XXVIII wrócę

74 1 0
                                    

Również niesprawdzony, przepraszam
__________________________________________

Cały poprzedni dzień przeleżałam w domku pod naciskiem Zayna. Nie opuszczał mnie nawet na sekundę, no chyba, że prosiłam o coś do jedzenia lub picia.
Pytał ciągle, jak się czuje, czy coś mnie boli lub czegoś mi trzeba.

— Wszystko w porządku? — Usłyszałam dziś po raz kolejny. Westchnęłam i skinęłam głową w potwierdzeniu.
Chłopak oddał mi swoją porcję śniadania i zapowiedział, że obiadu również mi podaruje. Nie zamierzałam się z nim kłócić, nie miałam na to siły. Ubrałam się w krótkie zielone spodenki i białą koszulkę po czym razem wyszliśmy z domku kierując się nad rzekę, nad którą lubiliśmy przesiadywać.
Zajęłam miejsce tradycyjnie przed kamieniem, opierając plecy o jego szorstką strukture. Zayn usiadł naprzeciwko mnie i wbił wzrok w moje oczy.
Milczeliśmy patrząc się na siebie i nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

— Boisz się tego co będzie? — zapytał tak powoli, jakby każde wypowiedziane słowo ważyło tonę.
— Nawet nie wiesz jak bardzo.
— Kocham cie, Lily.
— Nie mów tak. — Potrząsnęłam głową w prawo i lewo, jakby próbując wyrzucić jego słowa ze świadomości.
— Będę tak mówił! — Poderwał się na równe nogi i głośno westchnął. — Moje uczucia do ciebie się nie zmienią przez jeden wyjazd. Wrócisz i wszystko będzie w porządku.

Zaczął zapewniać sam siebie chodząc w kółko. Milczałam obserwując jego zachowanie i nie wiedząc co mam powiedzieć.
Prawdę? Raniąc go i łamiąc jego serce?
Skłamać? Pozwolić wierzyć, że wrócę i będziemy żyć długo i szczęśliwie?

— Nie wrócisz, prawda? — Zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie z wielkim, okropnym smutkiem w oczach. Przełknęłam ślinę i poczułam, jak w kącikach moich oczu pojawiają się łzy.
— Nie wiem, Zayn.
— Co? Przecież... mówiłaś. Przecież mówiłaś, że przyjedziesz!
— Ale to wszystko, nie jest takie proste jak wam się wydaje!
— A jakie jest?! Wytłumacz mi, bo cię w ogóle nie rozumiem.
— Przecież ja mam rodzinę. — Nie mogłam już powstrzymać łez i po prostu się rozpłakałam czując słony smak na ustach.
— A ja?
— Ty też jesteś dla mnie ważny, bardzo.
— Więc dlaczego do mnie nie wrócisz?
— Nie mogę tak po prostu ich zostawić, oni tego nie zrozumieją, słyszałeś sam jak zareagowała na wieść o tobie.
— Wiem — mruknął podchodząc do mnie i delikatnie głaszcząc moje ramię.
— Proszę, postaraj się mnie chociaż trochę zrozumieć. Tak bardzo chciałabym pogodzić te trzy światy. Ciebie, moja rodzinę i twoja wioskę. Tak bardzo chciałabym żyć z wami wszystkimi, ale tak się nie da.
— Da się. Ja wyjadę z tobą.
— Zayn, to nie realne. Nie możesz rzucać swojej rodziny i jechać do świata w którym byś się nie odnalazł.
— Przy tobie mogę być gdziekolwiek.
— Ja wrócę — westchnęłam cicho i spojrzałam na niego. — Jak tylko uda mi się wszystko pogodzić, załatwić, przekonać rodzinę. Jak tylko będę mogła wrócę.
— A co, jeśli nie wrócisz? — Złapał mnie za policzki zmuszając bym na niego patrzyła. Nie mogłam odwrócić wzroku, skłamać. Nie wiedziałam jak się zachować. Emocje jakie targały moim organizmem były nie do zniesienia. Płakałam patrząc mu w oczy i widziałam, jak jego serce łamie się na tysiące kawałków.
— To znaczy, że nie dało się tego pogodzić.

Nie wytrzymałam. Wpadłam w histerie chowając twarz w dłonie i łkając jak noworodek.
Zayn próbował z całych sił mnie uspokoić, ale na marne. Próbował do mnie mówić, przytulać mnie, głaskać, milczeć, ale efekt za każdym razem był taki sam.

Dopiero po trzydziestu minutach uspokoiłam się i byłam w stanie cokolwiek powiedzieć.
— Przepraszam, że musiałeś to widzieć. Po prostu sobie nie radzę z tym. Nie radzę...
— Wiem, że nie jest ci łatwo, ale mój tata mówił mi jak byłem dzieckiem, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
— Myślisz, że nasza taka będzie?
— Bardzo w to wierzę. — Skinęłam jedynie głową , bo nie miałam pojęcia co mogłabym mu odpowiedzieć. — Spędźmy dziś miło dzień, nie chce myśleć o twoim wyjeździe.

Dzika miłość | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz