Rok 5 - Rozdział 7

1.4K 65 6
                                    

— Weasley, ty płaczesz? — Rose słysząc pytanie Scorpiusa, podniosła się, ocierając łzy.

— Zwariowałeś, Malfoy? Ja nigdy nie płaczę!

Kłamała, ale miała nadzieję, że Malfoy się od niej odczepi. Nie chciała pokazywać Ślizgonowi, że nie była tak silną, za jaką się podawała. 

Rose od zawsze próbowała przedstawiać się jako silną i niezłomną dziewczynę. Mając dużą rodzinę, bała się, że zostanie przez nich osaczona. Widziała, jak jej kuzyni traktowali Lily, która dla każdego uchodziła za delikatną. Traktowali ją jak porcelanową laleczkę. Rose nie chciała, aby i w jej przypadku tak było. 

— Ah tak jasne, Weasley. Więc co to jest? — zapytał ironicznie, kładąc swoją dłoń na podbródku dziewczyny i podnosząc go tak, by spojrzała mu w oczy.

Kciukiem otarł jedną z jej łez. Rose patrzyła się w oczy Scorpiusa jak zahipnotyzowana. Dopiero teraz zauważyła, że srebrne oczy chłopaka mają w sobie zielone plamki. Rose musiała przyznać, że Malfoy miał piękne oczy.

— Zabieraj tę łapę, Malfoy, jeśli nie chcesz jej stracić — wykrztusiła, w końcu odzyskując rezon.

Strząsnęła rękę chłopaka i odeszła od niego w stronę wejścia do zamku. Młody Malfoy jeszcze przez chwilę patrzył na oddalającą się dziewczynę. Sam zastanawiał się, co mu do cholery odwaliło.

*****

Reszta września minęła bardzo szybko. Uczniowie nim się obejrzeli, a nastał październik, a co za tym idzie, na tablicach informacyjnych w każdym z domów wywieszone zostały informacje o naborach do drużyny Quidditcha. W domu Godryka Gryffindora kapitan drużyny — Lucas Finnigan nie potrafił skupić się na niczym innym. Blondyn marzył, by w końcu tego roku Puchar Quidditcha przypadł drużynie domu lwa.

Odkąd Hogwart opuścił Harry Potter, zwycięzcami pucharu co roku byli Ślizgoni, co niewątpliwie było mocnym pstryczkiem w nos dla Gryfonów. Te dwa domy, mimo pokoju panującemu w czarodziejskim świecie, wciąż ze sobą konkurowały. Minerwa McGonagall już od wielu lat starała się pogodzić ze sobą te dwa zwaśnione domy, jednak mimo to nie było poprawy.

— Słuchajcie wszyscy! — po Pokoju Wspólnym Gryffindoru rozniósł się głośny krzyk kapitana drużyny. — Wszystkich zainteresowanych informuję, że przesłuchania do drużyny odbędą się dzisiaj o osiemnastej.

— Nie za szybko? — zapytał Fred Weasley, patrząc na Lucasa. — Przesłuchania zawsze są w połowie października.

— Może i są, ale w tym roku musimy szybciej wziąć się w garść. Wygramy. To będzie nasz rok.

— Mówisz tak od czwartej klasy — zauważył James Potter, patrząc na przyjaciela z politowaniem.

— Więc tym razem dopilnuję, byś wziął dupę w troki i nie obijał się jak ostatnio — wyszczerzył zęby w stronę Pottera.

*****

Evelyn Rowle prawie od miesiąca dostawała szewskiej pasji. Jej podobno inteligentny przyjaciel Albus Potter od czasu kłótni z Rose i Jamesem próbował przeprosić ową dwójkę, co jednak nie przychodziło mu z łatwością. Swoje wyrzuty sumienia starał się zniwelować poprzez ciągłe rozmowy o głupotach, których słuchaczką była właśnie Evie. Dziewczyna na początku dzielnie znosiła swojego przyjaciela, lecz sama w końcu nie wytrzymała.

— Evie, nie sądzisz, że dodając liść laurowy do eliksiru przeciwbólowego, przyspieszy jego działanie, w końcu ma on w sobie odrobi..

— Albusie, zamknij się do jasnej cholery!

— Evie...

— Cicho! Weź się wreszcie w garść i przeproś ich.

— Sama wiesz, że nie jest to takie proste — nieopanowanie machał rękami we wszystkie strony. — James nie daje mi dojść do słowa, a gdyby wzrok Rose mógł zabijać, leżałbym już dziesięć metrów pod ziemią.

— Albusie, ty kretynie... — westchnęła dziewczyna. — Dzisiaj są eliminacje do drużyny. Słyszałam, jak Rose mówiła, że będzie oglądała je z trybun. Wtedy ją przeprosisz, a potem zrobisz to samo z Jamesem.

— Wiesz, że nie będzie to takie łatwe. Jako Ślizgon nie powinienem być na trybunach podczas treningu waszej drużyny. Innym się to nie spodoba.

— Wiem, ale czy tak, czy tak to zrobisz —  powiedziała pewna swego. — Nawarzyłeś piwa, które teraz musisz wypić.

*****

Na boisku do Quidditcha zebrało się wiele osób, byli to nie tylko ci starający się o miejsce w drużynie, ale także obserwatorzy chcący jak najszybciej dowiedzieć się jak wyglądać będzie skład drużyny. Wśród tych osób znajdowały się Evie oraz Rose. Eliminacje przebiegały bardzo sprawnie pod okiem Lucasa, jednak nie trwało to zbyt długo. Na boisko wkroczyła bowiem drużyna domu Salazara Slytherina. Evelyn i Rose wyczuwając zbliżający się konflikt, szybko pobiegły w stronę zbiegowiska.

— Wypad stąd, Finnigan. Teraz nasza kolej na eliminacje — z pogardą zwrócił się do chłopaka Filip Flint, który był pałkarzem w drużynie Ślizgonów.

— Chyba coś wam się pomyliło Flint — powiedział kapitan Gryfonów.

— Słuchaj, Finnigan — wtrącił się znudzony Scorpius. — Mieliście wystarczająco dużo czasu, żeby skompletować tą waszą śmieszną drużynę. I tak nie macie z nami szans, więc po co tracicie czas?

— Och, Malfoy ty i tak nie zmądrzejesz, więc po ciągle chodzisz do Hogwartu? — zapytała ironicznie Rose, jednak mimo wszystko po ostatniej sytuacji pomiędzy nią, a ślizgonem ciężko miała utrzymać swoją postawę.

— Nie wtrącaj się, Weasley — sygnał Filip Flint podchodząc do dziewczyny. — Bo nie będę taki przyjemny.

Scorpius nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji. Nienawidził tej cholernej Gryfonki, ale to nie znaczy, że Flint ma stać tak blisko niej. Na szczęście odezwał się James.

— Nie dotykaj jej Flint.

— O jak słodko. Braciszek broni siostrzyczki — powiedział Filip, uśmiechając się jak prawdziwy gad.

— Może skończycie tą jakże inteligentną konserwację o niczym i przejdziemy do konkretów? — wypaliła znudzona Evelyn, zwracając na siebie uwagę wszystkich. — Co powiecie na mały meczyk?

Nowe Pokolenie Hogwartu cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz