Rozdział 1

5.1K 161 9
                                    


"Żeby nastąpił początek, wcześniej musi być koniec."


Skyler

Czułam, jak moją twarz ogrzewają ciepłe promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka, chciałam w nim zostać. Na samą myśl, że dziś będę musiała stawić czoła z natłokiem myśli rozwścieczonych nastolatków. Słuchać ich problemów, większych lub mniejszych, choć sama miałam ich wystarczająco. Na wspomnienie dnia, w którym pierwszy raz usłyszałam czyjeś myśli, wykrzywiłam twarz w bólu. Wiem, że nie jestem normalna. Jestem potworem, który czyta w myślach, który potrafi wpłynąć na czyjeś emocje. Uczę się nad tym panować, ale często nawet nieświadomie wykorzystuję swoje umiejętności. Wiem, również, że nikt nie może dowiedzieć się o tym. Nikt nie może wiedzieć o moim darze. Z za myślenia wyrwało mnie wołanie Meredith. Myślałam, że zapomniała o moim istnieniu, jak bardzo się myliłam.

W pokoju rozległo się pukanie do drzwi, nie zdążyłam się odezwać, bo drzwi otworzyły się niemal na oścież. W progu zobaczyłam ciocię, patrzyła na mnie z wyrzutem.

— Długo jeszcze będziesz leżeć? — Zapytała krzyżują ręce na piersi. — Spóźnisz się! To twój pierwszy dzień w nowej szkole.

— Wiem. Dlatego właśnie nie wstaje — powiedziałam, zakrywając się kołdrą, jakby miało to sprawić, że zniknę. — Muszę tam iść? — Zapytałam, prosząc, aby pozwoliła mi jeszcze jeden dzień zostać tutaj.

— Nic z tego. — Usiadła na łóżku obok mnie i odkryła kołdrę. — Wiem, że po tym wszystkim co przeszłaś, jest trudno wrócić do normalnego życia, ale to wszystko dla twojego dobra. — Wzięła głęboki oddech. — Jeżeli dziś nie stawisz czoła przeciwnościom, to jutro wcale nie będzie łatwiej. — Patrzyła na mnie z troską. — No już. Wstajesz! — Powiedziała i zdjęła ze mnie kołdrę. Mimowolnie zwinęłam się w kłębek. — Za dwadzieścia minut jedziemy. Czekam na ciebie na dole.

Zaczekałam chwilę, aż wyszła z pokoju. Podniosłam się z łóżka i skierowałam do łazienki, wzięłam szybki zimny prysznic, aby się trochę rozbudzić. Umyłam twarz, zęby. Zrobiłam delikatny makijaż. Tak dawno się nie malowałam, nie sądziłam że to może choć trochę poprawić nastrój. Rozczesałam, pokryte mahoniową farbą, włosy i pozwoliłam by opadły lekko na ramiona. Jeszcze niedawno iskrzyły się jasnym blondem. Założyłam czarne legginsy, granatową bluzkę i kurtkę dżinsową, stopy wsunęłam w białe trampki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i chciałam dostrzec w sobie tę siłę, która towarzyszyła mi jeszcze jakiś czas temu, gdy moje życie jeszcze było normalne, ale nic takiego nie znalazłam.

— Głowa do góry. — Powiedziałam do siebie zarzucając czarną torbę na ramię.

Meredith podwiozła mnie do szkoły swoim granatowym Chevroletem. Nie chciałam wychodzić z samochodu, tak jak rano z łóżka, ale nie było odwrotu. Musiałam. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Ciocia powiedziała, że trzyma za mnie kciuki. Tak, to mi się przyda, i oby to wystarczyło. Meredith starała się mnie wspierać, ale wiedziałam, że walczy ze sobą. Ta sytuacja również, a zwłaszcza dla niej była trudna.

Przede mną stał ogromny budynek Mystic Falls High School, a dookoła banda rozwścieczonych nastolatków. Chciałam mieć to już za sobą. Ostatnia klasa. Dam radę pomyślałam. Weszłam do środka, starałam się iść pewnym krokiem, chociaż czułam spojrzenia wszystkich zgromadzonych przed szkołą. Słyszałam ich myśli To ta nowa. Co to za jedna? Ładna jest. Wiedziałam, że tak będzie. Wzięłam głęboki oddech i odcięłam się na myśli, które docierały do mnie z każdej ze stron. Nie które były normalne, zwyczajne, nie wszystkie dotyczyły mojej osoby, ale nie chciałam słyszeć fantazji chłopaków z moją osobą. Skierowałam się do sekretariatu, po plan zajęć i resztę dokumentów. Pani Merryl pomogła mi znaleźć salę, już dawno było po dzwonku, a uczniowie zajęli swoje miejsca. Weszłam do środka i poczułam wzrok wszystkich obecnych w klasie. Niepewnie podeszłam do biurka starszego mężczyzny i podałam mu swoje dokumenty. Uśmiechną się lekko pod nosem i powiedział podając mi rękę.

— Witamy na pokładzie panno Fall. — Uśmiechnęłam się odwzajemniając uścisk dłoni. — Proszę zajmij miejsce. — Tak też zrobiłam, było jedno wolne miejsce w przed ostatniej ławce. Wszyscy odprowadzili mnie wzrokiem, po chwili Pan Stevens zwrócił na siebie uwagę uczniów.

Przetrwałam pierwszą lekcję. Całą swoją uwagę skierowałam na nauczyciela, tak by nie słyszeć pozostałych osób zgromadzonych w sali. Następna matematyka. Podeszłam do planu szkoły i zaczęłam szukać drogi do następnej sali. Odwróciłam się, a za mną stała blondynka mojego wzrostu, uśmiechnęła się szeroko odsłaniając rząd lśniących białych zębów.

— Cześć! Jesteś nowa. — Stwierdziła z uśmiechem. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem, jakby chciała dowiedzieć się o mnie wszystkiego, łącznie z rozmiarem buta.

— A ty to kto? — Odpowiedziałam szorstko, wzruszając ramionami. Widziałam jej rozczarowanie moją odpowiedzią i postawą.

— Jestem Caroline. — Wyciągnęła dłoń w moją stronę, nie chętnie odwzajemniłam uścisk. — Chciałam tylko przywitać się z nową koleżanką. — Uśmiechnęła się szeroko. Wyczułam w niej, ku mojemu zdziwieniu, szczerość. Tak to była szczerość, ale również niebezpieczeństwo. — Jaką masz następną lekcję?

— Matematykę, w sali siedemnaście a — odpowiedziałam patrząc w plan zajęć.

— To tak, jak ja — powiedziała z uśmiechem, pociągając mnie za sobą.

***

Pierwszy rozdział za nami, mam nadzieję, że podobał się.

Następny rozdział niebawem.

Wytrwałym dziękuję :)

Do następnego :)

Stand by me || TO + TVD ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz