Park Jimin obudził się zalany potem. Spojrzał na zegarek stojący obok lampy, na stoliku nocnym - nie było nawet piątej. Młody mężczyzna potarł twarz dłońmi, a wiedząc, że nie zaśnie wstał. Westchnął ciężko, przypominając sobie, iż dziś miał odbyć pierwszy dzień w pracy jako trener drużyny koszykówki w jednym z seulskich liceów. Sam nie wiedział, dlaczego przyjął tę pracę. Kochał koszykówkę i bycie trenerem mogło być spełnieniem marzeń, ale bał się, że nie sprosta zadaniu. Sam chodził do tej samej szkoły, więc wiedział, że jej uczniowie potrafią być... specyficzni. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli i udał się pod prysznic.
Odetchnął z ulgą, kiedy chłodne kropelki otuliły jego ciało. Natychmiast pobudziły go do życia. Wyszedł z kabiny i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Mimo umięśnionego ciała i przystojnej twarzy, nie uważał się za atrakcyjnego. Był co najwyżej przeciętny w swoich oczach. Utwierdzał go w tym fakt, że pomimo dwudziestu sześciu lat na karku, wciąż nie miał drugiej połówki. W życiu był tylko w dwóch związkach.
Wreszcie zdecydował, że zje śniadanie. Zazwyczaj po wstaniu z łóżka lubił pobiegać, lecz tego dnia nie miał na to wyjątkowo ochoty. Siedział jedynie oglądając telewizję, a gdy wreszcie nadszedł czas do wyjścia, ubrał się i zamknął za sobą drzwi. Przez chwilę miał wrażenie, że w domu mignęła mu różowa czupryna ze snu, lecz szybko się zreflektował i pokręcił głową zrezygnowany, twierdząc, że to niemożliwe.
Dojechał do szkoły w piętnaście minut. Roiło się w niej od uczniów, rozmawiających na niezbyt interesujące go tematy, więc od razu ruszył w kierunku sekretariatu. Blondyn szedł szybko, starając się wyminąć kręcących się uczniów. Nagle poczuł, że na kogoś wpada, lecz zanim zdążył zwrócić uwagę na wygląd tej osoby, ona uciekła, a jedyne co zauważył to różowe włosy.
W sekretariacie udzielono mu wszelkich instrukcji, podano kartę dostępu do drzwi i udzielono kilku rad typu "utrzymuj dyscyplinę" i tak dalej. Jako, że miał kilka minut do treningu, postanowił pójść już na salę gimnastyczną. Zdziwił się, kiedy zobaczył, że cała drużyna jest już na miejscu i ćwiczy rzucanie do kosza. Nagle przystanął i mrugnął kilka razy dla upewnienia się, czy na pewno dobrze widzi. Przed nim stał niski, chudy, różowowłosy chłopaczek.
Nigdy nie patrz meduzie w oczy...
Potrząsnął lekko głową. To musiał być przypadek. Po prostu wyglądają podobnie. To nie może być ta sama osoba, która śni mu się co nocy. To było przecież niemożliwe.
- Suga! - zawołał jeden z chłopaków, po czym różowowłosy dostał w głowę z piłki. Odwrócił się gwałtownie i spojrzał w kierunku drzwi, w których stał oniemiały Park. Przełknął nerwowo ślinę i wrzucił piłkę z niezwykłą precyzją do kosza za trzy punkty.
- Dzień dobry, proszę pana. - odezwał się, kłaniając nisko - Nazywam się Min Yoongi i jestem kapitanem tej bandy idiotów.
Jego kumpel, ten sam, który wcześniej rzucił w niego piłką, prychnął.
- Nas wyzywasz od idiotów?
- Tak, ciebie w szczególności, Hoseok.
Jimin nie rozumiał, dlaczego najmniejszy i najchudszy z nich był kapitanem. Zrozumiał dopiero, kiedy skończyli zarządzoną przez niego rozgrzewkę i zaczęli grać, aby pokazać mu na czym stoi.
Yoongi poruszał się z gracją, wymijając wszystkich zawodników przeciwnej drużyny. Co jakiś czas podawał piłkę do kolegów, ale większość punktów zdobył on. Mimo to, Jimin zauważył, że ta ekipa działa razem. Byli zgrani, a zaraz obok talentu, było to najważniejsze. W dodatku wszyscy słuchali Yoongiego uważnie i egzekwowali każde jego polecenie. Min Yoongi był po prostu dobrym kapitanem i graczem.
Wreszcie Jimin zagwizdał, a chłopcy zatrzymali się i rzucili piłkę na bok, podchodząc do trenera.
- Muszę przyznać, że świetnie wam idzie. Jesteście zgrani i macie talent. Mam nadzieję, że się dogadamy i cóż... miło mi was poznać.
W szatni Hoseok dziwnym wzrokiem patrzył na przyjaciela. Próbował wyczytać coś z jego twarzy, aż Yoongi wreszcie się zirytował i spytał:
- Możesz mi powiedzieć czego tak się na mnie gapisz, Jung?
Ten zmrużył oczy i odpowiedział:
- Dziwnie patrzyłeś na naszego nowego trenera.
Min westchnął.
- Zaryzykuję i wysłucham o co ci dokładnie chodzi.
Wreszcie Hoseok palnął:
- Podoba ci się, no nie?
Yoongi spojrzał na przyjaciela jak na wariata.
- Ale tak poza tym w domu wszyscy zdrowi?
Jung uśmiechnął się szeroko.
- Ależ oczywiście! Dziękuję, że pytasz. Jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Min przewrócił oczami i usiadł. W szatni byli już tylko oni dwaj.
- Hoseok, pamiętasz ten mój sen? Ten, który mam w kółko i nie mogę się go pozbyć. - Jung skinął głową - To jego tam widziałem. To on jest w moim śnie.
Dobra, mam nadzieję, że przyjmiecie ciepło to opowiadanie. See ya!
CZYTASZ
lost in dreams 🌙✨ yoonmin
Fanfiction"Nigdy nie patrz meduzie w oczy." top.jimin bottom.yoongi