1. Czas, w którym magia miała się urzeczywistnić.

24.9K 1.4K 48
                                    

Alex miała już dość tego ciągłego chodzenia po sklepach z Katie. Szczerze tego nienawidziła i każda wyprawa na zakupy przyprawiała ją o dreszcze, ale na rozkaz matki musiała zaopiekować się młodszą siostrą. Ze znudzoną miną snuła się za brunetką całe przedpołudnie, a ta będąc w swoim żywiole musiała sprawdzić każdy najmniejszy sklepik, choć jej szafa już dawno nie domykała się przez nadmiar ciuchów, a półki uginały się pod naporem kolejnych par butów.

- Błagam cię, wracajmy już do domu – zaczęła płaczliwie jęczeć, pociągając Katie za rękę. Jej zaszklone już oczy były największym dowodem desperacji, na który było ją w tym momencie stać. Siostra jednak niewiele sobie z tego robiła, bo prychnęła jedynie z wyższością, a jej zniesmaczony wyraz twarzy świadczył o tym, że koniec tej katorgi nie był wcale taki bliski.

- Mam do przejścia jeszcze jedną alejkę sklepów, ale jeśli naprawdę tak cię to nudzi, czego kompletnie nie rozumiem – stwierdziła z wyćwiczonym przez lata teatralnym przewróceniem oczami i śmiesznym wymachem dłoni. - To możesz sobie wyjść na zewnątrz i tam poczekać, nie powiem mamie, że zostawiłaś mnie tutaj samą na pastwę losu – odpowiedziała brunetka, wpatrując się uważnie w Alex. Ta odetchnęła tylko bez większego przekonania i taszcząc ze sobą wielkie torby z wcześniejszymi zakupami Katie, ruszyła w stronę głównego wyjścia z galerii.

- Masz pół godziny! – ostrzegła siostrę, odwracając się za siebie, choć doskonale wiedziała, że jej słowa znaczyły tyle co nic. Bywały momenty, kiedy naprawdę udawało jej się odnaleźć maleńkie wspólne elementy łączące ją z siostrą, ale przez większość czasu dumała nad tym, która z nich została adoptowana, bo było wręcz niemożliwym, aby dwie tak różne osoby mogły mieć te same geny. Kiedy tylko znalazła się przed ogromnym budynkiem, a lejący się z nieba żar momentalnie dał o sobie znać, namierzyła szybko wolną ławeczkę przy niewielkim drzewku i pospiesznym krokiem udała się w jej kierunku, wygodnie rozsiadając się. Gdyby Katie widziała z jakim brakiem szacunku rzuciła te wszystkie siatki, to z pewnością byłyby to jej ostatnie godziny życia. Na szczęście siostra kontynuowała swój zakupowy maraton, nie mając o niczym pojęcia. Odchyliła głowę, a pozycja którą właśnie przyjęła pozwoliła jej na zajęcie prawie całej  ławki. Przymknęła oczy i rozkoszowała się chwilą delikatnego wiaterku, który właśnie się zerwał. W tej samej chwili usłyszała dochodzącą gdzieś z niedaleka muzykę. Początkowo nie miała nawet ochoty, żeby unieść jedną powiekę i sprawdzić, skąd ta melodia pochodziła, ale kiedy tylko usłyszała fragment dobrze znanej jej piosenki, zerwała się na równe nogi, nerwowo rozglądając się na boki.

To tak jakby pragnąć deszczu, będąc na pustyni

Ale trzymam się ciebie bliżej

Bo jesteś moim niebem

Jesteś moim niebem.

Po drugiej stronie brukowanego deptaka dostrzegła grupkę rozentuzjazmowanych dziewcząt, okrążającą, jak można było szybko się domyślić, sprawców tej muzyki. Alex bardzo niepewnie zaczęła kierować się w tamto miejsce, całkowicie zapominając o tym, że za sobą zostawiła tak drogocenne zakupowe zdobycze siostry. Była jednak na tyle skupiona na przywołującej wspomnienia melodii, że kompletnie nieistotna stała się dla niej cała reszta świata. Nim zorientowała się, kto grał, w jednej chwili zachwycił ją jeden z głosów, niezwykle czysty, mocny, przyprawiający o delikatne dreszcze. Nieświadomie uśmiechnęła się, kiedy w naprawdę wyjątkowy sposób zakończył swoją część zwrotki, a pośród tłumu rozległo się stłumione westchnienie podziwu. Podeszła jeszcze bliżej i wspięła się na palce, żeby zobaczyć do kogo należał ten hipnotyzujący głos, ale przed nią stała dość wysoka dziewczyna, dlatego poza blond czupryną, ujarzmioną czapką z daszkiem, nie widziała zbyt wiele. Musiała zmienić lokalizację, przesuwając się lekko w bok i spróbowała wbić się głębiej w tę grupkę, bo jej ciekawość wciąż nie została zaspokojona. W końcu udało jej się jakoś przepchać i stanęła praktycznie w pierwszym rządku, naprzeciw śpiewającej grupki chłopaków. Ten, który siedział najbliżej niej wydał się nagle dziwnie znajomy, a kiedy oderwał wzrok od swojej gitary, spoglądając na kolegę obok, Alex zadrżała.

- O Boże! – wyrwało się ciche jęknięcie z jej ust, aż musiała je przesłonić dłonią. Zamarła, wpatrując się w skupionego na muzyce blondyna, który niedawno próbował ukraść jej ulubione miejsce w parku. Nigdy nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek miała mieć okazję go spotkać, a tym bardziej zachwycić się tym, co robił. I mimo braku sympatii do jego osoby, nie mogła zaprzeczyć temu, że jego talent był niesamowity. Przysłuchiwała się temu dość sporą chwilę, ale nie mogła znieść tych szczebiocących z podniecania dziewczynek z aparatami, które najwyraźniej nie przejmowały się muzyką, a skupiały się wyłącznie na tym, jak oni się prezentowali. Alex osądzająco spojrzała na nie, ale kompletnie nie dało to żadnego efektu, bo zdawały się tym w ogóle nie przejmować. Dostrzegła również to, jak przy kolejnej głośniejszej wymianie zdań na temat słodkości chłopców, blondyn zacisnął mocniej usta i pokręcił z niezadowoleniem głową. Musiał mieć podobne zdanie na ten temat. Dziewczyna nie chciała jednak, żeby ją zauważył, dlatego kiedy piosenka dobiegła końca, a tłum zaczął żywiołowo ich oklaskiwać, skorzystała z chwilowego zamieszania i powoli wycofała się. Nie zauważyła jednak tego, że w chwili kiedy się odwracała, chłopak wreszcie podniósł wzrok i popatrzył w stronę odchodzącej blondynki, a prawie niedostrzegalny uśmiech przebiegł przez jego twarz.

*

Tego dnia Luke zdecydowanie nie miał nastroju na przebywanie z innym ludźmi, ale już jakiś czas temu umówił się z chłopakami na nagranie kolejnego coveru, który mieli wstawić do sieci. Kiedy po kilku nieudanych próbach wreszcie udało się skleić coś porządnego, odetchnął z ulgą i chwytając butelkę wody, wyszedł z domu, zostawiając pogrążonych w bardzo poważnej dyskusji na temat nowej gry przyjaciół. Jak przypuszczał, żaden z nich nawet nie zanotował faktu, że tak po prostu znikł. Postanowił udać się do parku, gdzieś podświadomie licząc na to, że istniała szansa na to, aby zobaczyć tam tajemniczą blondynkę, która tak zaciekle walczyła o swoje miejsce, a później pojawiła się niespodziewanie na jego ulicznym występie. Tak naprawdę nie wiedział, co nim w tamtej chwili kierowało i dlaczego się tym tak przejmował, ale czuł potrzebę odnalezienia jej. Nim na dobre wszedł do miejskiego parku, już zdążył usłyszeć płynący z oddali delikatny głos i melodyjny dźwięk gitary. Próbował walczyć z uśmiechem, ale to było zdecydowanie silniejsze od niego.

Więc podejdź trochę bliżej, chcę wyszeptać ci do ucha

Chcę to wyjaśnić, zadać małe pytanie

Chcę tylko wiedzieć jak się czujesz

Stał na tyle daleko i schowany z jednym z drzew, że blondynka nie miała szansy, aby go dostrzec. Nie chciał być zauważony. Nie spodziewał się również tego, że jej głos był tak dobry. Silny, ale równocześnie taki kobiecy i delikatny. Gdyby nie zdążył jej poznać z tej prawdziwej strony, kiedy pokazywała pazurki i walczyła o swoje, to przysiągłby, że była takim typowym, maleńkim aniołkiem z jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Pozory jednak myliły i w tym niewielkim ciele drzemały pokłady wielkiej siły i stanowczości. Trochę mu się to podobało, choć chyba sam przed sobą bał się do tego przyznać. Kiedy skończyła grać i odłożyła gitarę na bok, od razu podbiegła do niej jakaś mała dziewczynka i rzuciła jej się na szyję, piszcząc radośnie. Blondynka wzięła dziecko na kolana i sięgając ponownie po swój instrument, położyła go przed sobą, pozwalając jej pobrzdąkać strunami. Mała była tak szczęśliwa, że po raz kolejny zarzuciła niewielkie rączki na szyję dziewczyny i zaczęła ją gorączkowo całować po policzkach, wywołując prawdziwie szczery napad śmiechu. Luke przyglądał się temu zajściu, mimowolnie uśmiechając się w ukryciu.

when the night gets dark / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz