Rok 5 - Rozdział 12

1.3K 71 24
                                    

Rose, gdyby tylko mogła, wcale nie poszłaby na szlaban. W jej głowie panował wystarczający chaos już po wczorajszym dniu. Bez słowa oddała swoją różdżkę Profesorowi i poszła do miejsca szlabanu, gdzie czekał już na nią Scorpius. Dziewczyna nie spojrzawszy na niego, wyjęła różdżkę Jamesa, którą ukryła w podkolanówce i rzuciła zaklęcie, które ułożyło wszystkie składniki oraz eliksiry na ich miejscu. 

Nie przejmowała się konsekwencjami, jakie mogłyby ją dotknąć, gdyby profesor się o tym dowiedział. Nie była w stanie przebywać więcej czasu sam na sam ze Scorpiusem. 

— No proszę, Weasley, jednak czasami myślisz pożytecznie — kpinę w głosie blondyna wyczuć można było z daleka.

— O tobie, Malfoy nie można tego niestety powiedzieć — pierwszy raz tego dnia spojrzała na chłopaka, by po chwili odwrócić się tyłem do niego i z wysoko podniesioną głową wymaszerować z pomieszczenia.

***

W Pokoju Wspólnym należącym do domu Godryka Gryffindora dwójka przyjaciół siedziała przy zapalonym kominku, głośno dyskutując. Oboje mieli do odrobienia zadania, które nie były dla nich proste. 

— Albusie — powiedziała głośno Evelyn. — Napisałeś już coś? — zapytała z wyraźną nadzieją.

— Nawet słowa — odparł zmęczony. 

Profesor Binns zadał im koleiny nudny esej, na przynajmniej dwie stopy pergaminu, o wojnie olbrzymów. Nie był to temat ani interesujący, ani tym bardziej krótki. Była to żmudna nauka, która rzadko komu przynosiła przyjemność. 

— Rose idzie, może ona coś napisała — panna Rowle pomachała do dziewczyny, aby ta do nich podeszła, jednak drogę zastąpił jej Alan Wood.

— Albo i nam nie pomoże.

— Czegoś nie rozumiem, Al — chłopak spojrzał z zaciekawieniem na przyjaciółkę, która z uwagą obserwowała Rose i Alana.

— Może konkretniej? — dziewczyna przeniosła wzrok na Pottera.

— Chodzi o to, co mi dzisiaj powiedziałeś odnośnie do Rose i Scorpisusa.

— Evelyn, proszę cię...

— Nie, Albusie, posłuchaj — chłopak pokiwał głową, aby kontynuowała. — Wiem, że tobie i twojej rodzinie to się nie spodoba.

— To mało powiedziane — wtrącił, ale brunetka nawet nie zwróciła na niego uwagi.

— Ale przypatrz się im uważnie. Wątpię, by oboje byli tego świadomi, lecz gdy są w tym samym pomieszczeniu, posyłają sobie ukradkowe spojrzenia i żadne z nich nawet tego nie dostrzega.

— Do czego zmierzasz?

— Zmierzam do tego... — dziewczyna głośno westchnęła i przybliżyła się do chłopaka, aby nikt nie mógł jej usłyszeć — .. że im może podświadomie brakować siebie nawzajem i może oni coś do siebie czują.

— Evie, nie wygaduj głupot. Oni zawsze się kłócą. Może i kiedyś byli dla siebie mili, ale to za długo nie przetrwało.

Nowe Pokolenie Hogwartu cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz