XXIX chwile

72 2 0
                                    

Nspr.
___________________________________

Większość nocy spędziłam na rozmyślaniu o wieczornej sytuacji. O tym, jak zachowanie ojca Zayna zmieniło się w chwilę. Wszystko co do tej pory wydawało mi się być snem, bajką zmieniło się przez pożądanie i seks. Nie mogłam uwierzyć jaka byłam głupia zgadzając się wtedy w lesie na to. Gdybym potrafiła powstrzymać podniecenie dalej byłabym członkiem wioski i każdy brałby mnie są członka rodziny a nie wroga.

Zasnęłam dopiero nad ranem, ale kiedy tylko poczułam jak Zayn wstaje obudziłam się zlana potem. Westchnęłam głośno podnosząc się do pozycji siedzącej, bo miałam wrażenie, jakby brakowało mi powietrza. Wzięłam kilka głębokich wdechów czując jak coś rozszadza mi klatkę piersiową. Złapałam się dłonią w miejscu, gdzie znajdowało się serce i wstałam podchodząc do niewielkiego okienka mając nadzieję, że świeże powietrze, którego tu wcale nie brakowało pomoże.
— Lily, co się stało? — Przerażony Zayn doskoczył do mnie i pomógł stać. Nie mogłam odezwać się ani słowem mając wrażenie, że się duszę. Chłopak natychmiast usiadł ze mną na kolanach na podłodze i gładził cierpliwie moje włosy pozwalając tym samym uspokoić się mojemu organizmowi.
— Przepraszam — powiedziałam, po wzięciu głębokiego wdechu, gdy poczułam, że mój organizm jest już gotowy do normalnego oddychania.
— Za co?
— Za to, że pojawiłam się w twoim życiu. Wszystko zepsułam.
— Co ty gadasz?
— Pójdę się spakować.

Nie czekając na jego odpowiedź wstałam i skończyłam zbierać swoje rzeczy do koszyka. Zayn siedział w bezruchu i obserwował jedynie źrenicami moje poczynania. Starałam się być bardzo silna i nie rozpłakać po raz kolejny na jego oczach. Wiedziałam, że dla niego ta sytuacja również jest ciężka i dziwiłam się jak silny jest.
Zbierałam swoje ubrania i kosmetyki wkładając je do juz i tak pełnego kosza.
— Weź drugi — mruknął niezadowolony, jakby dopiero teraz do niego dotarło to, co się stało.
Nie odpowiadając posłuchałam jego propozycji i resztę rzeczy włożyłam do większego kosza.
Zmieniłam ubranie na świeże i spojrzałam na chłopaka, który siedział bez słowa na łóżku z głową spuszczoną i wzrokiem wbitnym w podłogę.
— Jestem gotowa.
— Idę — westchnął podnosząc się z niechęcią. Pomógł mi założyć mniejszy koszyk i do swojego włożył koc, który wcześniej zabrałam z hotelu. Westchnęłam ostatni raz i przejechałam wzrokiem po pomieszczeniu. Będzie mi brakowało tego drewnianego domku i niewygodnego łóżka.

— Lily, Zayn?
Wychodząc z domku spotkaliśmy ojca Zayna, który wydawał się bardzo zdziwiony widząc nas z pełnymi koszami.
— Już mnie nie ma — syknęłam i chciałam ruszyć przed siebie, ale skutecznie powstrzymała mnie męska dłoń na ramieniu.
— Chciałem cię przeprosić.
— Miło, ale niepotrzebnie. Wystarczająco pan wczoraj powiedział.
— Byłem zdenerwowany. — Próbował się tłumaczyć.
— Jasne, proszę wybaczyć, ale muszę już iść.

Nie spojrzałam więcej na mężczyznę, odwróciłam się i weszłam w zarośla, by zniknąć mu z oczu.
— Chciał przeprosić — Zayn dobiegł do mnie i dorównał kroku.
— Wiem.
— Czemu się tak zachowałaś?
— Bo nie chce jego przeprosin.
— Zachowujesz się jak dziecko. — Prychnęłam na jego słowa, ale postanowiłam się nie odzywać, bo nie chciałam na sam koniec zepsuć relacji między nami. W ciszy szliśmy tą samą drogą co zawsze mijając drzewa owocowe, krzaki i powalone stare konary. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, zanim na horyzoncie  pojawiła się plaża, ale byłam cholernie zmęczona. Miałam wrażenie, że przeszłam kilkanaście kilometrów w czterdziesto stopniowym upale.
— Wszystko okej?
— Tak, tylko się zmęczyłam.
— Daj. — Chwycił za mój koszyk a ja wcale nie protestowałam, oddałam mu go szybciej niż mógł się spodziewać i wzięłam głęboki wdech czując jak robi mi się niedobrze.
— Zayn. — Zatrzymałam się łapiąc drzewa. Czułam jak cała energia ze mnie ulatuje a treść żołądkowa podchodzi do gardła.
— Co się dzieje? Jesteś cała blada? Lily?!

Dzika miłość | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz