Rozdział 14

2.4K 94 3
                                    


Niklaus

Wszedłszy do salonu poczułem zapach świeżej krwi, mój węch nie mylił się, przy kanapie leżało ciało młodego mężczyzny; a tuż przy nim siedziała Skye. Podszedłem bliżej.

- Odejdź. - powiedziała zachrypniętym głosem. Nie, kochana, nie zostawię cię. Bezgłośnie usiadłem na kanapie, bym mógł przyjrzeć się bliżej jej twarzy. Była ubrudzona krwią, oczy pełne łez patrzyły w jeden bliżej nieokreślony punkt. Mimo, że zdecydowała się być wampirem, to nie radzi sobie z tym, krzywdzenie ludzi nie leżało w jej naturze. Ani jako człowiek, ani jako wampir. Spojrzałem na chłopaka, i ku własnemu zdziwieniu stwierdziłem, że żyje. Szybko rozgryzłem swój nadgarstek i przyłożyłem brunetowi do ust zmuszając do picia, po chwili chłopak był jak nowy. Zauroczyłem go by o wszystkim zapomniał. Natomiast dziewczyna siedziała w tym samym miejscu, co przed kilkoma minutami. Usiadłem obok ujmując jej twarz w dłonie, zmuszając tym samym, by na mnie spojrzała. Patrzyła na mnie pustymi oczami, na policzkach miała zaschnięte łzy rozmazane z krwią.

- On żyje. - powiedziałem delikatnie, kilka razy powtarzając, by zrozumiała, że nie zabiła tego młodego mężczyzny. To byłoby dla niej nie do zniesienia. Po krótkiej chwili blondynka oprzytomniała.

- Żyje? - zapytała pełna nadziei. Przytaknąłem. Widziałem, jak spada jej kamień z serca - To było okropne. - wyszlochała mocno się do mnie przytulając.

Chodziłem zdenerwowany po salonie, po tym samym w którym Skye prawie zabiła  człowieka, dla mnie to nie miałoby znaczenia, ale ona by tego nie zniosła. Natomiast w chwili obecnej trawiła mnie inna sprawa; nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że ponownie naraziłem Skye na niebezpieczeństwo. Niepotrzebnie zabierałem ją do Ginewry, całą swoją złość do mnie przelała na moją ukochaną.

- Obudziła się? - zapytałem wchodzącego Eljiaha - Powiedz, że się obudziła!

- Nik... - zaczął ciężko - ...Ginewra rzuciła na nią jakieś zaklęcie. Przeglądałem stare księgi matki, niestety niczego nie znalazłem. Potrzebujemy pomocy innej wiedźmy.

- Nie ma mowy! - spiorunowałem brata wzrokiem - Nie będę narażał Skye. Nigdy więcej! Rozumiesz!? - wykrzyczałem. Podszedłem do barku, wyciągnąłem dwie szklanki i napełniłem je burbonem.

- Powiesz mi co się tam wydarzyło? - zapytał wampir. Odkąd wróciłem ze Skye, nie był w stanie wydusić ode mnie ani słowa, na temat tamtego dnia, a i ja nie jestem pewien co powinienem odpowiedzieć. Obiecałem, że będę ją chronić, byłem w pobliżu, a nie udało mi się jej pomóc.

- Zawiodłem. - przyznałem z dziwnym żalem. Tak nie przystało pierwotnej hybrydzie. Podałem Eljiah szklankę z bursztynowym płynem, a sam usiadłem w wielkim fotelu - Nie radziła sobie ze swoim darem, więc zaproponowałem jej pomoc.

- Darem?

- Wiem, to niedorzeczne, ale tak to nazywała. - skwitowałem - Wszystko miało pójść gładko i po mojej myśli, niepotrzebnie ją tam zostawiłem.

- Zapytam ponownie. Jakim darem?

- Nie panowała nad nim. Ginewra miała z nią tylko medytować.

- Nik! - Eljiah krzyknął wyciągając mnie tym samym z otępienia. Spojrzałem na niego, ale dopiero po chwili doszedłem do siebie - W porządku? - zapytał. Skinąłem kilka razy głową - Nad czym nie panowała?

- Czyta w myślach, ludzi i wampirów. Potrafi wpływać na ich zachowania. - widziałem zdziwienie na twarzy brata - Też o tym nie wiedziałem.

Opowiedziałem pierwotnemu bratu o wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie. W jaki sposób odnalazłem Skye, co spotkało ją w Mystic Falls. Pomijając szczegóły kolacji i późniejszego poranka...

Skyler

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu, przestraszona zerwałam się szybko z wielkiego łóżka. Podeszłam cicho do drzwi pokoju, niestety nic nie usłyszałam, żadnych głosów, ani kroków. Nic, prócz ciszy. Rozejrzałam się po pokoju, był gustownie urządzony i nie wyglądał jak więzienie, ale pozory mylą; obok szafy dostrzegłam dwie czerwone walizki, wyglądały zupełnie jak moje. Skąd one się tu znalazły? Jak ja się tu znalazłam? Otworzyłam pierwszą walizkę, w której znalazłam moje rzeczy, w drugiej również.

- O co chodzi? - zapytałam sama siebie siadając na łóżku. Starałam się przypomnieć sobie coś, cokolwiek co naprowadziłoby mnie na jakiś trop. Niestety w głowie miałam pustkę. Wiedziałam, jedynie, że muszę się stąd wydostać, i to jak najszybciej. Spojrzałam na rąbek białej koronkowej koszuli, którą miałam na sobie. Kto mnie w nią ubrał? Nie przypominam sobie, abym taką miała. Zupełnie nic nie rozumiem, ale nie mogę tak uciekać, muszę się przebrać. Z walizki wyciągnęłam ciemne dżinsowe spodnie z wysokim stanem, luźną czarną bluzkę i dżinsową kurtkę; z drugiej walizki wyciągnęłam czarne botki. Ponownie podeszłam do drzwi upewniając się, że nikogo nie ma. Wyszłam po cichu. Schodząc schodami spotkałam znajomego wampira i od razu wiedziałam gdzie jestem. Tylko nadal nie wiedziałam dlaczego.

- Witaj Skyler. - przywitał się z lekkim uśmiechem, jak zawsze elegancko ubrany i szarmancki, niestety to tylko złudzenie.

- Eljiah. - ledwo słyszalnie wypowiedziałam jego imię. Przestraszona nie wiedziałam co zrobić, jedyne co przyszło mi do głowy to ucieczka. Próbowałam wybiec w wampirzym tempie, lecz wyjście zagrodził mi inny wampir. Przystojny niebieskooki blondyn. Nie wiedziałam dlaczego moje serce zabiło mocniej. Wampir nie powiedział nic, przyglądał się mi uważnie, a ja dostrzegłam na jego twarzy troskę. Zdezorientowana odwróciłam się w stronę Eljiaha, skrzyżowałam ręce na piersi jednocześnie pytając:

- Czego ode mnie chcesz?

- Nic. - odpowiedział zaskoczony.

- Jasne. A ja sama chciałam, żebyś mnie więził, tak?

- Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? - zapytał.

- Nic nie jest w porządku! - uniosłam głos - Nie wiem co tutaj robię i jak długo tu jestem. Jeśli chcesz mnie zabić to zrób to tu i teraz, ale szybko!

- Nikt cię nie zabije. - odparł z brytyjskim akcentem wampir za mną. Odwróciłam się patrząc na przystojniaka.

- Kim ty właściwie jesteś? - zapytałam zirytowana. Eljiah podszedł nieco bliżej.

- Nie znasz go? - zapytał nie ukrywając zdziwienia. Pokręciłam przecząco głową - Zaczekaj w salonie. - zwrócił się do mnie, a następnie wyszedł z blondynem do kuchni.

- I tak będę was słyszała. - dodałam ironicznie, wchodząc do salonu kątem oka dostrzegłam butelkę z burbonem. Podeszłam do stolika i nalałam do szklaneczki bursztynowego płynu. Upiłam łyk. Wyostrzając słuch, usłyszałam, że moi nowi wampirzy koledzy są pochłonięci rozmową, a nawet kłótnią; w sekundę podjęłam decyzję, że wykorzystam zaistniałą sytuacje i w wampirzym tempie wybiegłam z posesji Mikaelsonów.

***
Mam nadzieję, że dziś Wattpad nie wywinie mi numeru sprzed tygodnia i wszystko opublikuje się bez problemu.
Rozdział 14 za nami :) 
Do poczytania za tydzień :)

Pozdrawiam :*

Stand by me || TO + TVD ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz