Stanął przed drzwiami Clinta i zapukał do drzwi, gdy tylko Clint go zobaczył w jego oczach pojawiła się panika, jednak po chwili wiedział, że jeżeli coś stało by się z Nat, to Steve nie stał by przed nim. Zaprosił Kapitana do środka, usiedli na kanapie i łucznik czekał, aż jego przyjaciel coś powie. Po chwili ciszy Steve zebrał się w sobie i ze łzami w oczach zapytał.
- Czy mamy prawo poprosić ją o to?
Clint zrozumiał bez problemu o czym mówi, sam się nad tym zastanawiał, z jednej strony była to szansa, żeby Natasza dalej żyła, jednak z drugiej proszenie ją o zniesienie tego bólu wydawało im się niezwykle samolubne. Clint wciągnął mocno powietrze i wypuścił je powoli potrząsając głową
- Nie wiem Steve, wierz mi nie wiem, chciałbym...boże...tak bardzo chciałbym to zmienić, jestem wściekły na Bruce'a za jego sugestię, ale dalej z tyłu głowy mam tą myśl, że może ma rację, może Nat nie jest w stanie całkowicie podejmować decyzji. Znam ją, jest ostatnią osobą, która się poddaje, a cały czas mam uczucie, że to teraz robi. Wiec nie potrafię Ci dać odpowiedzi Steve...
Steve siedział cicho analizując sytuację po raz kolejny, postanowił zrobić coś, w co sam nie do końca mógł uwierzyć, pożegnał Clinta i wyszedł. Idąc korytarzem cały czas zastanawiał się czy dobrze robi, czy ma do tego prawo, czy ona zrozumie jego postępowanie, czy mu wybaczy... Wszedł do pokoju i od razu spotkał się ze spojrzeniem Bruce'a i Tony'ego.
- Przygotujcie serum-powiedział- nie wiem czy go użyjemy, ale bądźmy gotowi. – Tony tylko pokiwał głową i wyszedł porozmawiać z Cho. Bruce bacznie obserwował kapitana, Steve robił to samo, obydwoje czekali, czy drugi coś powie.
- Dlaczego nagle zmieniłeś zdanie?- zapytał doktor
- Nie zmieniłem, dalej nie mam zamiaru jej do niczego zmuszać, ale chce być przygotowany. Chce wykorzystać wszystkie szanse jakie dostaniemy.
- Natasza się boi, nie może jasno myśleć...
- Dokładnie Bruce ona się boi, jest przerażona i cierpi. Nie możemy na nią naciskać. Wierz mi zrobiłbym wszystko, żeby jej pomóc, żeby żyła...-głos zaczął mu się łamać
- A więc zrób to, powiedz jej, że chcesz by wzięła serum, żeby spróbowała, bo lek który podała jej Cho niedługo przestanie działać, niedługo wszystko co Natasza będzie czuła to ból. Wtedy może być już za późno, wtedy już możemy nie mieć szansy...
Steve patrzył na niego przez chwilę w ciszy, rozumiał co do niego mówi, ale nie umiał wytłumaczyć sobie, że przekonanie Nat do serum, nie byłoby samolubnym zachowaniem z ich strony. Spojrzał na doktora po raz ostatni i w ciszy wyszedł z pokoju. Wrócił do pokoju, Nat spała, usiadł w fotelu w sypialni i ją obserwował, po jakimś czasie wiedział, że nie będzie w stanie zasnąć więc sięgnął po swój szkicownik i rysował ją, powoli i dokładnie przenosił na papier jej piękno. Na pamiątkę, na wszelki wypadek, gdyby ją stracił, wiedział, że to nie jedynie strach przed nieznanym jutrem, ale również pewność zbliżających się wydarzeń.
Rysunek był prawie gotowy, gdy przez zasłony w pokoju zaczęły przedzierać się pierwsze promienie słońca. Sam nie zauważył kiedy Natasha się obudziła, gdy na nią spojrzał, uśmiechała się delikatnie do niego w jej oczach widać było jeszcze resztki snu oraz miłość, uśmiechając się do niej wstał i podszedł do łóżka, nachylił się i pocałował ja na dzień dobry.
-Cześć-powiedziała cicho, gdy tylko jego usta się od niej odsunęły.
- Cześć, jak się czujesz?
-Dobrze, lepiej niż wczoraj, długo nie śpisz?
- Jakiś czas...-nie chciał mówić jej prawdy, o tym że spędził bezsenną noc martwiąc się o nią.
- Okej- zignorowała jego kłamstwo- co rysujesz?- zapytała wskazując palcem na jego szkicownik.
- Ciebie- pocałował ją znowu- jesteś moim ulubionym tematem do rysowania-dodał z uśmiechem
- Hmmm...dobrze wiedzieć, pokażesz mi ?
Pokiwał głową i podał jej szkicownik, Natasza powoli przyglądała się jego rysunkom w ciszy, ale na jej twarzy widniał uśmiech. Po chwili spojrzała na niego, położyła rękę na jego policzku i wymamrotała-Dziękuję- po czym złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
Jakiś czas leżeli w swoich objęciach, po czym postanowili zacząć dzień, Steve pomógł jej się umyć, przebrać i zabrał na kontrolę. Później dołączyli do pozostałych na śniadaniu, w całym pałacu panowało lekkie zamieszanie połączone z podekscytowaniem. Dzisiejszego wieczoru miało odbyć się uroczyste przyjęcie z okazji zaręczyn króla. Natasha wraz Laurą i Wandą rozmawiały o przygotowaniach do przyjęcia, Steve rozmawiał z Samem choć co chwilę patrzył w jej stronę obserwując czy wszystko z nią w porządku. Natasha miała dziś dobry dzień widać to było po jej twarzy i postawie, cieszyło go to, przez chwilę mógł się poczuć jakby wszystko co wydarzyło się przez ostatnie tygodnie to był tylko zły sen. Byli bezpieczni i byli wszyscy razem, wieczorem mieli świętować szczęście jednego z nich, przez chwilę wszyscy chcieli udawać, że wszystko jest dobrze.
Chwilę spokoju i szczęścia przerwało wejście króla i Nicka, na ich twarzach widać było zdeterminowanie, wszyscy w pokoju zamilkli i czekali na wieści jakie przyniosła dwójka mężczyzn.
- Znaleźliśmy Ivana, a przynajmniej myślimy, że go znaleźliśmy- powiedział Nick
- Na co czekamy, zbierajmy się- powiedział podnosząc się z kanapy Clint
- Potrzebujemy planu, jeżeli mamy go złapać i tu przywieść musimy być dyskretni.
- Gdzie jest ?- zapytała Natasza lekko drżącym głosem, przerażało ją spotkanie z Ivanem, ale wiedząc co jej podali może udałoby się ją uratować.
- Tokio. Masz pomysł dlaczego może tam być ?
- Nie wiem, przez ostatnie lata myślałam, że nie żyje, więc nie mam pojęcia jak wyglądają teraz jego kontakty. Japończycy w latach 60-tych prowadzili podobny program do Red Roomu, ale polegli w próbach stworzenia serum, które by działo, może robią kolejne podejście, ale to tylko teoria.
- Pamiętasz jakieś nazwiska, miejsca, coś o co moglibyśmy się zaczepić ?
- W tej szkole byłam tylko raz, niepozorny budynek przy Nakano, ich przywódca nazywał się Tanaka, ale to było lata temu, nie wiele więcej jestem w stanie powiedzieć. Wiem jedynie, że nie udało im się i dalej korzystali z usług Ivana.
Przez chwilę debatowali, kto powinien jechać do Tokio, ustalili, że najlepszym rozwiązaniem aby zrobić to dobrze, ale po cichu będzie wysłanie Clinta i ludzi Coulsona towarzyszyć miała im generał Okoye od strony króla.
Reszta próbowała skupić się na przygotowaniach do przyjęcia jednak informacja o Ivanie zmieniła nastroje, dodatkowo oczekiwanie na informacje od Clinta nie poprawiało ich sytuacji. Tony i Bruce wrócili do laboratorium w towarzystwie Shuri. Laura razem z Samem, Wandą, Visionem oraz dziećmi udali się na spacer do pałacowych ogrodów. Sam, Bucky i Thor o czymś zacięcie dyskutowali, co pozostawił Natashę i Steve'a samych, nie przeszkadzało im to w żadnym wypadku przez chwilę siedzieli jeszcze w jadalni pijąc kawę, później wrócili do pokoju i zdecydowali, że obejrzą film i odpoczną przez przyjęciem. Steve miał za sobą bezsenną noc, a Natasha w jej stanie mogłaby drzemać co chwilę, a obydwoje chcieli mieć energię nie tylko przed przyjęciem, a również przed spotkaniem które jak mieli nadzieję zbliżało się wielkimi krokami.
CZYTASZ
One last Time.
KurzgeschichtenPo raz kolejny straciła wszystko. Po raz kolejny została sama. Wiedziała, że po nią wrócą, znowu zrobią z niej potwora. Jednak tym razem stanie się to na jej warunkach, jeżeli zrobi to dobrze będzie wolna, nareszcie wolna, musiała podjąć to ryzyko.