2.21. A tląca się cichutko iskra rozpaliła dawny płomień.

6K 515 57
                                    

- Musimy porozmawiać – powiedzieli równocześnie, spoglądając w swoją stronę niepewnie, jakby czymś nagle przestraszeni. Krótką chwilę wpatrywali się w siebie z niezwykłą intensywnością po to, aby ułamek sekundy później odwrócić nieco speszony wzrok. Utrzymująca się między nimi od jakiegoś czasu cisza obojgu zaczęła ciążyć i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie dało się tego wszystkiego już uniknąć. Byli świadomi tego, że po powrocie Chrisa do domu nic nie było już takie samo, a ta zimna obojętność, która między nimi się wytworzyła była aż nazbyt wyczuwalna. Każdy gest wydawał się wymuszony, rozmowy ograniczały się do tych wyłącznie niezbędnych, a jakakolwiek bliskość kończyła się krzywymi spojrzeniami i natychmiastowymi unikami. I gdzieś podświadomie chyba oboje zdawali sobie sprawę, że nie dało się tego uratować.

- To nie ma sensu, my nie mamy sensu – Chris odezwał się pierwszy, odwracając się w jej stronę z dłońmi opartymi o kuchenny blat. Dziewczyna westchnęła cicho i odłożyła trzymany w ręce nóż, którym próbowała obrać jabłko.

- Naprawdę tego nie chciałam – załkała cichutko, posyłając w jego kierunku niedługie, pełne gorzkich łez spojrzenie.

- Widocznie tak musiało być.

- To moja wina – przyznała z pełną szczerością, a słaby głos kolejny raz załamał się. Blondyn opuścił ręce i zrobił chwiejny krok, chwytając jej zaciśniętą pięść w swoją dłoń.

- Stchórzyłem w najgorszym z możliwych momentów, zostawiłem cię wtedy, gdy najbardziej mnie potrzebowałaś. To także moja wina – odparł z żalem i unosząc rękę, założył opadające na oczy pasmo jasnych włosów. Przesunął kciukiem po jej policzku, sprawiając że zamrugała kilkakrotnie, a jedna łza spłynęła po rozpalonej skórze.

- Nigdy nie przypuszczałam, że znowu będę musiała pozwolić komuś odejść.

- Tak naprawdę nigdy nie pozwoliłaś odejść Hemmingsowi, szczęściarz z niego – zażartował posępnie, a Alex poczuła dość silne ukłucie w żołądku. Spojrzała pospiesznie na niego, otwierając szerzej oczy. Widząc jej przerażenie i niezrozumienie, Chris uśmiechnął się. - Nigdy ci tego nie mówiłem, ale bywały noce, kiedy nieustannie wołałaś go przez sen.

- O czym ty mówisz? - zapytała nerwowo, a on ponownie uniósł kąciki ust.

- Nie chciałem wtedy dopuścić do siebie myśli, że wciąż o nim pamiętasz, dlatego starałem się wyrzucić wszystko z pamięci, licząc po cichu że wreszcie to się skończy – wyjaśnił, a pod nią kolana się ugięły. W ostatniej chwili podtrzymała się oparcia krzesła, gdy obraz przed jej oczami pociemniał. Pochyliła się lekko, z trudem oddychając.

- Dlaczego nic nie powiedziałeś?

- Wolałem udawać, że mimo wszystko trochę ci na mnie zależało – odpowiedział z ponurym uśmiechem, powodując że poczuła, jak zaczynało jej się robić niedobrze. Niespokojnie oblizała końcem języka spierzchnięte wargi, rozchylając je nieco mocniej.

- Pomogłeś przejść mi przez najciemniejszy okres w moim życiu, więc zawsze byłeś dla mnie ważny! I to nigdy się nie zmieni – sprostowała momentalnie te słowa, zaciskając z całej siły drżące usta. Chwyciła w dłonie jego koszulkę, jakby próbowała krótkimi szarpnięciami zaprzeczyć temu wszystkiemu. Kolejna łza spłynęła po policzku.

- Ale nie tak ważny jak on – stwierdził ciszej i przygarnął ją bliżej siebie, gdy z zawstydzonym wzrokiem opuszczała głowę. - Proszę cię, nie płacz.

Gdy ponownie dotknął jej twarzy, spojrzała na niego załzawionymi oczami. Rozpłakała się i nie była już w stanie tego kontrolować. Łzy samowolnie toczyły się po policzkach, a ona nie potrafiła z nimi walczyć w jakikolwiek sposób. Wiedziała, że właśnie w tamtej chwili przekreślali ostatnie lata, które wspólnie spędzili i mieli zacząć żyć nowym życiem.

when the night gets dark / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz