5. I chyba pierwszy mur runął.

15.3K 994 34
                                    

Alex mocniej nasunęła kaptur na głowę, przy okazji przesłaniając sobie oczy czapką, która całkowicie zsunęła się z czoła. Westchnęła tylko bezradnie, dłuższą chwilę walcząc z własną nieporadnością. Jednocześnie nie mogła uwierzyć, że to właśnie robiła i że tak łatwo dała się na to wszystko namówić. Nie znosiła swojego braku asertywności, zwłaszcza kiedy ktoś celowo podrażniał jej ambicję, wyzywając ją od tchórzów i bojaźliwych dziewczynek. Całą drogę przeklinała chłopaka w myślach, walcząc z uciążliwymi sznureczkami przy bluzie, co irytowało ją jeszcze bardziej. Co chwilę oglądała się za siebie, gdy tylko podejrzanie dziwne odgłosy dobiegały jej uszu na opustoszałych alejkach. Było już dawno po północy, normalni ludzie dawno spali, a na ulicach panowała kompletna cisza, dlatego wszystkie dźwięki przybierały co najmniej stokroć na sile i pobudzały wyobraźnię do granic możliwości. Przyspieszyła, obiecując sobie, że już ani razu nie odwróci się za siebie. W końcu szczęśliwie dotarła na wcześniej umówione miejsce, ale poza pohukującą gdzieś w pobliskim parku sową, nie dostrzegła nikogo innego. Podeszła do barierki odgradzającej ścieżkę od stromego brzegu rzeki i stanęła na najniższym szczebelku, pochylając się nieznacznie do przodu. Mocniej oparła się o górne przęsło, bujając się delikatnie i z dziecięcą naiwnością przyglądając się księżycowi, który odbijał się w spokojnej tafli wody. Lubiła takie zabawy od małego, ale mama zawsze karciła ją za to, strasząc tylko tym, że kiedyś w końcu wpadnie do rzeki. Wtedy na te groźby reagowała płaczem, a dziś na samo wspomnienie zaczynała się śmiać. I dokładnie w tej samej chwili poczuła, jak czyjeś dłonie mocno pochwyciły ją w pasie, delikatnie popychając w przód. Aż pisnęła ze strachu.

- Uważaj! – czyjś głęboki, nieco ściszony głos rozbrzmiał tuż nad jej uchem, a ciepły oddech, który owiał skórę jej szyi, sprawił, że poczuła krótki dreszcz na plecach. – Widzisz, gdybym się tutaj nie pojawił w porę, to wpadałbyś do tej rzeki.

Alex w popłochu wysunęła się z silnego objęcia, odskakując przerażona na bok. Z szaleńczo bijący sercem i strachem widocznym w rozszerzonych źrenicach, spojrzała na swojego niespodziewanego towarzysza. I kiedy tylko dostrzegła na twarzy blondyna triumfujący uśmieszek, miała ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale w ostatniej chwili powstrzymała się, nerwowo zaciskając usta.

- Czyś ty do reszty zwariował?! – wykrzyknęła mu prosto w twarz, kiedy nadal nie przestawał się z niej nabijać. Aż poczerwieniała ze złości, rzucając w jego stronę grad wściekłych spojrzeń. Chłopak opanował się, a jego rozbawiony dotąd wzrok momentalnie spochmurniał.

- To ja ratuję twoje życie, a ty mi się tak odpłacasz? – zapytał z pełną powagą i niezrozumieniem, po to, by chwilę później na nowo wpaść w histeryczny śmiech. Alex nie potrafiła się już powstrzymać i wymierzyła cios prosto w jego ramię, nie szczędząc przy tym siły. Blondyn skrzywił się, spoglądając na nią z oburzeniem. Ona jednak tylko fuknęła obraźliwie i krzyżując ręce na piersi, odwróciła się do niego plecami z dumnie uniesioną głową. Burczała coś pod nosem, ale było to na tyle niewyraźne, że prawdopodobnie sama siebie nie rozumiała.

- Tylko wcześniej to życie narażasz na niebezpieczeństwo!

- Oj tam, taki mały, nieznaczący szczegół w całej tej mojej bohaterskiej postawie – odparł tym obojętnym tonem głosu i wzruszył ramionami, kiedy dziewczyna spojrzała na niego przez ramię z mordem w oczach. Cały czas zadawała sobie tylko jedno pytanie, dotyczące tego, po co tak właściwie się tam pojawiła i każdy kolejna odpowiedź wydawała jej się głupsza i bardziej niedorzeczna od poprzedniej.

- To był chyba błąd – stwierdziła ze smutkiem, posyłając krótkie spojrzenie w stronę blondyna. Odetchnęła zrezygnowana i wsuwając dłonie do kieszeni bluzy, zaczęła powoli kierować się w stronę domu.

when the night gets dark / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz