Ze snu obudziło ich pukanie do drzwi, Steve powoli wypuszczając z objęć Nat, wstał i otworzył drzwi, za którymi czekała uśmiechnięta Wanda i Laura.
- Pomyślałyśmy, że pomożemy Nat przygotować się do wieczoru, po za tym Tony Cię szukał- powiedziała Laura
Steve pokiwał głową i skierował się w stronę śpiącej jeszcze Natashy, delikatnie ją obudził i wytłumaczył, że idzie się spotkać z Tonym, a dziewczyny pomogą jej się przygotować do przyjęcia. Natasha pokiwała głową po czym Steve pocałował ją delikatnie i wyszedł z pokoju obiecując, że niedługo wróci.
Idąc korytarzami pałacu Steve zastanawiał się czego może chcieć od niego Tony, może mieli już jakieś informacje od Clinta, choć wydawało mu się to niemożliwe w tak krótkim czasie, a może chodziło o serum dla Natashy, może pojawił się jakiś kolejny problem, serce Steve'a zaczęło bić szybciej i tym samym przyspieszył kroku. Tony wraz z królem, Samem i Jamesem czekali na niego, ale na ich twarzach Steve nie widział niepokoju czy zdenerwowania, wręcz przeciwnie sam był zaskoczony, że mimo wcześniejszych wydarzeń Tony i James są dla siebie uprzejmi, nie można było ich nazwać przyjaciółmi, ale patrząc na nich z boku ciężko było stwierdzić, że kilka miesięcy temu byli swoimi największymi wrogami. Tylko gdy przekroczył drzwi pokoju wszyscy odwrócili się do niego
- Jesteś nareszcie- powiedział Tony- coraz wolniej się poruszasz staruszku- Steve uśmiechnął się i potrząsną głową, z nostalgią spojrzał na przyjaciela, mimo wszystko co się wydarzyło, ich relacje zaczęły wracać do normalności.
- Czy coś się wydarzyło, czemu wszyscy tu jesteście, no prawie wszyscy-powiedział Steve rozglądając się po pokoju, nie było z nimi Thora, Bruce'a i Visiona- co się dzieje ?
- Nic, zupełnie nic kapitanie- powiedział podchodząc do niego król- moja narzeczona zdecydowała, że zobaczymy się dopiero, gdy będzie gotowa na przyjęcie, przygotowaniach towarzyszą jej Natasha, Wanda i Laura wiec pomyślałem, czemu nie skorzystać z okazji i wypić drinka z wami, za zdrowie mojej przyszłej żony- powiedział z uśmiechem.
Po chwili dołączyli do nich pozostali i pomimo wszystkiego co się dookoła nich działa Steve po raz pierwszy do dawna nie myślał o kłopotach w tej chciał był jedynie facetem pijącym drinka z przyjaciółmi w oczekiwaniu na ukochaną, która wraz z przyjaciółkami szykowała się do przyjęcia. Ciężko było mu uwierzyć jak normalnie się czuł nie było w tym nic z tego niezwykłego życia jakie prowadzili, każdy z nich każdy w tej Sali, on był 100-latnim super bohaterem, który spędził 70 lat w wodach Arktyku, jego najlepszy przyjaciel 100-letnim byłym zabójcą, wśród nich był Król, nordycki Bóg, naukowiec który zmieniał się w potwora, android, najnormalniejszym jest z nich Sam, choć ciężko było nazwać go normalnym skoro z własnej woli był tutaj z nimi.
Kilka godzin później stali wszyscy w głównym holu pałacu oczekując na panie, T'Challa niecierpliwością oczekiwał na swoją ukochaną, przestępując z nogi na nogę, co chwile patrzył w stronę schodów na których w każdym momencie mogła pojawić się Ona. Steve nie był w lepszej sytuacji, Natasha powiedziała mu żeby czekała na nią razem z resztą, wiedział że razem z nią jest Wanda i Laura, ale mimo wszystko się denerwował, co jeżeli gorzej się poczuję, czy zjadła coś, czy nie cierpi w żaden sposób. Z tych czarnych myśli wyrwało go westchnięcie króla, który miał wzrok wbity w podest schodów, na którym pojawiła się Ororo w pięknej złotej sukni, za nią chwilę później pojawiła się reszta i serce Steve'a zamarło.
Natasha pojawiła się w pięknej długiej do ziemi sukni w kolorze butelkowej zieleni, jej znowu rude włosy spięte były w niski kok. Suknia idealnie podkreślała jej figurę a jednocześnie maskowała ślady ostatnich zdarzeń. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały na ich twarzach pojawił się uśmiech, uśmiech przepełniony miłością, nadzieją, szczęściem. Laura powoli sprowadzała Natashę ze schodów, Steve niewiele myśląc podszedł do nich i gdy tylko był kilka stopni niżej od nich, Laura pozostawiła ich samych.
- Wyglądasz...-Steve próbował znaleźć właściwe słowa, które oddawały by to co czuł w tym momencie.
-Ty również...- odpowiedziała westchnięciem, po czym podała mu dłoń, którą on pocałował.
Nie odrywając od niej wzroku zbliżył się na jej wysokość i pocałował delikatnie u usta, po czym złączył ich ramiona razem i powoli zeszli po reszcie schodów.
Przyjęcie jak przystawało na królewskie zaręczyny, było przepełnione blichtrem, wszyscy goście bawili się świetnie, Avengersi siedzieli przy wspólnym stole. W Steve'ie pojawiło się znowu uczucie spokoju, szczęścia i nadziei. Natasha czuła się dobrze, zjadła więcej niż normalnie, rozmawiała i śmiała się z resztą wypiła nawet lampkę szampana. Steve bacznie ją obserwował jednak nie z powodu oczekiwania na zagrożenie, ale z chęci zapamiętania wszystkiego z tego wieczoru jej każdego gestu, każdego uśmiechu, wszystkich dźwięków jej śmiechu, który według niego powodował, że świat był lepszym miejscem, co jakiś czas ich spojrzenia się spotykały na co obydwoje się uśmiechali. Steve co chwilę ściskał jej dłoń, całował palce albo ramię, obejmował czule, gdy ona opierała się o niego. Nikt z ich przyjaciół nie ważył się nawet skomentować ich zachowania, każdy z nich z jednej strony odczuwał ogromną radość z miłości jaka ich spotkała, a drugiej ogromny smutek z faktu jak to wszystko może się skończyć. Jednak nikt nie analizował tego nie dzisiaj, dzisiaj chcieli jedynie poczuć, że żyją.
Po krótkim przemówieniu królewska para, zaprosiła wszystkich na parkiet Vision zaraz zaprosił Wandę do tańca, choć nie wszyscy byli przekonani czy w ogóle wie czym taniec jest. Tony poprosił do tańca Laurę, skoro nie było z nimi Clinta, postanowił towarzyszyć jej. Sam tańczył z Lilą, która koniecznie chciała mu pokazać taniec robota, którego nauczyła ją Wanda. Cooper opowiadał coś Thorowi i Jamesowi. Steve wstał z uśmiechem i wyciągnął dłoń do Nat-Czy mogę prosić o ten taniec?-zapytał, na co ona jedynie uśmiechnęła się i podała mu swoją dłoń.
Poprowadził ją na parkiet, kontem oka widział skierowane na nich spojrzenia, jednak postanowił je ignorować, dziś liczyła się tylko ona, tylko jej wzrok chciał widzieć. Objął ją w pasie kładąc dłoń na jej plecach, ona położyła dłoń na jego ramieniu, pozostałe złączone leżały na jego piersi. Patrzyli sobie głęboko w oczy z ich ust nie schodził uśmiech, milczeli nie musieli nic mówić, obydwoje wiedzieli co drugie ma w głowie, po chwili Steve zobaczył łzy napływające jej do oczu, przez chwilę zaczął panikować, na co szybko go uspokoiła kiwając głową, że nic jej nie jest.
-Po prostu jestem szczęśliwa-powiedziała cicho. Po czym pocałowała go.
-Ja też- odpowiedział po zakończonym pocałunku, na co ona położyła głowę na jego ramieniu.
Co chwilę nachylał się całując jej skroń, zaciągając jej zapachem, tańczyli dalej lekko bujali się w rytm muzyki, nie był to imponujący taniec, ale nie miał być imponujący, miał być prawdziwy i był. Po jego głowie krążyło setki myśli dotyczących przeszłości, myślał o tańcu który obiecał kiedyś innej kobiecie, jak dopiero teraz wszystko co się wydarzyło miało sens, wszystko co robił miało doprowadzić go do Niej , to ona była mu przeznaczona, to do niej należał jego pierwszy taniec. Myślał o teraźniejszości jak cudownym uczuciem jest trzymać Ją w ramionach, jak dobrze jest mieć przy sobie znowu swoich przyjaciół. Jego myśli powędrowały do przyszłości i niepewnego jutra, strach przed tymi wydarzeniami zacisnął mu gardło do oczu napłynęły łzy, schował głowę w jej szyi, aby nie widziała tego. Po chwili poczuł, że jej uścisk słabnie, jak jej dłoń puszcza jego, spanikowany spojrzał na nią i zobaczył krew spływającą po jej twarzy, spanikował, po chwili wokół nich pojawiła się reszta, nie chciał jej wypuścić z rąk, Sam i James odciągnęli do, aby dać dostęp lekarzom, Steve nie czuł już niczego a jednocześnie czuł wszystko. Przed sekundą był najszczęśliwszym facetem na świecie, teraz patrzył jak miłość jego życia leży nieprzytomna w kałuży krwi. Nie mógł oddychać, nie mógł się ruszyć, nie mógł jej pomóc, nie mógł nic...
P.S. Przepraszam, że tak długo, ale postaram się wstawiać rozdziały systematycznie. Dajcie znać czy się podoba.
CZYTASZ
One last Time.
Short StoryPo raz kolejny straciła wszystko. Po raz kolejny została sama. Wiedziała, że po nią wrócą, znowu zrobią z niej potwora. Jednak tym razem stanie się to na jej warunkach, jeżeli zrobi to dobrze będzie wolna, nareszcie wolna, musiała podjąć to ryzyko.