Rozdział 10

3.4K 128 2
                                    

Gdy ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej z milionów gwiazd, wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być szczęśliwym.
Mówi sobie: "Na którejś z nich jest moja róża..."

Antoine de Saint-Exupery, Mały Książę


Skyler

Damon stał przy stoliku z alkoholem popijając Burbon, odwróciwszy się w moją stronę uśmiechnął się szelmowsko. Tak, miał satysfakcję z tego do jakiego stanu mnie doprowadził, dumny z tego, że mnie torturuje. Zacisnęłam mocno zęby, zamykając przy tym oczy, nie chcę dłużej patrzyć na swojego oprawcę. Pochyliłam głowę powoli otwierając oczy, przyglądałam się miejscom w które zadał mi rany; prawie nie było po nich śladu, tylko zaschnięta krew i dziury w ubraniu. Do oczu napłynęły mi gorzkie łzy, tak bardzo chcę żeby to się skończyło. Niech mnie zabije, jeśli ma taki zamiar. Słysząc jego kroki zacisnęłam dłonie w pięści. Zły pomysł. W moje nadgarstki wbił się sznur nasączony werbeną, jęknęłam cicho. Siedziałam przywiązana na krześle, sznur oplatał moje ręce i nogi, wbijał się przy najmniejszym ruchu.

Chwycił mnie za włosy i szarpnął, odchylając głowę do tyłu, bacznie przyglądając się mojej twarzy.

Zaczniesz mówić? – Zapytał. – Wiesz, że nie chcę cię skrzywdzić. Po prostu sama się o to prosisz – dodał głaszcząc delikatnie mój policzek.

Idź do diabła – wycedziłam.

Bądź miła, proszę – wypuścił z uścisku włosy. – Zacznijmy od początku. – Usiadł na krześle na przeciw opierając się o oparcie. – Kto cię tu przysłał i po co?

Powiedziałam już – westchnęłam ciężko. – Moi rodzice nie żyją, mam tu jedyną rodzinę. Przyjechałam, żeby dokończyć ostatnią klasę. – Spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. – Nie wierzysz mi – stwierdziłam kręcą głową. – Dlaczego mi nie wierzysz? Co jest z tobą nie tak? – Krzyknęłam.

Co jest ze mną nie tak? – Parsknął śmiechem. – To nie ja mam dziwny wpływ na zachowania wampirów – powiedział oburzony.

Poważnie? Jakoś nie mogę skłonić abyś mnie wypuścił – odpowiedziałam ironicznie, Damon niechętnie skinął głową na znak zgody. – To nie ma sensu – zaczęłam wskazując na skrępowane nadgarstki. – Nie wiem czego ode mnie chcesz. Damon...proszę...

Nad rzeką współczułem tobie, mówię szczerze, co więcej sądzę, że w innych okolicznościach moglibyśmy się zaprzyjaźnić – powiedział podchodząc do komody, do dłoni wziął drewniany kołek. Czułam, jak ostrze wbija się w mój brzuch, z ust wydobył się stłumiony krzyk bólu. Moje oczy znów wypełniły się gorzkimi łzami, nie potrafię być silna, już nie. Jak mam być silna? Jak mam uciec od bólu jaki mi towarzyszy?

***

Moje ciało leżało bezwiednie na krześle, gdy do salonu weszła Bonnie. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Damonem, po czym podeszła do mnie pewnym krokiem. Przez chwilę przyglądałam się jej twarzy, która nie wyrażała żadnych emocji. Nie próbowałam czytać w jej myślach, bo nie dałabym rady, jestem zbyt słaba. Dziewczyna mocno chwyciła moją głowę szepcząc coś w nieznanym mi języku. Czułam jakby przez mój mózg przeszedł prąd, jakby miał się zaraz usmażyć. Bonnie coraz głośniej wypowiadała zaklęcie, chcąc zajrzeć w każdy zakamarek mojego umysłu. Nie miałam sił by z nią walczyć...

***

Stałam zamyślona przy oknie, czując na sobie spojrzenie Niklausa. Niezmiernie cieszyłam się, że jest teraz ze mną; chciałabym wpaść w jego ramiona i poczuć się bezpieczna. Jednak wszystko w swoim czasie, obecnie nurtuje mnie jedno pytanie i nie omieszkam się go zadać. Spojrzałam ukradkiem na wampira co nie umknęło jego uwadze, odwzajemnił się spoglądając wprost w moje oczy. Poczułam, jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Odwróciłam się szybko, nie mogłam patrzeć na niego w ten sposób. Nik sądzi, że mnie zauroczył, że go nie pamiętam; nie może dostrzec w moich oczach miłości do niego.

Stand by me || TO + TVD ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz