Wanda nie chciała dać po sobie poznać jak bardzo jest zdenerwowana, jak wiele emocji kłębi się w niej. Wiedziała, że musi nad nimi zapanować, zawsze gdy traciła nad nimi kontrolę działo się coś złego, teraz nie mogła pozwolić sobie na błąd, miała zadanie, zadanie które mogło uratować życie Natashy, musiała wziąć się w garść.
Do Sali w której trzymano Ivana weszła pewnym krokiem, mężczyzna siedział na krześle jego ręce były spięte kajdankami przypiętymi do blatu stołu. Na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech, gdy tylko Wanda przeszła przez drzwi, jakby był pewny że przyjdzie. Wanda usiadła naprzeciwko niego, patrzyła mu w oczy jakby próbowała prześwietlić jego duszę, chciała poczuć nad nim przewagę i chciała, żeby on miał świadomość jej przewagi. Po tym wszystkim co zrobił Natashy, Jamesowi i wielu innym, nie zasługiwał na litość, nie w opinii Wandy, ciszę przerwał Ivan,
- Cokolwiek zrobisz, cokolwiek tam zobaczysz, nie zmieni to prawdy, ona już nie żyje, powinna wiedzieć lepiej niż zdradzać swój dom...
- To nie jest jej dom- przerwała mu
- Oj moja droga, to zawsze będzie jej dom, ale to zaraz zobaczysz sama, myślisz że ją znasz, myślisz że się zmieniła, ale tego co zrobiła nie da się zmienić, zapomnieć, wybaczyć- z jego twarzy nie schodził kpiący uśmieszek.
W Wandzie coś pękło, nie miał racji a ona mu to udowodni, jednym ruchem dłoni weszła w jego umysł. Przez chwilę nie widziała nic, nic nie słyszała, nic nie czuła. Przeszył ją powiew lodowatego wiatru, znalazła się nagle na jakiejś ulicy, dzięki światłom latarni widziała, że otaczały ją kamienice , dachy domów, chodniki i ulice pokryte były śniegiem, kontem oka zobaczyła światło w jednym z okien kamienicy, przez chwilę próbowała się skupić na tym co widzi. Przy stole siedziała kobieta, obok niej mała dziewczynka o rudych włosach, Wanda ją rozpoznała bez problemu, to była Natasha. Na stole widziała kilka talerzy, w oknie świece święta...pomyślała, jednak nie wiedziała czy to była matka Natashy, albo kim była ta kobieta, widziała że Natasha była bardzo chuda, jej oczy podkrążone mimo bardzo młodego wieku, na jej twarzy widoczny siniak pod okiem, a jej wzrok przeszyty strachem.
Nagle do pokoju wszedł jakiś mężczyzna, Wanda widziała jak krzyczy i wymachuje zaciśniętymi pięściami, kobieta była przerażona widać po niej było, że przeprasza za coś mężczyznę, nagle uderzył ja w twarz, kobieta opadła na ziemię. Wanda spojrzała na małą Nat, widać było, że się bała, szukała drogi ucieczki, gdy tylko mężczyzna zaczął iść w jej kierunku zaczęła uciekać, jednak mężczyzna był szybszy, pociągnął ją za włosy i przeciągnął po pokoju. Drzwi do domu otworzyły się, mężczyzna wyrzucił ją na ulicę, z hukiem uderzyła o ziemię. Nie miała na sobie nic, żadnego swetra, kurtki, nie miała nawet butów. Wanda chciała do niej podbiec przytulić ją, powiedzieć że wszystko będzie dobrze, pomóc jej jakkolwiek. Widziała jak Natasha podnosi się, otrzepuje bród i śnieg z siebie, widziała jak zaczyna się trząść z zimna, jak zaczyna drżeć jej warga, jak zbiera się jej na płacz. Wtedy podszedł do niej mężczyzna, przykucnął do niej i okrył ją swoim płaszczem widziała jak mówi coś do niej, widziała jak oczy dziewczynki przepełniają się nadzieją, mężczyzna wziął ją za rękę i odwraca się prowadząc ją za sobą, dopiero wtedy Wanda ujrzała kim był ten mężczyzna... Ivan.
Sceny przed oczami Wandy zmieniały się szybko jednak wiedziała co się dzieje, podobne obrazy widziała we wspomnieniach Natashy. Wiedziała, że to wszystko co widzi to część treningu jakiemu została poddana, mimo iż wiedziała jakie tortury przeszła, jednak mimo wszystko widzieć to na własne oczy spowodowało, że miała ochotę wymiotować, jej żołądek i gardło było zaciśnięte. Natasha przykuta była do stołu operacyjnego, na oko miała koło 18 lat, do jej rąk przypięte były kroplówki oraz inne maszyny których nie potrafiła nazwać, w koncie pomieszczenia stał Ivan jakaś kobieta oraz James, jego wzrok wbity był w Natashę mimo, że jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- To sprawi, że będzie silna, szybka, nie do zdarcia, będzie najlepsza – mówił Ivan
- Co jeżeli będziemy musieli ją ukarać jak to zrobimy jeżeli jej to podamy- pytała kobieta
- Będzie odczuwała ból, to nie stanowi problemu, a prawdziwa kara przyjdzie, gdy podamy jej serum jeszcze raz, umrze w agonii, jednak zrobimy to tylko wtedy jak będziemy chcieli się jej pozbyć- na jego twarzy widać było uśmiech ten sam uśmiech widziała go coraz dokładniej. Mrugnęła kilka razy znowu siedziała w Sali przesłuchań, siedział przed nią dumny z sytuacji. Wanda wstał i uderzyła go z całej siły pięścią w twarz upadł na podłogę i splunął krwią.
Wanda biegła ile miała sił w nogach, za sobą słyszała krzyki pozostałych, którzy chcieli wiedzieć czego się dowiedziała, co się dzieje. Jednak ona nie miała czasu musiała jej pomóc musiała ich zatrzymać.
- Stójcie!- krzyknęła wpadając do Sali Natashy, wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni, jednak jej wzrok wbity był w Nat, zastygła nie mogła się ruszyć, widziała tą scenę przed chwilą, widziała jak serum zostaje podane....... spóźniła się.
P.S. Wiem, że dziś krótko, jednak zbliżam się do końca tej historii. Dziękuję za komentarze:)
Mam również pomysł na inne opowiadanie, również z tymi postaciami jako bohaterami, jedno bardziej inspirowane Plotkarą, drugie bardziej autorskie Steve- jako policjant, choć bardziej tajne służby, Nat- świadek koronny. Dajcie znać co myślicie i pomóżcie wybrać.
xoxo.
![](https://img.wattpad.com/cover/161016630-288-k722127.jpg)
CZYTASZ
One last Time.
Short StoryPo raz kolejny straciła wszystko. Po raz kolejny została sama. Wiedziała, że po nią wrócą, znowu zrobią z niej potwora. Jednak tym razem stanie się to na jej warunkach, jeżeli zrobi to dobrze będzie wolna, nareszcie wolna, musiała podjąć to ryzyko.