Rozdział 28

1.7K 70 59
                                    


Jeśli zostałeś brutalnie złamany, ale wciąż masz odwagę, by być łagodnym dla innych, zasługujesz na miłość głębszą niż sam ocean."
Nikita Gill


Leżałam na brzuchu przytulona do miękkiej poduszki, na plecach poczułam delikatny dotyk. Mruknęłam z aprobatą czując na ramieniu czuły pocałunek Niklausa. Obróciłam się szybko powalając pierwotnego na plecy, przygryzłam wargę widząc w jaki sposób na mnie patrzył. Nie miałam nic przeciwko powtórce z wydarzeń w nocy. Zachłannie pocałowałam Niklausa i tego ranka to ja byłam tops.

Po porannym prysznicu, ubrana w białą luźną koszulkę i czarne legginsy, zbiegłam schodami do kuchni. Przywitałam się z siedzącą przy wyspie Rebekah, swój wzrok utkwiony miała w ekranie laptopa, ale byłam niemal pewna, że byłam pod jej baczną obserwacją. Nie zamierzałam jednak dopytywać o co jej chodzi. To nie tak, że nie lubiłam Bex. Lubiłam, po prostu czasami trudno było za nią nadążyć, a nasze charaktery różniły się od siebie. Zawsze lubiła być w centrum uwagi, ale zawsze można było na niej polegać i to akurat się nie zmieniło. Podeszłam do lodówki z której wyciągam woreczek z krwią, zrywam zabezpieczenie i kilkoma zachłannymi łykami opróżniłam woreczek.

— Kawy? — zapytałam wyrzucając pusty foliowy woreczek do śmieci.

— Chętnie — uniosła wzrok znad komputera. — Czarna z...

— Dwiema łyżeczkami cukru — dokończyłam. — Pamiętam — dodałam uprzedzając jej następne pytanie. Obiecałam, że nie będę czytać w ich myślach. Nie musieli mnie o to prosić. Sama wyszłam z tą inicjatywą. Bo jakby wyglądały nasze rozmowy? No właśnie byłyby bez sensu.

Kubek z parującym napojem postawiłam w bezpiecznej odległości od laptopa. Podziękowała Ponownie podeszłam do lodówki z której wyjmuję butelkę z mlekiem, dolałam odrobinę do mojej kawy. Schowałam mleko, i z kubkiem w dłoni usiadłam z drugiej strony wyspy. Sięgnęłam po wczorajszą gazetę, zaczęłam przeglądać choć nie zamierzałam czytać, żadnego artykułu. Odłożyłam gazetę na bok zwracając swoje spojrzenie na wchodzącego do pomieszczenia Elijah, jak zawsze dystyngowany i odziany w garnitur. Nigdy nie poznałam bardziej honorowego wampira, ba, nawet nie znałam takiego człowieka. Jeżeli zawarłaś z nim umowę, zawsze dotrzymywał danego słowa.

— Jak się czujesz? — zapytał podchodząc do wyspy.

— Znacznie lepiej — dopowiadam. — Dziękuję, że pytasz.

— Och, błagam was — zaczęła Rebekah. — Nie słyszałeś tych jęków i skrzypienia łóżka w nocy i rano? — patrzyłam zszokowana na wampirzycę, na bruneta trochę wstydziłam się spojrzeć. Zastanawiałam się jedynie co napadło Rebekah. Może faktycznie byliśmy trochę za głośno. — Więc niby jak ma się czuć źle? — spojrzała na brata — Jakbyś się czuł na jej miejscu? — zakryłam twarz dłonią czując jak moje zażenowanie wzrastało, kątem oka zerknęłam na pierwotnego. Patrzył, równie zażenowany co ja, to na mnie to na siostrę.

— Zapewne czułbym się fantastycznie — odpowiedział puszczając do mnie oczko. Miałam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię. — Wychodzę — powiedział koncentrując spojrzenie na siostrze, zostawiając mnie w spokoju.

— Wychodzisz? Dokąd?

— Mam do załatwienia kilka rzeczy.

— Rzeczy?

— Tak, rzeczy — odpowiedział krótko, ale stanowczo tym samym ucinając drążenia pierwotnej siostry. — Miłego dnia — powiedział z uśmiechem, po czym wyszedł z kuchni. W korytarzu sięgnął po długi płaszcz, by po chwili wrócić. Wręczył siostrze niewielki kawałek papieru i wyszedł. Kątem okna widziałam uśmiech na twarzy blondynki i nie wiem dlaczego, ale miałam nieodparte wrażenie, że to ma związek z Marcelem. Jednak to nie zmieniało faktu, że ponownie zostałam sama z Rebekah. Dłonią, którą zasłaniałam twarz sięgnęłam po kubek i upiłam łyk kawy. Miała gorzki intensywny smak, dodatek mleka niewiele zniwelował goryczkę. Ponownie skoncentrowałam się na gazecie.

Stand by me || TO + TVD ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz