twenty one.

592 32 0
                                    

Następnego dnia Natasza nie czuła się najlepiej, ledwo mogła się poruszać, ledwo otwierała oczy, Steve zaniósł ją na kolejne badania, znowu leżała w szpitalnym łóżku, Steve i Clint cały czas byli przy niej, zresztą tak jak pozostali, cały czas ktoś przychodził. Gdy przyszła dr. Cho, poprosiła by zostały same, tak też się stało.

N: Jak długo?

Ch: Nie wiemy, ale biorąc pod uwagę twój stan, niedługo..., może powinniśmy...

N: Nie, obie wiemy, że szanse na przeżycie po podaniu serum są bliskie zera, więc chce wykorzystać choć te kilka dni.

Ch: Możemy spróbować pewnego leku, nie wiemy, czy zadziała, ale może dać ci trochę czasu, nie wiele, ale jest szansa. Choć dziś prawdopodobnie będziesz się czuła fatalnie, mówię poważnie, będzie źle, widziałam tylko raz jak zachowują się ludzie po tym leku, błagali o śmierć, ale dało nam to trochę czasu...

N: Podaj go nawet jeżeli, to tylko kilka dni.

Ch: Natasza, proszę przemyśl jeszcze to... serum może pomóc, mamy Jamesa to ten sam rodzaj, możemy spróbować, możemy mieć szansę.

N: Nie, widziałam, jak to robili, nikt nie przeżył, to nic nie da, wolę mieć kilka dni, proszę nie rozmawiajmy już o tym, podjęłam decyzję- Cho przytaknęła, wyszła z pokoju, po chwili wrócili wszyscy do niej, czekając na wieści.

N: Podadzą mi nowy lek, Cho myśli, że to da mi trochę więcej czasu, ale dziś najlepiej jak zostanę sama.

S: Nie, nie zostaniesz sama, nie ważne co się będzie działo, nie zostaniesz sama.

Nie powiedziała nic więcej, nie chciała się z nim kłócić, wiedziała, że ten czas nie był tylko dla niej był dla nich wszystkich.

T: Muszę wyjechać na dzień, ale jutro tu wrócę, a ty moja panno masz być żywa rozumiemy się? – przytaknęła, Tony nie okazywał uczyć, ale podszedł do niej i pocałował ją w policzek, uśmiechnęła się do niego.

Po podaniu leku przez pierwszą godzinę nie czuła różnicy, ale później ból był nie do zniesienia, raz miała wrażenie, że całe jej ciało płonie, później jakby zamarzała, wszyscy próbowali jej pomóc, ale nikt nie był w stanie. Co chwilę ktoś wychodził z Sali, bo nie mógł patrzeć na to jak cierpi, Steve pozwalał jej ściskać swoją dłoń, ściskała naprawdę mocno, ale nie puścił jej dłoni ani na chwilę. Ani razu nie krzyknęła, zaciskała zęby i pięści z całych sił, wiła się z bólu na łóżku, dopóki nie zasnęła. Clint kazał Steve'owi pójść coś zjeść, sam obiecał, że zawoła go natychmiast jakby się obudziła, ale biorąc pod uwagę, ile przeszła, byli pewni, że będzie spała kilka godzin. Steve zszedł do kuchni, zrobił sobie kawę i usiadł przy stole, nie mógł jeść, nie był w stanie nic przełknąć, gdy tak siedział, przyszedł do niego Bucky.

B: Jak się czujesz?

S: Nie wiem, jestem...

B; Zmęczony? Zmartwiony?

S; Wściekły... jestem wściekły, na cały świat, to nie powinno tak być, ona powinna...ona zasługuje- nie był wstanie nic mówić, Bucky dotknął jego ramienia.

B; Wiem, zasługuje na więcej.

S: Powiedziała mi o Rose...- Bucky był zaskoczony, ale rozumiał- to miłe wiedzieć, że kogoś wtedy miała...

B; Nie, popełniłem błąd, który uszkodził ją na resztę życia...- Steve nie rozumiał o czym mówi- pokazując jej to, nie zrobiłem tego, dla niej, tylko dla nich, pokazałem jej gdzie leży ciało jej córki i wmówiłem, że to jest jedyna miłość jaką będzie miała w życiu, że miłość jest tylko dla dzieci, a jej leży w grobie.

Steve zrozumiał teraz, dlaczego Natasza od lat powtarzała, że miłość jest dla dzieci. Teraz to miało sens, teraz zaczynał ją rozumieć.

S: Ona to pamięta inaczej, ona pamięta, szansę, żeby się pożegnać, szanse na chwilę żalu, na choć chwilę żałoby. Ty też powinieneś to tak pamiętać.

Steve spędził noc znowu w szpitalnym krześle, Natasza nie obudziła się ani razu, cały czas trzymał jej dłoń.

Gdy Natasza obudziła się nie czuła bólu, poprzedni dzień zdawał się nie mieć końca, dr Cho miała rację ból był nie do zniesienia. W przeciągu kilku godzin, myślała kilkanaście razy, aby się poddać, ale nie mogła, nie chciała nie po to zgodziła się na ten ból, aby nie dostać tych kilku dodatkowych dni. Steve spał z głową na jej łóżku ciągle trzymał jej dłoń, Natasza go nie budziła, dla niego też był to ciężki dzień, zasłużył na odpoczynek, w ciszy obserwowała go, wyglądał na spokojnego, miał lekki uśmiech na twarzy, zastanawiała się czy śni mu się coś przyjemnego. Obudził się godzinę później, gdy tylko zauważył, że jest przytomna uśmiechnął się ciepło.

- Jak się czujesz? – zapytał

- Lepiej, dużo lepiej- uśmiechnęła się do niego, na co on podniósł się i pocałował ją- teraz nawet jeszcze lepiej- dodała z śmiechem.

- Długo nie śpisz? Mogłaś mnie obudzić.

- Godzinę, a ty potrzebujesz snu, nie musiałeś siedzieć tu całą noc.

- Wiem, ale chciałem.

Dr. Cho była zadowolona z wyników Nataszy, wiedzieli, że to jedynie oddali nieuniknione, ale chociaż tyle mogli zrobić, Nat nie czuła też już takiego bólu, miała więcej siły, gdyby dr. Cho nie wiedziała mogłaby pomyśleć, że jej stan się polepsza, ale niestety to był tylko złoty strzał. Za kilka dni wszystko wróci, a oni już nie będą mogli jej pomóc. Cho po raz kolejny badała krew Nataszy, nie umiała jednak znaleźć rozwiązania.

Natasza fizycznie czuła się dobrze, dzięki lekom i kołysce nie było już prawie widocznych śladów na jej ciele. Jednak fakt, że czekała ją śmierć pogarszał jej stan psychiczny. Steve również słabo sobie radził, był wściekły, że zmarnował tyle czasu bez Nataszy, a gdy teraz wiedział czego chce, ona umierała. Starali się nie pokazywać tego, spędzali czas razem tak jakby wszystko było dobrze, jakby nie było na świecie problemów. 

One last Time.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz