W ciągu przerwy świątecznej Min Yoongi robił się nerwowy. Miał dość wymuszonej radosnej atmosfery w domu. Jego mama starała się aż za bardzo, ale ani on, ani Yoonjae nie powiedzieli nawet słowa. Co prawda Yoongi nie śpiewał piosenek i nie wygłupiał się, lecz to było u niego naturalne, więc pani Min nie czepiała się go za to. Ważne było, że odwzajemniał jej uśmiechy. Delikatnie, ale zawsze.
Yoongi pamiętał ostatnie święta z tatą. Ojciec trzymał go na barana, kiedy pięcioletni Suga zakładał gwiazdę na choinkę. Zawsze ubierali ją dwa tygodnie przed Wigilią, bo pan Min tak chciał. Sam Yoongi nie narzekał - uwielbiał w ciszy patrzeć na zapalone lampki, których światło odbijało się w szklanych bombkach. Jego brat był głośny, biegał po domu i śpiewał świąteczne piosenki, podczas gdy najmłodszy Min siedział nieruchomo obserwując światełka. Ojciec kupił mu wtedy pierwszą piłkę do koszykówki - Yoongi już od małego kochał grać, a tata (jako koszykarz) wspierał go jak mógł.
Yoongi pamiętał też, niestety, ostatni raz kiedy widział tatę. Wyszedł po zakupy wieczorem, a pół godziny później przyszła policja, aby powiadomić o tym, że został potrącony na pasach przez samochód. Mama nie wiedziała jak przekazać to synom, ale oni wiedzieli. Yoongi i Yoonjae nie płakali - okazali matce wsparcie, przytulając ją mocno. Płacz rozpoczęli dopiero, kiedy byli w pokoju starszego z nich, tak, aby ich mama nie słyszała.
Po świętach, przed Sylwestrem, Yoongi poszedł na grób ojca (jak zawsze to robił). Usiadł przy nagrobku i uśmiechnął się nieznacznie.
- Cześć, tato. - westchnął ciężko i kontynuował - Dużo się dzieje teraz u mnie, wiesz? Mamy nowego trenera. Jest niesamowity, naprawdę. Bardzo się nami opiekuje. Tylko... ja chyba za bardzo się do niego przywiązałem przez ten czas. Boję się trochę. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Nie byłem w takiej sytuacji. Szkoda, że nie ma cię z nami. Na pewno byś mi pomógł. Wytłumaczył, że to nic takiego...
Wtedy usłyszał swój telefon. Wyciągnął go i odebrał szybko.
- Yoongi! - usłyszał po drugiej stronie podekscytowanego Hoseoka.
- Czego chcesz? - burknął Min.
- Robimy imprezę w Sylwestra. Oczywiście przyjdziesz, więc masz zadanie bojowe...
- Ej, ej, ej! Nie powiedziałem, że... - jednak, wiedząc, że jest na przegranej pozycji, uległ - Mów.
- Masz jakoś namówić trenera, żeby wpadł. Będzie cała drużyna. Żadnego pijaństwa, po prostu grzeczna zabawa, bo obiecałem mamie, że nie zdemoluję domu.
- Chyba żartujesz. - Yoongiemu ani trochę nie podobał się ten pomysł - Po co ci trener?
- Chcemy spędzić ten czas z całą drużyną. Trener też do niej należy, więc...
- Dlaczego JA mam go namawiać? - spytał chłopak, będąc już poza cmentarzem.
- Tylko ty masz do niego kontakt. Poza tym, on ma do ciebie słabość! Jak ty poprosisz, to się od razu zgodzi!
Suga dalej nie był zbyt zadowolony z pomysłu drużyny, ale postanowił spełnić życzenie przyjaciela.
- To się nie uda, ale jak chcesz. Zadzwonię wieczorem.
Rozłączył się i skierował szybko na autobus. Wolał to zrobić od razu - przynajmniej szybciej zapomni o tym upokorzeniu...
Dojechał do swojej dzielnicy zdecydowanie za szybko jak na jego gust. Wciąż nie ułożył sobie w głowie co powiedzieć, kiedy stanął przed jego klatką schodową. Poprawił włosy i z pamięci wcisnął numer mieszkania, błagając w myślach, żeby był prawidłowy. Na jego szczęście (lub nie) usłyszał wreszcie głos Parka:
- Tak?
- D-dzień dobry, trenerze. Tu Min Yoongi. - chłopak natychmiast przeklął swoją nieśmiałość.
- Yoongi? Wchodź.
Wreszcie Min znalazł się przed drzwiami trenera, które ten natychmiast otworzył. Był w ciemnym podkoszulku i szarych spodniach od dresu, przez co jego umięśnione ramiona były wyeksponowane, a wzrok Yoongiego natychmiast na nich zawisł.
- D-dzień dobry...
- Wchodź, Yoongi. - kiedy Min przekroczył próg mieszkania, spytał - Coś się stało?
Suga przegryzł wargę.
- Ja... znaczy my... znaczy... - nie patrzył nawet na Parka - Robi pan coś w Sylwestra? - wykrztusił wreszcie, lecz nie podniósł wzroku. Gdyby to zrobił, ujrzałby rozbawiony wzrok Jimina, który myślał w tym momencie, jak bardzo uroczy jest Yoongi.
- Właściwie to nie, ale może powiesz mi dokładnie, o co ci chodzi? I spojrzał na mnie przy okazji, bo czuję się jak potwór. Aż tak źle wyglądam?
Min energicznie pokręcił głową i podniósł ją, aby spotkać się ze spojrzeniem Parka.
- Chcieliśmy się spotkać całą drużyną, a pan też do niej należy, więc pomyśleliśmy, że może spotkałby się pan z nami?
Nieporadność Yoongiego była wręcz rozkoszna, więc Jimin nie miał zbyt dużego wyboru.
- Jasne, Yoongi. - skierował się do kuchni - Napijesz się czegoś? I gdzie to ma być?
Min odetchnął z ulgą.
- Nie, trenerze. Dziękuję. Wszystko odbywa się u Hoseoka. Mogę panu zapisać adres...
- Lepiej zapisz mi swój numer.
Chłopak skamieniał.
- Yyy...
- Musimy się jakoś skontaktować, no nie? - oznajmił wyraźnie rozbawiony Park, podając mu swój telefon. Yoongi wpisał mu odpowiedni numer i oddał szybko urządzenie.
- To ten... Do widzenia, trenerze. - Min ukłonił się nisko i skierował do drzwi.
- Pa, Yoongi. Do zobaczenia. - odpowiedział Park, odprowadzając go wzrokiem.
Pojutrze idę do psychiatry, a ona da mi skierowanie do szpitala. Mam tylko nadzieję, że będę mieć jeszcze trochę czasu przed pójściem na oddział. Nienawidzę szpitali, a psychiatryczne to w ogóle koszmar.