XVI prawda

92 5 0
                                    

Niestety, nie dane mi było spędzić dużo czasu z szatynem, bo już z samego rana skoro świt odprowadził mnie pod hotel. To było takie urocze i kochane, gdy stwierdził, że musi mnie bezpiecznie odprowadzić nawet, jeśli jego ojciec nie będzie z tego zadowolony. Do hotelu dotarliśmy po godzinie ósmej, więc dookoła już zbierali się ludzie na śniadanie. Zayn nie czuł się komfortowo między tyloma turystami i wyraźnie to widziałam.
— Naprawdę, możesz zostawić mnie tutaj.
Spojrzałam na chłopaka, który był spięty. Staliśmy przed wejściem do budynku, a on uparcie chciał iść dalej.
— Nic mi nie jest. Chcę się upewnić, że dotrzesz bezpiecznie.
— Przecież stąd to tylko kilka kroków.
— Prowadź — wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą od razu chwyciłam. Przyciągaliśmy dużo spojrzeń przechodząc przez hall, ale kto by się dziwił. On był półnagi, opalony, pokryty tatuażami a ja blada, ubrana i do tego blondynka co od razu zdradzało, że nie jestem stąd.
Wyszliśmy na plażę i spełniła się moja najgorsza obawa. Przed nami, przy drzwiach stała Ruby wbijając wzrok w nic nieświadomego chłopaka.
— Coś się stało? — zatrzymał się chwytając moja brodę. Zmusił mnie bym na niego spojrzała tym samym odrywając mój wzrok od przyjaciółki. — Cała się spięłaś.
— Nie — odpowiedziałam szybko. — Chociaż, właśnie to tak.
— Co takiego?
— Moja przyjaciółka — głośno przełknęłam ślinę słysząc, że dziewczyna idzie w naszym kierunku. Oboje zdenerwowani spojrzeliśmy na rudowlosą, która była już kilka centymetrów od nas.
— Masz mi coś do powiedzenia? — zapytała wręcz sycząc przez zaciśnięte zęby.
— Ruby, wyjaśnię to, ale nie teraz.
— Może przedstawisz mnie swojemu nowemu koledze?
Spojrzałam na chłopaka, który na twarzy zachowywał pełną powagę patrząc dziewczynie w oczy. Sytuacja była bardzo napięta a ja nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
— Męża sobie znalazłaś? — zakpiła, gdy nie odpowiedziałam.
— Jeszcze nie męża, ale czuj się zaproszona.
Zayn odezwał się powolnym, opanowanym głosem. Dziewczyna spojrzała na niego z szeroko otwartymi ustami, ale za chwilę z powrotem zawiesiła swój wzrok na mnie.
— Ty chyba sobie żartujesz. —wyrzuciła w geście desperacji dłonie do góry, które po chwili głośno uderzyły o jej uda.
— Właściwie to...
— Nie. To kwestia tygodnia, może dwóch — przerwał mi Zayn ponownie mówiąc z powagą wpisaną na twarzy.
Spojrzałam na chłopaka, ale on tylko dyskretnie mrugnął. — Pozwolisz, że moja przyszła żona pokaże mi swoje tymczasowe lokum?
Zwrócił się do Ruby, która nic nie odpowiedziała. Jedynie ustąpiła nam miejsca, byśmy mogli przejść. Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, ale to zepsułoby całą zabawę.
Otworzyłam drzwi i pociągnęłam chłopaka do środka.
— Rodzice by mnie udusili, jakby się dowiedzieli.
— Zayn, nie wiedziałam, że znasz takie słowa. — Zaśmiałam się nawiązując do jego rozmowy z Ruby.
— Rozmawiam po angielsku płynnie. Tylko przy tobie grałem trochę głupka. — Zaśmiał się krótko podchodząc do mnie.
— Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
Chwycił mnie w biodrach i przyciągnął do siebie. Położyłam dłonie na jego jak zwykle gorącej klatce piersiowej i uniosłam głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy.
— Masz piękne oczy — skomentował składając delikatny pocałunek na moim czole.
— Mogłabym powiedzieć to samo — uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach, by przelotnie i bardzo delikatnie pocałować jego usta.
— Zachowujemy się bardzo nieodpowiednio, to jest takie dziwne a zarazem takie dobre — powiedział cicho odsuwając się ode mnie.
— Masz na myśli, że tego nie chcesz robić? To nie zgodne z twoją kulturą tak?
— To nie tak. Po prostu, coś we mnie mówi, że nie powinienem, bo przecież wyjedziesz niedługo a ja zostanę ze załamanym sercem, ale z drugiej strony nie potrafię się powstrzymać, kiedy jestem obok ciebie.
Złożył delikatny i czuły pocałunek na moich ustach po czym się odwrócił do wyjścia, przez co w sekundzie zamarł jak posąg.
— Zayn? — wychyliłam się za niego widząc cała grupkę znajomych z Ruby na czele.

Kurwa.

— Lily? — zapytał zdezorientowany Nick.
— Pójdę już. Przyjdę do ciebie jutro, czekaj na mnie. — Szatyn odwrócił się na sekundę by pokazać mi swój cudowny uśmiech i wyszedł wymijając moich znajomych. Westchnęłam głośno wiedząc jakie przesłuchanie mnie teraz czeka.

Dziesięć minut później wszyscy siedzieliśmy w salonie. Chłopcy czekali na wyjaśnienia a ja nie wiedziałam co tak właściwie miałabym im powiedzieć.
— Kto to był? — zaczęła Ruby widząc, że chłopaki nie mają odwagi pytać.
— Zayn — odpowiedziałam krótko.
— Coś więcej — dodał poważny Liam.
— Zayn, mieszka na tej wyspie, ma dwadzieścia dwa lata. Co jeszcze mam wam powiedzieć?
— Prawdę? — odpowiedział Nick pytaniem na pytanie. W jego głosie słuchać było jakiegoś rodzaju ból i żal.
— Gdzie byłaś?
— Teraz? U niego.
— A wtedy na wycieczce? — ciągnął Liam.
— Zgubiłam się, przecież mówiłam.
— I chyba tylko to było prawdą — prychnął urażony blondyn. Ignorowałam jego ton, bo miał prawo być zły. Najpierw dałam mu cień nadziei, po czym wybrałam jakiegoś szaleńca z lasu!
— Zayn mnie znalazł, kiedy już byłam spanikowana i zrezygnowana. Pomógł mi, zabrał do wioski i opatrzył rany.
— Oh, bo byłaś wiece poraniona — zakpił przez śmiech Nick.
— Możesz przestać?! — krzyknęłam w jego kierunku. — Masz prawo być zły, ale nie masz prawa mówić do mnie takim tonem tylko dlatego, że ci się coś nie podoba.
— Co on ma, czego ja nie? — zdenerwował się i wstał. Wystraszyłam się, kiedy ruszył w moją stronę.
Liam wstał by go zatrzymać, ale między nami pojawił się Zayn.
Zakryłam buzię w szoku. Jakim cudem on się znalazł tutaj tak szybko i gdzie był, że wiedział co się dzieje?
— O proszę! O wilku mowa! — zaśmiał się szyderczo.
— Odpuść kolego.
— Bo co? Jakaś małpa mnie pobije?
Po tych słowach Zayn się aż zagotował po czym wymierzył mocne uderzenie z pięści w twarz blondyna.
— Zayn! — krzyknęłam i chwyciłam jego dłoń, gdy chciał uderzyć ponownie. Spojrzał na mnie a jego czarne ze złości tęczówki widocznie się zmniejszyły. Pociągnął mnie za rękę i schował w swych ramionach, jakby groziło mi najgorsze niebezpieczeństwo.
— Stary, przesadziłeś — stwierdził Liam wyprowadzając krwawiącego z nosa Nicka.
— Więc, jesteś Zayn? — zapytał Harry z głosem pełnym podziwu. Chłopak jedynie skinął głową nie przestając gładzić moich pleców.
— Ben, mógłbyś zobaczyć czy wszystko z nim w porządku? — zwróciłam się do bruneta, kiwnął głowa i ruszył do wyjścia.
— Wszystko okej? — Szatyn oderwał się do mnie i spojrzał w przerażone niebieskie oczy.
— Tak. Jak tu się znalazłeś tak szybko?
— Intuicja kazała mi poczekać. Posłuchałem jej.

W moim podbrzuszu znów pojawiło się to ciepłe i przyjemne uczucie. Tym razem nie chciałam się go pozbyć. Poddałam mu się w całości wierząc, że będzie co będzie.
— Dziękuję.
— Obiecasz mi, że do jutra w nic się nie wpakujesz?
— Obiecuję. Idź już, bo twój ojciec będzie wściekły.
— Cześć. — rzucił do reszty wychodząc. Usiadłam na kanapie nie wierząc w to co się stało przed chwilą.
— Lily... — zaczął Harry. — Nie wiem kto to, nie znam kolesia, ciebie też za dobrze nie znam, ale nie potrzebuje słów widząc, jak on na ciebie patrzy.
Spojrzałam zaciekawiona na chłopaka, który szeroko się uśmiechał.
— Nie wiem co mam z tobą zrobić Lily — westchnęła przyjaciółka. — Tak bardzo się o ciebie martwiłam jak zniknęłaś. Myślałam, że coś ci się stało, a ty po prostu zabawiałaś się z jakimś dzikusem.
— Tylko nie zabawiałaś — poprawiłam ją.
— Co się między wami w ogóle stało?
— Nie wiem Ruby. To cholernie ciężko wyjaśnić. Czuję się przy nim taka bezpieczna i szczęśliwa, wolna i bez ograniczeń. Czuję te młodzieżowe motyle w brzuchu a kiedy z nim jestem czas płynie zdecydowanie za szybko.
— Tylko się nie zakochaj. — Zaśmiał się Harry. — Chociaż obstawiam, że to on pierwszy coś do ciebie poczuje.
— Nie mów tak.
— Więc po co się z nim spotykasz?
— Nie wiem — przygryzłam wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. — Polubiłam go. Sporo dla mnie zaryzykował, jest opiekuńczy, czuły, kochany... No sami widzieliście.
— Oj widzieliśmy — przyznał Liam ze stojącym obok Nickiem.
— Sory — stwierdził krótko
— Mnie nie przepraszaj.
— Jego nie mam zamiaru. — przewróciłam oczami na jego słowa.
— Nick, ja ci nic nie obiecywałam.
— Wiem, ale ja mogę być z tobą na Florydzie, on nie. Sama mówiłaś, że nie chcesz przelotnej miłości wakacyjnej.
— Masz rację, on nie moze być ze mną na Florydzie, ale ja mogę być z nim na Tahiti.

Z całą pewnością siebie jaką miałam wypowiedziałam te słowa, bardzo raniąc blondyna. Jego twarz wykrzywiła się w bólu, po czym odwrócił się i po prostu wyszedł.
Powiedziałam to tylko po to by mu dopiec. Jak on mógł ode mnie czegokolwiek wymagać? Ja wiem, co mówiłam i pamiętam skąd on pochodzi, ale to niczego nie zmienia. Zayn ma coś, czego nie ma Nick i nic nie jest w stanie tego zastąpić.

Chyba oszalałam.

Dzika miłość | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz