Rozdział 5. Pani fizjo nigdy nie jest zadowolona

1.5K 44 28
                                    

19 października 2018 r., Warszawa

Nie mogłam spać. Nawiedzały mnie czarne myśli. Czy wyrzucą mnie z reprezentacji? Może na razie nie musiałam się tym martwić, ale co jeśli wywalą mnie też z klubu? Przychodziły mi do głowy najgorsze scenariusze.

"Strasznie się martwię" – poskarżyłam się Kubie.

"Co się stało?"

"A jeśli przez to wszystko zwolnią mnie z klubu?"

"To przeprowadzisz się do mnie. Będziesz mi gotować i robić masaże, i wyprowadzać naszego psa :)"

"Nie chcę psa, wolę kota"

"To psa i kota" – zgodził się.

"Ale ja serio się martwię :("

"Nie zwolnią cię, jesteś najlepsza, nie jest łatwo znaleźć dobrego fizjoterapeutę z marszu"

"Chciałabym, żebyś tu był i spał ze mną"

"Gdybym tu był, to na pewno nie dałbym ci spać :)" – odpisał.

Zaczynał mi się podobać kierunek, w którym skręcała ta rozmowa. Przewróciłam się na brzuch, by było mi wygodnie odpisywać.

"I co byś mi robił?"

"Najpierw pewnie bym cię rozebrał ;>"

"A siebie?"

"W końcu pewnie też"

"A co jeśli nie mam nic, z czego można mnie rozbierać? :)"

"Pics or it didn't happen ;>"

"Jest ciemno, nic nie zobaczysz"

":("

"I co potem? Zakładając, że żadne z nas nie ma już na sobie ubrań?"

"Musiałbym to dokładnie sprawdzić ;)"

"Jak?"

"Rękoma, ustami"

"I co potem?"

"Nie bądź taka niecierpliwa. To by trochę potrwało"

"Chcę do ciebie" – napisałam, odrzucając resztki rozsądku. Nie pamiętałam już o jakimkolwiek ucinaniu kontaktu.

"Rozwalimy Trefl i przyjadę"


21 października 2018 r., Warszawa

Znów tych kilka chwil kradzionych między meczami a treningami, myślałam z lekkim smutkiem, przytulając się do Kuby w niedzielę rano. Za chwilę powinnam się zbierać na poranny rozruch przed meczem, ale jeszcze przez chwilę chłonęłam jego ciepło i zapach. I co z tego, że przyjechał, skoro nawet nie mogę mu poświęcić jednego dnia?

Wróciłam po treningu w porze obiadowej. Jakie było moje zdziwienie, gdy weszłam do mieszkania i usłyszałam kilka głosów. Kuba siedział z moimi rodzicami przy stole w kuchni i pił z nimi herbatkę.

– Co tu robicie? Mieliście wpaść dopiero na mecz – powiedziałam zamiast powitania.

– Cześć, Gabrysiu – uśmiechnęła się moja mama. – Mamy wieczorem plany, więc pomyślałam, że odwiedzimy cię wcześniej.

– Mogliście uprzedzić – burknęłam. – Wiecie, że mam treningi. Pocałowalibyście klamkę.

– Tym razem mieliśmy szczęście – odpowiedział mój tata i zerknął na Kubę. Sam Kuba tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Nie miałam wątpliwości, że dla niego to też musiała być niekomfortowa sytuacja.

Coś ponad siatką | Kuba KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz