrobić porządne badania. Jeśli ból ciągle wraca, to nie może tak być.

Uśmiechnął się i zrobił krok w moim kierunku.

– Strasznie mi ciebie brakuje.

– Widzieliśmy się wczoraj – przypomniałam, choć bez przekonania.

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.

Schylił się, by sięgnąć po moją dłoń.

– Kuba, dlaczego? Dlaczego ciągle próbujesz mimo tego, co ci powiedziałam?

– Co mi powiedziałaś?

– Powiedziałam, że cię nie kocham, pamiętasz?

– Pamiętam też, wbrew temu, co ci się wydaje, że wcześniej na sylwestrze w emocjach powiedziałaś coś zupełnie odwrotnego. Nie chce mi się wierzyć, że odmieniło ci się w ciągu kilku dni. Poza tym... Odpychałaś mnie już tyle razy...

– I nie masz dość?

– Mam cholernie dość, ale równocześnie zależy mi na tobie i nie potrafię zrezygnować. I wiem, że to po prostu ty. Że w kółko się martwisz, że się boisz, że jesteś pesymistycznie nastawiona... Nie przerywaj mi. Jesteś pesymistycznie nastawiona. Wydaje ci się, że jesteśmy z innych światów. Że za chwilę stanie się coś strasznego. Że ludzie nas zlinczują. Ale rzeczywistość temu zaprzecza. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, co jest między nami. Vital, którego reakcji tak się obawiałaś, wie i nie wywalił cię publicznie z kadry. Jestem pewien, że wiedział już wcześniej. Czy nie sądzisz, że rozsądnie byłoby przestać już się tym zamartwiać, tylko spróbować zacząć układać sobie życie?

– Jesteś taki rozsądny – westchnęłam. – Przepraszam cię. Może... Może rzeczywiście spróbujmy? Ja spróbuję wziąć się w garść. Spróbuję bardziej optymistycznie spojrzeć na to wszystko.

–  Świetnie – odpowiedział. – Nareszcie mówisz jak człowiek.

Patrzyliśmy sobie w oczy. Kuba schylił się i już wiedziałam, co zamierza, ale nie zrobiłam nic, żeby temu zapobiec. Straciłam rozum i poczucie rzeczywistości, gdy mnie pocałował. Cudownie było znów móc poczuć jego wargi na swoich i odpowiedzieć na ich dotyk. W tym momencie nie pamiętałam, że kiedykolwiek zamierzałam z tego zrezygnować.

– Nie przy ludziach – burknęłam, gdy udało nam się opanować.

– Czyli w moim mieszkaniu?

– Tego nie powiedziałam...

– Gabryśka! Nie odpychaj.

Westchnęłam.

– Czy usatysfakcjonuje cię odpowiedź, że postaram się uzyskać zgodę Antigi, żeby zostać?

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz