2.22. I nawet w bajkach każda magia miała swoją cenę. (cz.I)

6K 509 32
                                    

Powiedz coś

Rezygnuję z ciebie

Zagryzła rozgorączkowana usta, kiedy tylko poczuła jak znajdujący się w kieszeni żakietu telefon zaczął uciążliwie wibrować. Rozejrzała się z wymuszonym uśmiechem po zgromadzonych w sali konferencyjnej ludziach, próbując zignorować rozpraszające brzęczenie. Miała cichą nadzieję, że po kilku kolejnych sygnałach niecierpliwa osoba, która tak usilnie starała się z nią skontaktować, w końcu sobie odpuści, ale połączenie wciąż trwało. Z lekko zawstydzonym spojrzeniem przeprosiła wszystkich i wybiegła na zewnątrz.

- Luke? - wyszeptała, konspiracyjnie zakrywając dłonią usta, jakby bała się, że ktoś mógł ją podsłuchiwać. - Mam teraz bardzo ważne spotkanie, oddzwonię pó …

- Alex, możesz przyjechać? - przerwał jej momentalnie, a jego zachrypnięty, ściszony głos nie zwiastował niczego dobrego. - Błagam.

- Będę za dwie godziny w domu – odparła, spoglądając na zegarek, który wisiał w holu nad recepcją.

- To za późno – mruknął niewyraźnie, a w słuchawce rozległ się dziwny dźwięk, jakby coś na siłę próbował przełknąć.

- Nie mogę teraz wyjść. Co się dzieje? - zapytała z rozdrażnieniem, mocniej zaciskając palce na telefonie. Była trochę zła, bo przecież on doskonale wiedział o tym, jak wielkie znaczenie dla niej miało to zebranie.

- Nie wiem, przyjedziesz? - dopytywał wciąż, z pewną ignorancją podchodząc do tego, co starała mu się przekazać. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że od samego początku jego głos nie brzmiał normalnie. Był czymś wyraźnie przerażony. - Mówiłaś, że zawsze mogę do ciebie zadzwonić – dodał, a ona poczuła nieprzyjemny, zimny dreszcz na plecach.

Od pewnego czasu jego stan zdawał się wracać do normy, pozwalając jej na chwilę zapomnieć o tym, że miewał problemy. Wszystko wydawało się układać, dlatego zwiększona troska o jego zdrowie odeszła na drugi plan. Miała nadzieję, że powoli udawało mu się odzyskać kontrolę nad własnym życiem, zapominając o tym, co działo się w przeszłości. Kilka chwil złudnego szczęścia dało jej poczucie stabilności i poczucia bezpieczeństwa, sprawiając że całkowicie zbagatelizowała to, że mimo stwarzanych pozorów równowagi on wciąż walczył z poważną chorobą. Zaślepiona jego dobrym humorem zatraciła się w tym fałszywym obrazku. Powinna przecież wiedzieć, że wystarczyła chwila nieuwagi, aby cały ten sielski nastrój runął jak domek z kart na wietrze.

- Gdzie jesteś? - spytała.

- Alex, przyjedź – powtórzył, kolejny raz nie reagując na jej słowa. Nagle w słuchawce rozległ się niegłośny brzęk, gdy coś upadło na podłogę i rozsypało się. Luke zaklął pod nosem, a ona ze strachem otworzyła szerzej oczy i tracąc już kontrolę nad własnym oddechem, zaczęła biec w stronę wyjścia. Po drodze zostawiła tylko w recepcji informację, że pilnie musi wyjść i przestała już dbać o to, co mieli pomyśleć o niej czekający w sali ludzie.

- Jesteś tam? - zapytała zdyszana, wbiegając na parking. Nerwowo zaczęła przeszukiwać torebkę, by odnaleźć klucze do samochodu, ale z każdą mijającą sekundą jej poirytowanie wzrastało, uniemożliwiając odszukanie zguby. W końcu wyrzuciła całą zawartość na chodnik, wciąż wyczekując na odpowiedź chłopaka, która po kilku nawoływaniach nie nadchodziła. Cisza po drugiej stronie stawała się coraz bardziej złowieszcza. Zrobiło jej się niedobrze, a lekki zawrót głowy sprawił, że na moment usiadła na krawężniku, pochylając się do przodu. Wzięła kilka głębszych oddechów, uciskając z całej siły pulsujące z bólu skronie.

- Naprawdę nie chciałem tego robić – zaczął się jąkać, a ona miała wrażenie, że rozmawiała z kimś zupełnie obcym, nie rozpoznając już nawet jego słabnącego głosu. - Ale było mi tak źle, nie chciałem się tak czuć – dodał jeszcze ciszej, brzmiąc jak mały, zagubiony chłopiec, który próbował się tłumaczyć ze swojego złego uczynku.

when the night gets dark / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz