Rozdział 17

2K 80 2
                                    

"Miłość wszystko zwycięża i my ulegamy miłości.

Omnia vincit Amor; et nos cedamus Amori. (łac.)"

Wergiliusz

Niklaus

Wbiegłem do drewnianego domku, na podłodze w salonie leżała nieprzytomna Skye.

- Co jej zrobiłaś?! - krzyknąłem ściskając Ginewrę za szyję.

- To co chciałeś. - wydukała - Nikt już jej nie pomoże. - uśmiechnęła się szyderczo.

- Napraw to! - krzyknąłem mocniej ściskając wiedźmę za gardło.

- Ani ja, ani żadna czarownica nie zdejmie zaklęcia. Musisz się z tym pogodzić. - zadrwiła.

Nie zastanawiając się skręciłem Ginewrze kark, ciało opadło bezwiednie na podłogę. Podszedłem do wampirzycy, wierzchem dłoni gładziłem jej policzek. Miałem się tobą opiekować, a nie narażać na kolejne niebezpieczeństwo.

- Przepraszam. - wyszeptałem unosząc wciąż nieprzytomne ciało Skye i wyszedłem zostawiając dom czarownicy daleko za sobą.

Obudziłem się z przyspieszonym oddechem, moje serce kołatało jak szalone na wspomnienie tamtego dnia. Wiem, że to co spotkało Skye jest moją winą. Sam chciałem, aby o mnie zapomniała, a Ginewra... Spojrzałem na budzik stojący na szafce nocnej, była szósta rano. Poszedłem pod prysznic, chciałem aby gorąca woda obmyła mnie z poczucia winy, tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Niestety na to jest za późno, jedyne co mi pozostaje to ciągła walka z teraźniejszością i błędami przeszłości.

Wychodząc z łazienki dobiegł mnie hałas z parteru. Szybko ubrałem jeansy, bluzkę z długim rękawem i zbiegłem boso do kuchni. Pomiędzy wyspą a lodówką stała Skye, wampirzyca notowała coś w zeszycie, a tuż obok leżały dwie puste torebki po krwi.

- Cześć. - przywitałem się.

- Cześć. - odpowiedziała wyraźnie speszona moją obecnością, odruchowo schowała zeszyt do torby i wyrzuciła torebki do kosza. Zdawałem sobie sprawę, że po naszej wczorajszej rozmowie nie będzie miała ochoty na konwersację ze mną.

- Jak się czujesz? - zapytałem, by po chwili skarcić się za to w myślach. Potrafię zabić, bez wyrzutów sumienia, a przy niej czuję się jak zwykły śmiertelnik. Jak to jest w ogóle możliwe?

- Dobrze. - odpowiedziała krótko, siadając na hokerze posłała mi przelotny uśmiech. Wtedy dotarło do mnie, że moje uczucie do wampirzycy jest wciąż tak silne, a może silniejsze. Tak, na pewno silniejsze. Podszedłem do Skye ujmując jej twarz w dłonie, patrzyła na mnie piękną zielenią swych oczu. Przyglądałem się, z zachwytem, miłości mojego życia...Czy to nie są wielkie słowa? Są, ale dla Skye warto. Skradła moje serce w dniu kiedy pierwszy raz ją ujrzałem, miała na sobie długą białą sukienkę, wirowała w tańcu na corocznej paradzie. Była wtedy taka beztroska, szczęśliwa. Włosy spięte miała w luźny warkocz, a w nie wpięte świeże kwiaty. Właśnie. Włosy. Ująłem pukiel palcami, jak mogłem nie zauważyć?

- Dobra decyzja. - stwierdziłem z uśmiechem.

- Też tak sądzę. - odwzajemniła uśmiech, a jej oczy zabłyszczały. Chciałem pocałować wampirzycę, lecz w ostatnim momencie powstrzymałem się. Chciałem, aby pamiętała to co było między nami, chcę aby to była jej decyzja.

W tym samym momencie podjąłem decyzję, przed, którą broniłem się przez długi czas. Muszę przynajmniej spróbować, może okaże się, że Ginewra blefowała...

***

Zaczekałem, aż Skye wyjdzie z domu, chociaż najchętniej zatrzymałbym ją przy sobie i nigdzie nie pozwolił wyjść. Nie mogę być tak samolubny, nie przy niej. Usiadłem na sofie, w salonie.

- Przystaję na twoją propozycję. - Eljiah uniósł głowę z nad książki i spojrzał na mnie zaintrygowany. 

- Na co dokładniej? - dopytał.

- Davina. - odpowiedziałem krótko przykuwając jego uwagę.

- Widzę, że przemyślałeś sprawę i zdałeś sobie sprawę z jej powagi. - uśmiechnąłem się lekko - Cieszę się, że w końcu podjąłeś tę decyzję.

- Próbowaliśmy wszystkiego, oprócz Daviny. Wiem, że jest potężną wiedźmą i jeżeli ona nie zdejmie zaklęcia to nikt inny tego nie zrobi. - odparłem chcąc ukryć smutek w moim głosie, nie mogę okazywać słabości.

- Co z jej darem? - zapytał znienacka - Wspominała coś o tym? Mówiłeś Skye?

- Nie wiem, nic nie mówiła. - nie zaprzątałem sobie tym głowy, może jednak powinienem? Po chwili Eljiah wstał z fotela, poprawił garnitur i skierował się do wyjścia.

- Dokąd idziesz? - zapytałem.

- Zawrzeć układ. - zatrzymał się w progu salonu patrząc na mnie zapytał – Idziesz?

Skyler

Drogi pamiętniku,

To co wydarzyło się dziś rano, było niesamowite. Czułam się wspaniale, gdy patrzył na mnie, gdy jego usta...były tak blisko moich...Dlaczego nie mogę myśleć o czymś innym? Tylko o Klausie? Powinnam skoncentrować się na prowadzonych lekcjach, a nie na... cudownych ustach Pierwotnego. Skye! Ogarnij się!

Odłożyłam pamiętnik do torby, patrząc na grających na boisku chłopaków i wtórujące im dziewczęta, przyznam, że patrzę się na nich z zazdrością. Tak, właśnie zazdrością. Zazdroszczę im tej beztroski, tego, że nie mają świadomości, że wokół nich krążą istoty uważane za mit, za fikcję filmową, jednak nie. Wampiry, wilkołaki i czarownice istnieją naprawdę, a ja jestem jedną z nich. Tą która nie powinna istnieć.

- Który ci się podoba? - usłyszałam znajomy głos.

- Żaden. - parsknęłam.

- A zapomniałem o Klausie. Przepraszam. - próbowałam spiorunować go spojrzeniem - Widziałem, jak na niego patrzysz. - uśmiechnęłam się pod nosem.

- Jesteś zazdrosny? - zażartowałam.

- Żebyś wiedziała. - odparł zbyt poważnie.

- Powiesz mi w końcu kim jesteś? - spojrzałam na niego błagalnie - I co chcesz ode mnie? 

- Wszystko w swoim czasie. - powiedział i znikł. Zawsze mi to robi. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i skierowałam się do budynku na ostatnią lekcję.

***
Tak wiem, spóźniony, ale mam mnóstwo pracy i czuję że doba jest zdecydowanie za krótka 😕 whatever muszę to przetrwać, jeszcze tylko aż trzy miesiące i będzie spokojniej 😊
A tymczasem, za nami lightowy rozdział. Mam nadzieję, że rozdział przypał Wam do gustu.
Następny postaram się dodać w terminie, czyli we wtorek. Buziaki i do następnego :*

Stand by me || TO + TVD ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz